Kultura

„Eugeniusz Bodo, naśladowca Chaplina”. Wcale nie „taki zimny drań”

Eugeniusz Bodo ze swoją ukochaną Reri (fot. PAP/ Archiwum)
Eugeniusz Bodo i Nora Ney (fot. PAP/ Archiwum)
podpis źródła zdjęcia

Eugeniusz Bodo żartobliwie śpiewał „już taki jestem zimny drań”, chociaż w rzeczywistości określenia „zimny” lub „drań” wcale nie odzwierciedlały prawdziwej osobowości aktora. Tak naprawdę był on jedną z najbarwniejszych postaci w dziejach polskiej kultury, a także sympatycznym człowiekiem, którego życie niestety zakończyło się w dramatycznych okolicznościach 7 października 1943 r.

ZOBACZ: „Bodo” w TVP VOD

Biograficzny serial „Bodo” można obejrzeć w TVP VOD (fot. TVP)
Biograficzny serial „Bodo” można obejrzeć w TVP VOD (fot. TVP)

Eugeniusza Bodo (a właściwie Bohdana Eugene Junoda), który na świat przyszedł 28 grudnia 1899 r. w szwajcarskiej Genewie, z całą pewnością można nazwać legendą polskiego kina i sceny lat 20. i 30. XX w. Ojciec artysty – Theodor Junod – był szwajcarskim arystokratą z rodu pochodzącego z Francji, który w pewnym momencie historii osiadł w największym mieście Szwajcarii. Matka – Jadwiga Anna Dorota Dylewska – pochodziła ze szlachty mazowieckiej. Poznali się, kiedy mężczyzna przyjechał do Polski z objazdowym kinem i zakochali się w sobie nawzajem. Wkrótce wyjechali do Szwajcarii, do rodziny Theoroda.


Tam urodził im się syn, którym był właśnie przyszły międzywojenny gwiazdor. Razem z dzieckiem wybrali się wkrótce w podróż, którą sam aktor wspominał w rozmowie opublikowanej w 1930 r. w magazynie „Kino”.

,,

Już jako niemowlę zacząłem życie bardzo ruchliwe, dużo podróżowałem. Zjeździwszy całe imperium rosyjskie oraz pogranicze Chin i Persji, gdzie mój śp. ojciec wyświetlał filmy, zawitaliśmy do Polski i osiedliliśmy się tu na stałe. Ojciec utworzył w Łodzi teatr Urania, a mnie kształcono, chcąc zrobić jakiegoś użytecznego członka społeczeństwa


– opowiadał Bodo.

Rodzice wysłali młodego chłopca, by uczył się w szkole handlowej, a w międzyczasie ojciec pozwalał mu występować przed publicznością w swoim iluzjonie. Tam po raz pierwszy jego występ zobaczył Ludwik Starski, który po latach napisał dla artysty słynną piosenkę „Zimny drań” i wiele innych tekstów. Przyszły pisarz miał wówczas 6 lub 7 lat i nudził się podczas przedstawienia.

,,

Tak naprawdę to zachwycił mnie dopiero numer nazwany »10-letni kowboj Bodo – cudowne dziecko XX wieku«. Kunsztyki, jakie wyczyniał z lassem i rewolwerami nabitymi prawdziwą amunicją, budziły zachwyt całej sali. Na koniec zatańczył dżiga (ale jak!) i zaśpiewał ładnym głosem »Yankee-Doodle«. Chłopiec w kowbojskim kostiumie był synem właściciela. Za niespełna 8 lat sceniczne imię przejął jako artystyczny pseudonim


– wspominał Starski po wielu latach.


Matka i ojciec nie widzieli jednak syna w zawodzie artysty i marzyli, że zdobędzie poważny i szanowany zawód. Niestety młody Eugeniusz niespecjalnie przykładał się do nauki, a na dodatek mdlał na widok krwi. To definitywnie położyło kres planom Jadwigi, która widziała swojego jedynaka w roli lekarza. Nie radził sobie również z matematyką, więc i zawód handlowca, o jakim myślał dla niego Theodor, nie był mu pisany. Finalnie postanowili, że zostanie kolejarzem, co w ogóle nie spodobało się młodemu mężczyźnie.


Niechęć do zawodu, który wybrali mu rodzice, i do kolejnych ich pomysłów sprawiła, że w wieku 18 lat pod osłoną nocy uciekł z domu na dworzec, zabrawszy w walizce jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, i wsiadł do pierwszego pociągu, jaki zobaczył. Ten, jak się po chwili zorientował, jechał w kierunku Poznania. Mając w kieszeni zaledwie trochę pieniędzy, od razu rozpoczął poszukiwania pracy i znalazł ją przy kasie teatru Apollo. Zawód biletera nie był jednak tym, o czym marzył, więc szybko zaczął zabiegać o rolę na scenie i wkrótce dostał ją, choć wystąpił jedynie jako statysta.

