Kultura

Tajemnice świata. Zagadkowe posągi Wyspy Wielkanocnej

Tajemnicze posągi na Wyspie Wielkanocnej do dziś stanowią zagadkę dla naukowców (fot. Focus Fusion/ Shutterstock)
Tajemnicze posągi na Wyspie Wielkanocnej do dziś stanowią zagadkę dla naukowców (fot. Focus Fusion/ Shutterstock)
podpis źródła zdjęcia

Tajemnicze, wykonane z tufu wulkanicznego rzeźby, które przyniosły wielką sławę Wyspie Wielkanocnej, do dziś stanowią jeden z największych sekretów w historii archeologii. Naukowcom wciąż nie udało się rozwiązać wielu zagadek związanych z lądem „położonym pośrodku wielkiego oceanu, w okolicy, w której nikt nie pływa”, jak pisał żeglarz i artysta Pierre Loti.

Dokładna data odkrycia Wyspy Wielkanocnej – 5 kwietnia 1722 r. – jest jednym z nielicznych faktów, jakich możemy być pewni w stosunku do owego zagadkowego lądu. To właśnie wtedy, w dniu najważniejszego chrześcijańskiego święta, odkrywca Jacob Roggeveen z daleka po raz pierwszy zobaczył wyspę. Po kilku godzinach od zauważenia jej Holender i jego załoga dopłynęli do niej i zeszli na ląd. Zdaniem Roggeveena mieszkało tam wówczas około 2-3 tys. osób.


Tajemnice świata. Tihuanaco i Puma Punku – miasto olbrzymów


Tubylcy byli zupełnie zaskoczeni przybyciem Europejczyków, którzy zabrali na pokład jednego z młodych, rdzennych mieszkańców, aby pokazać mu statek.

,,

Rano [kapitan] zabrał na pokład swojego statku mieszkańca Wyspy Wielkanocnej. Ten zdawał się być bardzo zadowolony na nasz widok i okazał największe zdziwienie budową naszego statku. Zwrócił szczególną uwagę na solidność naszych drzewc, solidność naszego olinowania i podwozia, żagle, działa, które obmacywał z drobiazgową uwagą; podobnie wszystko inne, co widział. Kiedy obraz jego własnych rysów pojawił się przed nim w lustrze, nagle cofnął się, a potem spojrzał w stronę tylnej części szyby, najwyraźniej w oczekiwaniu na odkrycie zjawy. Po tym, gdy wystarczająco oswoiliśmy się z nim, a on z nami, wypuściliśmy go z powrotem w jego czółnie w kierunku brzegu


– opisywał oficer Karl Friedrich Barons.


Kronikarze wyprawy donosili również o żyznej ziemi oraz o klimacie sprzyjającym uprawom, a jednocześnie zauważyli niemal zupełny brak drzew. Napisali ponadto o „niezwykłych, wysokich, kamiennych figurach, mierzących dobre 30 stóp wysokości”. Z pewnością nie spodziewali się wówczas, że niemal zupełnie odizolowana od świata wulkaniczna wysepka (najbliższy jej ląd, Pitcairn, leży w odległości 2078 km), niewielka pod względem powierzchni i leżąca 3600 km na zachód od Chile, do którego dziś należy, przez stulecia będzie spędzała sen z powiek naukowcom i archeologom.

„Tajemnicza i odizolowana wyspa”

Przyczyną jej zagadkowości jest około 900 intrygujących posągów. Niektóre z nich wysokie są nawet na więcej niż 9 metrów i ważą niekiedy ponad 80 ton. Rzeźby początkowo przerażały Europejczyków, o czym zaświadcza m.in. relacja Pierre’a Lotiego.

,,

Pośrodku wielkiego oceanu, w okolicy, w której nikt nie pływa, istnieje tajemnicza i odizolowana wyspa usiana potwornymi, wielkimi posągami, dziełami nie wiadomo jakiej rasy, dziś może zdegenerowanej lub wymarłej


– pisał Francuz, będący jednocześnie żeglarzem i artystą.


Oprócz lekkiego przerażenia figury budziły również zdumienie wśród europejskich marynarzy. Na własne oczy widział je m.in. legendarny kapitan James Cook. Nie mógł uwierzyć, że to mocno prymitywna wówczas populacja wyspy wzniosła kunsztowne posągi, co wymagało olbrzymich nakładów pracy i znajomości zaawansowanej inżynierii.

