Thriller kryminalny „Marsylski łącznik” w reżyserii Cédrica Jimeneza, który zdobył m.in. dwie nominacje do Cezarów, opowiada wstrząsającą historię z ulic Marsylii lat 70. To wtedy bezpardonową wojnę narkotykowym mafiom wypowiedział bezkompromisowy sędzia Pierre Michel.
Francuska Marsylia w latach 70. była prawdziwym rajem dla przestępców, którzy korzystali nie tylko z uroków pięknego miasta, ale i z usług wyjątkowo przychylnych sobie i skorumpowanych służb mundurowych. Te opłacane były m.in. przez bezwzględnego Gaëtana „Tany’ego” Zampę (w jego roli Gilles Lellouche), narkotykowego bossa, którego podopieczni specjalizowali się w wymuszeniach i rabunkach. Kres jego działalności zamierzał położyć nowo mianowany w 1975 roku sędzia Pierre Michel (Jean Dujardin).
Michel został przydzielony do pracy w wydziale antynarkotykowym z zadaniem rozpracowania mafii odpowiedzialnej za przerzuty olbrzymich ilości heroiny do USA. Śledczy prędko zorientował się, kto stoi za „wysyłkami”. Od razu zrozumiał, że aresztowanie Zampy będzie trudne – nie chcieli z nim współpracować ani policjanci, ani świadkowie. Na każdym kroku sędzia napotykał trudności i musiał mierzyć się z przeszkodami organizowanymi przez innych pracowników organów ścigania.
Za punkt honoru postawił sobie złamanie wpływów gangstera, i nieustannie uprzykrzał mu życie. Ten nie pozostał mu dłużny. Między mężczyznami zaczęła toczyć się prawdziwa wojna. Finał ich rywalizacji wstrząsnął Francją i zmienił podejście organów ścigania do przestępczości zorganizowanej.
„Romantyczny obraz zanurzony w rzeczywistości”
Film Cédrica Jimeneza jest hołdem złożonym dla Pierre’a Michela i jego wielkiej uczciwości osobistej i zawodowej, która niestety dla sędziego i jego rodziny okazała się opłakana w skutkach. Reżyser podkreślił jednak, że nie jest to „film historyczny”, choć produkcja w dużej mierze inspirowana jest prawdziwą historią.
„To jak adaptacja książki. Nie zdradzamy jej, my ją kształtujemy. Narracyjna struktura filmu wymaga zwrotów akcji. W fabule nadajemy znaczenie drobnemu faktowi, a eliminujemy inny […]. Na przykład widoczne w filmie spotkanie sędziego z gangsterem nigdy nie miało miejsca” – powiedział Jimenez.
Krytycy określili „Marsylskiego łącznika” jako „romantyczny obraz zanurzony w rzeczywistości”. Film zebrał bardzo dobre recenzje – znawców zachwyciło przede wszystkim odtworzenie klimatu Marsylii lat 70. oraz znakomite występy pierwszoplanowych aktorów. Éric Libiot w swoim felietonie dla tygodnika „L'Express”, który poświęcił aż cztery strony genezie filmu, przyznał obrazowi maksymalną notę: „To kino romantyczne, które przywraca wiarę w zdrowy rozsądek w kinie i przyjemność z seansu, w artystycznym obrazie o zaangażowanym bojowniku sprawiedliwości” – napisał krytyk.
„Le Parisien” pisze z kolei: „Oprócz niezwykłej rekonstrukcji Marsylii z lat 70. XX wieku, ten thriller […] trzymający w napięciu przez ponad dwie godziny, subtelnie łączy sekwencje akcji ze scenami bardziej intymnymi”. „Elle” natomiast podsumowuje obraz, pisząc, że „specyfikacje filmu gangsterskiego zostały w dziele Jimeneza doskonale spełnione”.