Kultura

„Falstaff”. Największe arcydzieło Orsona Wellesa w TVP VOD

Orson Wells dał prawdziwy popis umiejętności w
Orson Wells dał prawdziwy popis umiejętności w dramacie „Falstaff”, który można obejrzeć na TVP VOD (fot. TVP/ mat. prasowe)
podpis źródła zdjęcia

Dramat kostiumowy „Falstaff”, który nakręcił Orson Welles, jest jednym z największych w dorobku kultury kinowej. Legendarny reżyser nazywał wspomnianą produkcję swoim najlepszym i zarazem najsmutniejszym obrazem. Film, początkowo negatywnie zrecenzowany przez krytyków, dziś odbierany jest jako najlepsza ze wszystkich kilku adaptacji dzieł Szekspira. Teraz można go obejrzeć w TVP VOD.

Sir John Falstaff (w tej roli sam Orson Welles) jest wiecznie pijanym, otyłym i jednocześnie czarującym kompanem młodego księcia Anglii, Hala (Keith Baxter). Ten ma zasiąść na tronie po swoim ojcu Henryku IV (John Gielgud), który koronę zdobył po uprzednim obaleniu i – prawdopodobnie – zamordowaniu swojego brata, Ryszarda II.


Młody mężczyzna jest jednak żądny przygód i zabawy, a w rozpuście i kawalerskich wybrykach towarzyszy mu właśnie Falstaff. Większość czasu spędzają razem w tawernie Boar’s Head, pijąc i hulając z kobietami lekkich obyczajów oraz zadając się ze złodziejami i innymi przestępcami znajdującymi się pod wpływem sir Johna. Przekonuje on następcę tronu, że obaj powinni myśleć o sobie jako o dżentelmenach.


W odpowiedzi Hal wyjawia mu, iż pewnego dnia przestanie się bawić, a wtedy zamierza zapomnieć o tym stylu życia i o samym Falstaffie. Następnego ranka razem z kilkoma kompanami napadają na pielgrzymów i odbierają im pieniądze. Nieco później książę i niejaki Ned Poins (Tony Beckley) – po uprzednim przebraniu się – dla żartu odbierają środki Falstaffowi. Ten nie obraża się, kiedy przyjaciele później wyznają mu prawdę. Z czasem jednak, kiedy młody Henryk zaczyna godzić się ze swoim królewskim przeznaczeniem, więzi między nimi – ku rozpaczy Falstaffa – powoli wygasają.

ZOBACZ: „Falstaff” w TVP VOD

„To człowiek reprezentujący wartości, które zanikają”

Film Orsona Wellesa powstał na bazie kilku sztuk Williama Szekspira, w tym tych opowiadających o rządach Henryka IV (dwie części) i Henryka V oraz na podstawie „Wesołych kumoszek z Windsoru”. Falstaff pojawia się we wszystkich z nich, choć w „Henryku V” już jedynie jako wspomnienie. To niezwykle barwna postać, miejscami przypominająca sienkiewiczowskiego Zagłobę – ma poczucie humoru, jest otyły, lubi dobrze zjeść i wypić, a przy tym jest wspaniałym gawędziarzem i zawadiaką.


Nadto ma fantazję i rozbrajające pomysły oraz życzliwy stosunek do życia i do innych, jednocześnie pozostając oszustem i megalomanem. Motta sir Johna brzmią: „Najcenniejszym składnikiem waleczności jest rozwaga” oraz „Bystry umysł umie ze wszystkiego uczynić użytek; nawet choroby przyniosą mi korzyść”. Zdaniem Wellesa był on dobrym człowiekiem.

,,

Grałem trzykrotnie rolę Falstaffa w teatrze, w różnych spektaklach. Wydaje mi się, że Falstaff jest raczej sprytny niż śmieszny, bardziej mądry niż błazeński (...) To człowiek reprezentujący wartości, które zanikają. Prowadzi walkę już z góry skazaną na niepowodzenie. Nie szuka osobistych korzyści, Jego podstawową cnotą jest dobroć, a jego przywary są w końcu minimalne. (...) I chyba dlatego nie pociągała mnie komiczna strona tej postaci. Im dłużej grałem tę rolę, tym bardziej odczuwałem dobroć, czystość Falstaffa


– powiedział reżyser, cytowany w książce „Orson Wells: Droga do Xanadu” Simona Callowa.

Legendarny twórca, jak zauważył zajmujący się badaniami nad Szekspirem Kenneth S. Rothwell w opracowaniu „Historia Szekspira na ekranie”, w swoim arcydziele „wykracza poza zwykłe majstrowanie przy scenach Szekspira; on masowo je przerabia, transponuje, poprawia i usuwa, a nawet rekonstruuje”.

Lepszy niż „Obywatel Kane”?

Wybitny reżyser nie ukrywał tego, że rzeczywiście zmienił pewne elementy. W roku 1982, na trzy lata przed śmiercią, w wywiadzie, którego udzielił Lesliemu Magaheyowi z BBC, stwierdził, że „Falstaffa” uważa za najlepszy ze swoich filmów, ceniąc obraz wyżej niż nawet „Obywatela Kane’a”.

,,

Gdybym na podstawie jednego filmu chciał dostać się do nieba, to właśnie ten bym zaproponował. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że według mnie jest on najmniej wadliwy; pozwól, że ujmę to w ten sposób. Jest to najbardziej precyzyjny obraz i dobrze oddający to, co próbowałem zrobić. W moim odczuciu »Falstaff« odniósł większy sukces niż jakakolwiek inna produkcja, którą nakręciłem


– powiedział Welles.


Tak również uważa wielu dzisiejszych krytyków, mimo iż w latach 60. obraz – po bardzo dobrym przyjęciu na festiwalu filmowym w Cannes – został zmiażdżony recenzją Bosleya Crowthera z „The New York Timesa”. Tę opinię poparło również wielu jego znajomych ze świata mediów, choć wiedzieli, iż dziennikarz po prostu nie przepadał (z wzajemnością) za reżyserem. To zdecydowało, że amerykański dystrybutor Harry Saltzman zdecydował się nie prowadzić zbyt szeroko zakrojonej kampanii promocyjnej w USA.


Dopiero w kilka lat po premierze „Falstaff” został doceniony przez krytyków. To wtedy Vincent Canby, (również z „The New York Timesa”) napisał, że obraz Wellesa „może być największym filmem szekspirowskim, jaki kiedykolwiek powstał, bez wyjątku”. Tę opinię podzielił później Joseph McBride, który nazwał produkcję „arcydziełem Wellesa, najpełniejszym i najlepiej zrealizowanym wyrazem wszystkiego, nad czym pracował on od czasów »Obywatela Kane’a«”. W 2006 r. Roger Ebert pochwalił film jako „wspaniałe, niewątpliwie jedno z największych dzieł Wellesa”.


Filmowcy zachwycają się do dziś m.in. wspaniale zrealizowaną bitwą Shrewsbury, w której wystąpiło… zaledwie 180 statystów. Reżyser efekt monumentalności starcia osiągnął dzięki znakomitemu montażowi i bardzo pomysłowemu operowaniu kamerą. Ten chaos, nerwy i szybkie ujęcia, jakie obserwujemy, po wielu latach stały się inspiracją dla Mela Gibsona przy kręceniu hitu „Braveheart: Waleczne serce” i dla Stevena Spielberga podczas pracy nad „Szeregowcem Ryanem”.


RS

Więcej na ten temat