,,

Trudno nam było pojąć, jak ci wyspiarze, zupełnie nieznający żadnej mechanicznej siły, mogli wznieść tak zdumiewające rzeźby


– pisał brytyjski admirał w 1774 r., spekulując swobodnie, że może udało im się to dzięki użyciu rusztowań i stosów kamieni.
Na obrazie słynny James Cook (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na obrazie słynny James Cook (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Dyskusja, którą Anglik rozpoczął pod koniec XVIII w., nie zakończyła się do dzisiaj. Eksperci nadal debatują nad wspomnianą kwestią, wysuwając różnorakie hipotezy. Najpopularniejsza z nich mówi, że budowniczowie z Rapa Nui lub Te Pito o Te Henua, czyli odpowiednio Wielkiej Ziemi i Pępka Świata – jak w miejscowym języku nazywana jest Wyspa Wielkanocna – zmuszali posągi do „chodzenia” w pozycji pionowej poprzez przechylanie ich lub kołysanie z boku na bok za pomocą lin zamieszczonych z dwóch stron, przy jednoczesnym ciągnięciu rzeźby do przodu.

Eksperymenty, które zapoczątkowali czeski archeolog Pavel Pavel, Thor Heyderdahl i pracownicy Muzeum Kon-Tiki, kilkukrotnie udowodniły, że podany sposób byłby skuteczny, ale należy zauważyć, że wszystkie badania przeprowadzano na 10- i 20-tonowych replikach, podczas kiedy najcięższa prawdziwa i dokończona figura waży dokładnie 86 ton, a więc kilka razy więcej. Największy z nieukończonych posągów, jakie zostały odkryte, ważyłby ok. 145-165 ton i mierzył 21 metrów, gdyby został wyrzeźbiony. Ponadto badania przeprowadzono na równym gruncie, a droga rzeźb z kamieniołomu Rano Raraku z pewnością nie odbywała się po płaskiej ścieżce.


Opisana powyżej teoria odrzucana jest przez wielu badaczy ze względu na skrajne niebezpieczeństwo, z jakim wiązałaby się wspomniana metoda. Mimo to istnieją pewne dowody na prawdziwość tej hipotezy. Są nimi leżące przy drogach upadłe posągi, które być może przewróciły się, a nie – jak sądzono przez lata – zostały obalone przy przenoszeniu i po prostu już nie udało się ich podnieść. Eksperci dawniej zakładali ponadto, iż w celu transportowania rzeźb wyspiarze budowali wyrównane i prymitywne tory, po których ciągnięto drewniane sanie lub rolki. Niektórzy sugerowali również, iż moai – jak brzmi oficjalna nazwa figur – były umieszczane na szczycie kłód i toczone do miejsca przeznaczenia.

Pierwszy obraz Wyspy Wielkanocnej z 1775 roku pokazuje słynne moai z kapeluszami (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Pierwszy obraz Wyspy Wielkanocnej z 1775 roku pokazuje słynne moai z kapeluszami (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Legendy lokalnych mieszkańców, których na wyspie żyje obecnie około 7 tys., podają z kolei, że rzeźby na miejsce przenieśli dziwni ludzie dysponujący nadludzkimi mocami. Mogli dzięki nim zmusić moai do wspomnianego już wyżej „chodzenia”. Tak zrobić miał król o imieniu Tu Kuu Ihu z pomocą boga Makemake lub kobieta mieszkająca samotnie na wzgórzu, mogąca dowolnie rozkazywać rzeźbom wedle własnej woli.


