Amerykański aktor Viggo Mortensen, który wielką popularność zdobył dzięki roli Aragona we „Władcy Pierścieni”, 20 października skończył 65 lat. Trzykrotnie nominowany do Oscara artysta, podobnie jak jego bohater, jest prawdziwym obieżyświatem. Nie wszyscy wiedzą, że zanim przeprowadził się do USA, mieszkał m.in. w Argentynie, Wenezueli i Danii.
Viggo Mortensen, wbrew powszechnemu mniemaniu wielu osób, nie urodził się w Danii. Na świat aktor przyszedł 20 października 1958 r. w Nowym Jorku. Jego matka Grace Gamble była Amerykanką, zaś ojciec Viggo Peter Mortensen senior – Duńczykiem. Para poznała się w Norwegii, kiedy mężczyzna odwiedzał swoją matkę, rodowitą Norweżkę. Jego przyszła żona również miała mieszane korzenie – jej dziadek był Kanadyjczykiem. Na krótko przed ślubem rodzice przyszłego gwiazdora osiedlili się w Stanach Zjednoczonych, a później przeprowadzili się, już z dziećmi, do Wenezueli. Tam nie zagrzali miejsca zbyt długo i przenieśli się najpierw do Danii, a następnie do Argentyny, gdzie ojciec Viggo był zarządcą na ranczach i farmach kurczaków.
– Dużo podróżowałem i posiadanie takiego pochodzenia prawdopodobnie zwiększało szansę, że jako dorosły pozostanę ciekawy ludzi, którzy są inni. Dzieci bawią się razem z różnymi dziećmi; po prostu wskakują do akcji – w pewnym sensie są nieskrępowane. Kiedy się starzejesz, zaczynasz utykać na swoich drogach; tak jak stajesz się sztywniejszy fizycznie, stajesz się również sztywniejszy psychicznie i bardziej ograniczony, chyba że podejmiesz świadomy wysiłek, aby zachować elastyczność. Posiadanie mieszanego pochodzenia i czucie się trochę jak ryba w wodzie w większości miejsc może być zaletą. Z pewnością uważam, że to pomaga w grze aktorskiej, ponieważ aktor tym właśnie się zajmuje. Na swoją pracę patrzę jak na świat. Z punktu widzenia innego niż mój, czasem radykalnie odmiennego – wspominał dzieciństwo artysta w rozmowie z „Interview Magazine”.

,,Przeprowadziliśmy się z Argentyny do północnej części Nowego Jorku, niedaleko granicy z Kanadą, i nie było tam nikogo, kto mówiłby po hiszpańsku, a ponieważ nie było wtedy internetu, nawet telewizji kablowej, straciłem kontakt z przyjaciółmi z dzieciństwa i kulturę, w której wychowywałem się przez pierwszą dekadę. To się teraz nie zdarza. Obecnie jest mnóstwo ludzi z najróżniejszych środowisk, którzy mówią najróżniejszymi językami; nawet w bardziej odległych obszarach znajdziesz na przykład ludzi mówiących po hiszpańsku. Dzięki internetowi, telewizji satelitarnej i światowi cyfrowemu można być w kontakcie, poznawać innych ludzi już od najmłodszych lat
– podkreślił we wspomnianym wywiadzie.
W poznawaniu innych kultur z pewnością pomaga mu fakt, że jest poliglotą. Włada biegle aż siedmioma językami. Oprócz duńskiego, angielskiego i hiszpańskiego potrafi również czytać, pisać i mówić w języku francuskim, katalońskim i arabskim.
„Moja mama cały czas zabierała mnie do kina”
Mimo pewnych trudności adaptacyjnych aktor odnalazł się w Stanach Zjednoczonych, choć przez szkolnych kolegów wspominany jest jako odludek. Wzbudzał jednak szacunek, ponieważ doskonale pływał i był kapitanem szkolnej drużyny pływackiej.
,,Zawsze trzymałem się z daleka. Miałem przyjaciół, ale... nie przepadałem za chodzeniem na imprezy i tańce. Nigdy bym nie pomyślał, że wystąpienia przed publicznością będą należeć do obszaru moich zainteresowań jako osoby dorosłej

,,Wydaje mi się, że czytałem pierwszą stronę »Davida Copperfielda« Dickensa, a oni ciągle powtarzali: »Głośniej! Głośniej!«. I po prostu się przestraszyłem. Nie zrozumieli mnie, bo bełkotałem, więc po prostu zamknąłem książkę, wybiegłem i powiedziałem, że to koniec