„Pan Bodo, naśladowca Chaplina”

Tak zaczęła się jego wielka kariera, na której prawdziwy rozbłysk musiał jednak poczekać jeszcze jakiś czas, a mianowicie do 1919 r., kiedy w Warszawie poznał swojego rówieśnika, słynnego Ludwika Sempolińskiego.

,,

Był doskonałym tancerzem i świetnym piosenkarzem, bardzo muzykalnym, choć głosu nie miał nadzwyczajnego. Do osiągniętych później rezultatów było jeszcze wtedy daleko. Nawet nie miał własnego fraka. Kiedy wyjechał z Warszawy, posyłałem mu moje piosenki, bo nie stać go było na kupno


– wspominał jeden z najwybitniejszych aktorów okresu międzywojennego w autobiografii „Wielcy artyści małych scen”.

Mimo że ich „przyjaźń trwała jedynie przez lato”, pomógł nowemu koledze dostać angaż w teatrze Bagatela. Wkrótce na jego deskach pojawił się legendarny dziś kabaret „Qui pro Quo”, który przyniósł artyście pierwszą sławę. Talent Bodo został szybko doceniony przez publiczność. Młody Eugeniusz niemal z miejsca stał się ulubieńcem widowni i zaczął przekuwać swoją popularność na wymierne korzyści finansowe oraz towarzyskie.

ZOBACZ: Mieczysław Fogg, Hanka Ordonówna i Jan Kiepura. Te przedwojenne gwiazdy zyskały sławę na świecie

Eugeniusz Bodo w otoczeniu wielbicieli (fot. wikimedia/ Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Eugeniusz Bodo w otoczeniu wielbicieli (fot. wikimedia/ Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Największe uznanie i prawdziwą sławę przyniósł mu jednak rok 1925. To wtedy wystąpił w filmie „Rywale”, który był jednocześnie jego kinowym debiutem. Obraz Henryka Szaro okazał się prawdziwym sukcesem kasowym i zachwycił zarówno widzów, jak i krytyków. Ci wprost rozpływali się nad kapitalną kreacją Bodo. Doskonale bawił się na nim również znany z ciętego języka Karol Irzykowski

,,

Pan Bodo, naśladowca Chaplina w kabarecie, sam okazał się talentem à la Chaplin i Lloyd. Kto parodiuje, ten się uczy i wczuwa. Posądzam go też o autorstwo niektórych kawałków. Scenka, w której się charakteryzuje na jogiego, zagrana mistrzowsko


– brzmiał fragment jego recenzji, którą sam przytoczył w książce „Dziesiąta Muza”.


Występ otworzył Bodo drzwi do wielkiej kariery i salonów warszawskiej śmietanki towarzyskiej. Zagrał później jeszcze w ponad trzydziestu innych produkcjach. Firmował swoją twarzą różnorakie produkty, w tym krawaty Chojańskiego oraz zaczął nagrywać płyty muzyczne. Nie wszystkim podobał się wizerunek Eugeniusza i jego zachowanie na scenie – nie lubił go m.in. Adolf Dymsza, który uważał że Bodo nie jest ani dobrym aktorem, ani piosenkarzem o dużych umiejętnościach.

Miłość, szpiegostwo i śmierć

Jednak u większości ludzi, którzy się z nim spotykali, budził sympatię. Mimo iż stał się sławny, daleko mu było do osoby naburmuszonej i nadętej; działo się wręcz przeciwnie. Artysta był bardzo koleżeński, przyjazny i serdeczny. Niektórzy zazdrościli mu powodzenia u kobiet – okazał się ich niepoprawnym miłośnikiem, a jego miłosne podboje, romanse oraz związki – w tym najsłynniejszy z Tahitanką o imieniu Reri – często opisywano w prasie.

Eugeniusz Bodo z Reri (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Eugeniusz Bodo z Reri (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Tak naprawdę jednak najważniejszą z kobiet w jego w życiu była matka, którą kochał bezgranicznie. Mimo że po rozwodzie rodziców więcej kontaktów miał z ojcem, aniżeli z nią. Naprawił to, kiedy stał się człowiekiem majętnym – wówczas Jadwiga zamieszkała z nim i jego słynnym dogiem o imieniu Sembo.

Eugeniusz Bodo ze swoim dogiem (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Eugeniusz Bodo ze swoim dogiem (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Aktor zamierzał następnie wyjechać do USA, ale nie zdążył – został aresztowany przez NKWD 26 czerwca 1941 r. Ze względu na posiadanie szwajcarskiego obywatelstwa Sowieci podejrzewali go o szpiegostwo. Dalsze losy Bodo przez wiele lat pozostawały nieznane – dopiero po upadku ZSRR udało się ustalić, że zmarł 7 października 1943 r., schorowany i zamęczony w obozie pracy.


RS

Więcej na ten temat