Monolityczne posągi i ich proste wykonanie charakterystyczne jest dla Polinezji, skąd prawdopodobnie przybyli przodkowie mieszkańców Wyspy Wielkanocnej. Moai – wbrew pierwszemu wrażeniu – nie są rzeźbami głów, ale całych ciał – wiele z nich jest po prostu zakopanych w ziemi aż do ramion. Ich twarze na dodatek są monstrualnie wielkie i zupełnie nieproporcjonalne w stosunku do pozostałych fragmentów. To dlatego, że w wierzeniach rdzennych mieszkańców ludzka głowa jest święta. Figury mają ponadto gęste brwi i haczykowato zawinięte nozdrza oraz cienkie usta, a także wydłużone i podłużne uszy. Tułów moai jest masywny, niekiedy z subtelnie zarysowanymi obojczykami. Posągi mają również ramiona opierające się o ciało w różnych pozycjach i zakończone dłońmi o długich i smukłych palcach dotykających bioder, na których lewa i prawa ręka stykają się ze sobą. Tylko jedna, klęcząca rzeźba, ma wyraźnie zarysowane nogi.


Naukowcy szacują, że moai zostały postawione między rokiem 1250 a 1500. Nie wszyscy jednak zgadzają się z powyższym datowaniem. Niektórzy wskazują, że posągi mogą być znacznie starsze, niż się przypuszcza. Można by to ustalić, gdyby wszystkie z nich zostały wykopane i zbadane, ale takich planów obecnie nie ma. Na dodatek nie zgadzający się z oficjalną wersją badacze podkreślają, że niektóre z kapeluszy kamiennych monumentów, zwane pukao, są pokryte zagadkowymi inskrypcjami z różnych okresów. To wskazuje, że mogą być pochodzić z dawniejszych czasów niż się zakłada.

Figury „naładowane maną”

Moai w większości patrzą w stronę wiosek, ale kilka z nich jest odwróconych również w kierunku morza. Możliwe, że miały one czuwać nad ludźmi oraz pomagać w magiczny sposób podróżnikom i rybakom w powrocie do domu. Miały one – zdaniem archeologów – istotne znaczenie dla tubylców.

,,

Te posągi były symbolami autorytetu i władzy, zarówno religijnej, jak i politycznej. Ale nie były to tylko symbole. Dla ludzi, którzy je wznieśli i używali, były one rzeczywistymi skarbnicami świętego ducha. W starożytnych religiach polinezyjskich wierzono, że przedmioty, odpowiednio ukształtowane i przygotowane rytualnie, są naładowane magiczną duchową esencją, zwaną maną. Platformy ahu na Wyspie Wielkanocnej były sanktuariami ludu Rapa Nui, a posągi moai były rytualnie naładowanymi świętymi obiektami tych sanktuariów. Podczas gdy posągi przewracano i stawiano na nowo na przestrzeni wieków, mana lub duchowa obecność Rapa Nui jest nadal silnie obecna w miejscach ahu i na szczytach świętych wulkanów


– opisuje na swojej stronie antropolog Martin Gray.

Figury na Wyspie Wielkanocnej, według niektórych badaczy, mogły być uznawane przez mieszkańców za rzeźby o niezwykłej mocy (fot. abriendomundo/ Shutterstock)
Figury na Wyspie Wielkanocnej, według niektórych badaczy, mogły być uznawane przez mieszkańców za rzeźby o niezwykłej mocy (fot. abriendomundo/ Shutterstock)

Naukowiec zauważa również zagadkę związaną z zasiedleniem Wyspy Wielkanocnej. Eksperci uważają, że jej pierwszymi mieszkańcami byli Polinezyjczycy, którzy zgubili się podczas jednej ze swoich wypraw na oceanie. Nie wiadomo, z której wyspy przyżeglowali, ale na pewno przywieźli ze sobą banany, taro, trzcinę cukrową, jak również kury i szczury polinezyjskie. Tubylcy utrzymują, że pierwsi mieszkańcy przypłynęli na dwóch wielkich łodziach z legendarnej Hawaiki, mitycznej maoryskiej krainy przodków. Tam miał mieszkać wódz Hotu Matui, o którym opowiada manuskrypt Pua Ara Hoa. Ten opisuje, że Haumaka, przyjaciel i druh przywódcy, miał sen, w którym jego duch przemierzał ocean z zachodu na wschód w poszukiwaniu nowej ziemi. Dotarł w końcu do trzech jałowych wysepek (Motu Kao Kao, Motu Iti i Motu Nui), położonych na południowy zachód od większej wyspy. Przeleciał nad nią i dotarł na plażę znaną dziś jako Anakena.