,,Nigdy bym nie pomyślał, że zostanę aktorem, ale zawsze kochałem filmy. Moja mama cały czas zabierała mnie do kina... do Watertown, cały czas tam chodziliśmy. Zawsze fascynowały mnie poruszające historie i chciałem w jakiś sposób zaangażować się w ten świat. Oglądasz film. Przenosi cię lub zabiera gdzieś, a na końcu zapalają się światła. Wychodzisz na ulicę i myślisz: »O cholera. Jest środek zimy, a ja jestem w Watertown w stanie Nowy Jork. Nie jestem w Arabii na wielbłądzie«
Kierowca TIR-a, sprzedawca kwiatów, kelner. Wszystkie prace Mortensena
Finalnie z bardzo dobrymi wynikami ukończył edukację, zdobywając licencjaty z iberystyki i polityki na St. Lawrence University w Canton w stanie Nowy Jork. Następnie wyjechał do Europy i zamieszkał w Hiszpanii, a później w Anglii i Danii. Na Starym Kontynencie pracował m.in. jako kierowca samochodów ciężarowych i… sprzedawca ulicznych kwiatów. Marzył o zostaniu pisarzem, ale ówcześnie na tym polu odniósł jedynie niewielkie sukcesy, które nie pozwoliły mu na odpowiedni zarobek.
Miłość do nieznanej dziś światu z imienia i nazwiska dziewczyny sprawiła, że zdecydował się wrócić do USA. Następnie zapisał się na studia aktorskie w Warren Robertson’s Theatre Workshop. Jednocześnie, aby utrzymać się w Nowym Jorku, podjął pracę kelnera. Na pierwsze role nie musiał czekać długo – występował jako aktor drugoplanowy w wielu produkcjach, począwszy od roku 1985. Niewielkie epizody zagrał m.in. w „Życiu Carlita” z Alem Pacino, „Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną III”, „Miami Vice”. Pierwsze uznanie zdobył za kreację Johna Urgayle’a w „G.I. Jane” z Demi Moore. (Tę produkcję można obejrzeć obecnie w TVP VOD). Później zagrał w kryminale „Morderstwo doskonałe” z Michaelem Douglasem i Gwyneth Paltrow.
To właśnie ten występ sprawił, że zainteresował się nim Peter Jackson. Co ciekawe, to nie Mortensen, ale Stuart Townsend został początkowo obsadzony w roli Aragorna. Znany z „Ligi niezwykłych dżentelmenów” i komedii „Wszystko o Adamie” irlandzki aktor nie przypadł jednak do gustu producentom i zmusili oni reżysera do poszukania innego odtwórcy kreacji przyszłego króla Gondoru.
Malarz, poeta i muzyk
Mortensen, niezaznajomiony wówczas z twórczością Tolkiena, mocno się wahał, czego z kolei nie mógł zrozumieć jego 10-letni syn Henry, który był fanem „Władcy Pierścieni”. Chłopiec błagał ojca, aby przyjął propozycję. Ten uległ synowi i na kilka miesięcy przeprowadził się do Nowej Zelandii, w której nagrodzone kilkunastoma Oscarami dzieło Jacksona było kręcone. Kreacja Viggo okazała się wybitna, a jego kariera od momentu powstania trylogii Jacksona ruszyła z kopyta i uczyniła go jednym z najpopularniejszych aktorów XXI w.
Trudno uwierzyć, ale nie został za swoją rolę nominowany do Oscara. Mimo to później aż trzy razy walczył o statuetkę – za występ we „Wschodniej obietnicy”, a później w „Captain Fanstastic” oraz za świetną rolę w dostępnym w TVP VOD komediodramacie „Green Book”. Aktor ma na koncie również znakomite kreacje w „Historii przemocy”, „Hildago – ocean ognia”, „Trzynastu życiach” i „Armii Boga”.
Popularność zapewniła mu duże dochody, dzięki którym mógł realizować swoje pozostałe pasje. Nie wszyscy wiedzą, że Mortensen jest nie tylko aktorem, ale również malarzem, fotografem i poetą. Ma ponadto własne wydawnictwo Perceval Press promujące prace i książki niezależnych artystów. Zdarza mu się również komponować muzykę i śpiewać.
RS
Żródła:
https://www.interviewmagazine.com/film/viggo-mortensen
https://www.syracuse.com/entertainment/2021/02/viggo-mortensen-says-new-movie-is-a-salute-to-upstate-ny-family-dementia-battle-interview.html