Tuż po przebudzeniu udał się do Hotu Matu'a i opowiedział mu, co zobaczył w swoim śnie. Wódz rozkazał mu zbudować łódź, zebrać żywność i posłać siedmiu ludzi celem odnalezienia wyspy, którą zobaczył. Misja udała się, a po ich powrocie Hotu Maut'a wyruszył w podróż na pokładzie dwóch olbrzymich łodzi, do których załadował prowiant, zwierzęta, a nawet rośliny. Na każdej z nich była setka ludzi, a wśród nich również jego siostra Avareipua. Nim dotarli do Rapa Nui, płynęli przez kilka miesięcy. Na nowym lądzie pierwszy swoją stopę postawił wódz, a w trakcie schodzenia jego żona urodziła chłopczyka, któremu nadano imię Tuu Maheke. Nowo narodzone dziecko zostało pierwszym spadkobiercą królewskiego rodu. Później wódz miał jeszcze kilkoro dzieci, które stworzyły różne plemiona, więc podzielił między nimi wyspę.


Ostatnie dni swojego życia Hotu Matuʻa spędził w pobliżu krateru Rano Kau. Ponieważ czuł, że jego czas dobiega końca, zwołał liderów wszystkich grup i wyznaczył swojego najstarszego syna na następcę. Poprosił również, by zabrano go na krawędź krateru, żeby mógł ostatni raz spojrzeć w stronę rodzinnej ziemi na zachodzie. Po zaniesieniu do domu wódz zmarł, a jego ciało pogrzebano w Akahanga. Naukowcy jednak wątpią w powyższy opis i podaną w nim datę zasiedlenia, która została wyznaczona na manuskrypcie na 300-400 rok n.e., ponieważ datowanie radiowęglowe wskazuje, że stało się to o ok. 400-800 lat później.

Eksperci odkryli ponadto, że jeszcze przed przybyciem Europejczyków na wyspę dotarli mieszkańcy Ameryki Południowej. Badanie „Genome-wide Ancestry Patterns in Rapanui Suggest Pre-European Admixture with Native Americans” zostało przeprowadzone przez zespół genetyków z Muzeum Historii Naturalnej w Danii i opublikowane w czasopiśmie „Current Biology” 3 listopada 2014 r. Naukowcy przeanalizowali markery genetyczne dwudziestu siedmiu rdzennych Rapanui (mieszkańców Wysp Wielkanocnych) i ustalili, że 10 procent ich domieszki genetycznej pochodziło od Indian amerykańskich, podczas gdy 75 procent było Polinezyjczykami, a pozostałe 15 procent Europejczykami.

,,

Współautorzy badania, Eske Willerslev i Anna-Sapfo Malaspina, argumentują, że dowody te potwierdzają możliwość kontaktu rdzennych Amerykanów z tubylcami przed odkryciem wyspy przez Europejczyków w 1722 r. W szczególności krzyżowanie się Rapa Nui i rdzennych mieszkańców żyjących w Ameryce Południowej miało miejsce mniej więcej między 1300 a 1500 r., czyli od dziewiętnastu do dwudziestu trzech pokoleń wstecz. Inną interesującą kwestią jest to, że ostatnie badania DNA słodkich ziemniaków wydają się potwierdzać, że Polinezyjczycy uprawiali je przed kontaktem z Europejczykami, co jest mocnym dowodem na kontakt Indian amerykańskich z Polinezyjczykami. Badanie – przeprowadzone w 2013 r. przez francuski zespół, kierowany przez Caroline Roullier i Vincenta Lebota, dla czasopisma Proceedings of the National Academy of Sciences – przeanalizowało DNA batatów zebranych podczas rejsów Jamesa Cooka (który pływał po Pacyfiku w latach 1768-1779). Korzystając z tych wczesnych, a zatem niezanieczyszczonych okazów, naukowcy argumentowali, że wyniki ich badań stanowią silne wsparcie dla prehistorycznego transferu słodkich ziemniaków z Ameryki Południowej (z regionów Peru i Ekwadoru) do Polinezji


– pisze Gray.
Możliwe, że moai były widziane przez Indian południowoamerykańskich zanim zobaczyli je Europejczycy (fot. Carlos Aranguiz/ Shutterstock)
Możliwe, że moai były widziane przez Indian południowoamerykańskich zanim zobaczyli je Europejczycy (fot. Carlos Aranguiz/ Shutterstock)

„Oczy patrzące w niebo”

Naukowiec przytacza w swoim artykule również sensacyjną i szeroko krytykowaną, ale jednocześnie interesującą i wartą odnotowania hipotezę, którą w książce „Zwierciadło nieba” przedstawili Graham Hancock, Colin Wilson i Rand Flem-Ath. Napisali oni, że Wyspa Wielkanocna jest

,,

częścią ogromnej podziemnej skarpy, zwanej Grzbietem Wschodniego Pacyfiku, która w kilku punktach sięga prawie powierzchni. Dwanaście tysięcy lat temu, kiedy wielka pokrywa lodowa ostatniego zlodowacenia była jeszcze w dużej mierze nieroztopiona, a poziom mórz był o 100 metrów niższy niż obecnie, wzgórze utworzyłoby łańcuch stromych i wąskich wysp przedpotopowych o długości Andów


To oznaczałoby, że dzisiejszy ląd byłby po prostu częścią i być może wierzchołkiem znacznie większej wyspy. Badacze podkreślają ponadto i przypominają, że wyspa ma jeszcze jedną, mało znaną nazwę Mata-Ki-Te-Rani. W języku miejscowych oznacza ona „Oczy Patrzące w Niebo”. Ta nazwa w połączeniu z innymi dowodami jego zdaniem oznacza, iż dawna ludność Wyspy Wielkanocnej była zaznajomiona z astronomią, a sama wyspa mogła pełnić funkcję związaną z obserwacją kosmosu.

Niektóre z moai mogły pełnić funkcję oznaczeń astronomicznych (fot. f11photo/ Shutterstock)
Niektóre z moai mogły pełnić funkcję oznaczeń astronomicznych (fot. f11photo/ Shutterstock)
Możliwe – jak spekulują autorzy –
,,

że mogła kiedyś być znacznikiem geodezyjnym i miejscem obserwatorium astronomicznego dawno zapomnianej cywilizacji. Hipotezy na temat tej mrocznej przedpotopowej kultury obejmują pogląd, że jej marynarze sporządzali mapy oceanów oraz że jej astronomowie posiadali zaawansowaną wiedzę na temat długoterminowych cykli astronomicznych, takich jak precesja i orbity komet, oraz że jej historycy dysponowali zapisami poprzednich globalnych kataklizmów i zniszczeń spowodowanych przez jeszcze bardziej starożytne cywilizacje


– wyjaśnia poglądy Brytyjczyków Gray.
Na zdjęciu jeden z moai obserwujących morze (fot. MarcvanKessel.com/ Shutterstock)
Na zdjęciu jeden z moai obserwujących morze (fot. MarcvanKessel.com/ Shutterstock)

Hancock uważa wspomniane miejsce za „znaczącą placówkę naukową przedpotopowej cywilizacji” i twierdzi, że jego położenie miało ogromne znaczenie „w obejmującej całą planetę, matematycznie precyzyjnej siatce świętych miejsc”.

,,

Istnieniu takiej starożytnej siatki światów stanowczo sprzeciwiają się archeolodzy i historycy głównego nurtu – podobnie jak oczywiście wszelkim próbom powiązania z nią znanych miejsc. Niemniej jednak wyraźne ślady utraconej wiedzy astronomicznej, które można zobaczyć na Wyspie Wielkanocnej, oraz powracające echa duchowych i kosmologicznych motywów starożytnych Egipcjan podają w wątpliwość naukowe wyjaśnienie, że dziwna nazwa «Pępek Świata» została przyjęta wyłącznie ze względów poetyckich i opisowych. Podejrzewamy, że Te-Pito-O-Te-Henua mogło pierwotnie zostać przeznaczone pod osadnictwo, a jego nazwa wynika z położenia geograficznego. Sugerujemy zatem, że Wyspa Wielkanocna mogła pierwotnie zostać zasiedlona, aby służyć jako rodzaj geodezyjnej latarni morskiej lub znacznika – spełniając niektóre jeszcze nieodgadnione funkcje w starożytnym globalnym systemie współrzędnych niebo-ziemia, które połączyło wiele tak zwanych pępków świata


– zauważa badacz.


Teorie opisane powyżej poparli pisarze i historycy amatorzy Christopher Knight oraz Robert Lomas. Nadmienili oni w swojej książce „Uriels Machine”, że celem budowy owych punktów mogło być przewidywanie oraz przygotowywanie się na przyszłe uderzenia komet i kataklizmy związane z przemieszczaniem się skorupy ziemskiej. Twierdzą oni ponadto, iż wielkie powodzie z antycznych mitów nie wynikały z topnienia czap lodowych między 13 000 a 8000 r. p.n.e., ale raczej z dwóch wielkich kataklizmów spowodowanych przez obiekty kosmiczne i kometarne, które wpłynęły na całą planetę.

,,

Te kataklizmy były spowodowane przejściem obok ogromnego obiektu kosmicznego, być może wielkości księżyca, i wynikającym z tego przemieszczeniem skorupy ziemskiej całej planety w 9600 r. p.n.e. oraz siedmioma uderzeniami komet w 7640 r. p.n.e., które spowodowały ogromne fale, aktywność wulkaniczną i inne zdarzenia ziemskie i klimatyczne zapisane w mitach na całej planecie. Jednak przed tymi katastrofami, w tak zwanej epoce późnego paleolitu, mogła istnieć cywilizacja morska z miastami położonymi wzdłuż wybrzeży, które obecnie są zanurzone w morzach


Tajemnicze ahu i pismo rongorongo

Hipotezy przedstawione powyżej zdecydowanie i bez cienia wątpliwości są odrzucane przez większość archeologów i historyków, którzy nazywają je „pseudonaukowymi bajkami” lub wręcz „antynaukową herezją”. To nie oznacza jednak, że astronomicznie Wyspa Wielkanocna nie jest interesująca – niektóre platformy o nazwie ahu, na których stoją moai, zostały wyrównane, by wskazywały przesilenia lub równonoc, i zorientowane są na wschody oraz zachody słońca. To jednak jeszcze nie wszystko – na wyspie znajduje się również ahu o nazwie Huri a Urenga, które położone jest przed jednym ze wzgórz w głębi lądu i wyrównane nie tylko ze wschodzącym słońcem podczas przesilenia czerwcowego, ale także z widocznym szczytem. Tymczasem z kolejnym wierzchołkiem jest ono zorientowane na równonocny zachód słońca.


Na dodatek szereg pozornie sztucznych zagłębień w głazach przylegających do platformy obejmuje jeszcze kilka innych położeń i padanie promieni słonecznych, a zatem, jak twierdzono, wspomniane ahu mogło działać jako urządzenie do pomiaru odległości słonecznej i położenia naszej gwiazdy. Te wszystkie dowody wciąż nie są rozstrzygające, ale stwarzają możliwość, że naturalne cechy krajobrazu zostały użyte przez mieszkańców do oznaczeń pozycji wschodu lub zachodu słońca w różnych porach roku. Także wioska Orongo, która leży na postrzępionym szczycie nad wodą i obok zdradzieckiego krateru Ranu Kano, z bagnistym jeziorem po jednej stronie i oceanem po drugiej, jest interesująca. To święte miejsce było ceremonialną bazą dla niezwykłego corocznego rytuału „człowieka-ptaka”, podczas którego uczestnicy przepływali dwa kilometry do skały, szukając wędrownego ptaka morskiego i jego pierwszego jaja. Tamże słońce wschodzi nad wzgórzem Poike (w języku tubylców oznacza to „być nad horyzontem”) w czasie przesilenia zimowego. Kiedy słońce oddalało się od szczytu – oznaczało to zbliżanie się wiosennej ceremonii.


Możliwe również, że niezrozumiane do dziś pismo rongorongo na niektórych tabliczkach opisuje zdarzenia astronomiczne. Co ciekawe – w żadnym innym pobliskim miejscu nie wykształciły się równie skomplikowane metody zapisu. Na dodatek niektóre wyryte na nim znaki przypominają… egipskie hieroglify. Jeden z fragmentów udało się zidentyfikować jako kalendarz księżycowy. Możliwe, że rongorongo było również używane do nawigowania. Nie wiadomo, kiedy mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej zaczęli owych symboli używać, ani – w większości – jakie mają ono znaczenie.


RS

Więcej na ten temat