Kultura

„Jest coś we mnie z czasów minionych”. Anna Radwan o roli w „Zatoce szpiegów”

W serialu „Zatoka szpiegów” Anna Radwan zagrała Różę Neumann, matkę młodego oficera Abwehry Franza Nuemanna. Fot. Materiały prasowe TVP
W serialu „Zatoka szpiegów” Anna Radwan zagrała Różę Neumann, matkę młodego oficera Abwehry Franza Nuemanna. Fot. Materiały prasowe TVP
podpis źródła zdjęcia

Jest cenioną aktorką teatralną i ekranową. Choć ostatnio często otrzymuje role matek w produkcjach historycznych, to postać Róży Neumann w „Zatoce szpiegów” jest zupełnie inna. Dlaczego? O tym opowiada w wywiadzie sama Anna Radwan, która zagrała matkę głównego bohatera. Serial Telewizji Polskiej możemy oglądać w TVP1 i na platformie TVP VOD.

ZOBACZ: „Zatoka szpiegów” w TVP VOD

Michał Jędrzejczak: W serialu „Zatoka szpiegów” wcieliła się Pani w Różę Neumann. Z jednej strony wydaje się, że jest ona opiekunką ogniska domowego, a z drugiej w jej życiu pojawia się miłość i chęć zmiany, kiedy powraca dawny ukochany. Jaka tak naprawdę jest Pani bohaterka?


Anna Radwan: Bardzo trafnie pan to ujął. Rzeczywiście z jednej strony matka, a z drugiej tajemnicza osoba z bardzo burzliwą przeszłością, i myślę, że charakterna. To nie jest cukierkowa postać. Ze scenariusza możemy się trochę dowiedzieć o jej przeszłości oraz tragicznej, niespełnionej miłości, a także o dziwnych okolicznościach, które spowodowały, że ta miłość musiała się zakończyć. Życie potoczyło się zupełnie inaczej. Oczywiście bardzo duży wpływ miały na to wydarzenia historyczne, uwarunkowania społeczne, ale też bardzo pragmatyczny rys charakteru mojej postaci, Róży. Z wielką przyjemnością przeczytałam scenariusz. Bardzo się ucieszyłam, że wzięto mnie pod uwagę do tej roli. To była wspaniała współpraca. Po raz pierwszy spotkałam się z reżyserem Michałem Rogalskim. Fantastyczny człowiek o niezwykłej kulturze, który świetnie wyczuwa intensywność i skuteczność dialogu pomiędzy aktorami. Wspaniale ich prowadzi. Bardzo się cieszę, że dane mi było wziąć udział w tym serialu.


Zagrała Pani matkę głównego bohatera Franza Neumanna, w którego wcielił się Bartosz Gelner. Jak się Państwu współpracowało przy „Zatoce szpiegów”? Stworzyliście na ekranie bardzo bliską, szczerą relację. Już wcześniej mieliście okazję razem pracować.


Mieliśmy okazję razem pracować, ale nie zdarzyło nam się jeszcze zagrać tak bezpośrednio, twarzą w twarz. Pamiętam Bartka jeszcze z czasów studenckich. Jestem wykładowcą w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych już od dłuższego czasu, ale akurat z rokiem Bartka nie miałam zajęć. Oczywiście mijaliśmy się na korytarzu. Potem spotkaliśmy się w Nowym Teatrze w Warszawie, w spektaklach w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Jednak nie mieliśmy wcześniej tej frajdy, żeby wspólnie zagrać tak blisko siebie. „Zatoka szpiegów” to było nasze pierwsze spotkanie. Może zabrzmi nieskromnie, ale ja widzę ten szczególny rodzaj porozumienia pomiędzy nami. Myślę, że to nie tylko z powodu wspólnej krakowskiej przeszłości. Po prostu zdarza się czasami między aktorami coś w rodzaju wspólnej chemii, choć w pracy spotykają się po raz pierwszy. Widzę, że nasza relacja jest świetnie wypełniona na ekranie. Ta bliskość rzeczywiście jest bardzo prawdziwa.


Jak Pani wspomina pracę na planie?


Praca była wspaniale zorganizowana. Moje wielkie podziękowania dla produkcji. Atmosfera cudowna, niezwykle twórcza. Pomimo wielu dramatycznych zwrotów również w moim wątku było dużo uśmiechu, radości i zawodowej frajdy ze spotkania. Czułam, że bierzemy udział w czymś naprawdę ważnym, istotnym, sprawiającym nam dużą satysfakcję zawodową, ale też ludzką. Mieliśmy bowiem fajne spotkania na bardzo wielu poziomach: wspaniała charakteryzacja, wspaniałe kostiumy, pion operatorski ze wspaniałym Maciejem Lisieckim na czele, pion oświetleniowy, dźwiękowy… wspaniały catering. Organizacja była naprawdę wybitna.

Roża Neumann, w którą wcieliła się Anna Radwan, jest żoną niemieckiego oficera policji. Fot. Tomasz Urbanek/TVP
Roża Neumann, w którą wcieliła się Anna Radwan, jest żoną niemieckiego oficera policji. Fot. Tomasz Urbanek/TVP

Czy któraś ze scen sprawiła Pani największą trudność?


Największą trudność sprawiła mi scena, kiedy Franz przychodzi i zwierza się z tego, że współpracuje z aliantami. Wyjawia też dramatyczną prawdę o śmierci młodszego brata, czyli mojego drugiego syna. To była bardzo trudna i wymagająca scena dla Bartka. Dla mnie też, ale przede wszystkim z dużym zachwytem patrzyłam na niego. Wielkie gratulacje i brawa dla niego, ta scena wzbogaca jego postać o bardzo ludzki wymiar. Pokazuje moment, kiedy się rozpada i nie panuje nad swoimi emocjami, w przeciwieństwie do innych scen.


Jednak zdecydowała się Pani obejrzeć kilka odcinków. Mówiła Pani kiedyś w wywiadach, że niezbyt lubi oglądać siebie na ekranie.


Ja naprawdę nie lubię na siebie patrzeć, ale byłabym hipokrytką, gdybym powiedziała, że nie oglądam. Tak, oglądałam, i to nawet z wyprzedzeniem. Jak tylko w niedzielę po emisji danego odcinka pojawia się w TVP VOD przedpremierowo następny odcinek, oglądam!


Pani bohaterkę spotyka wiele bólu i cierpienia. W jednym z wywiadów wspominała Pani, że ekranowe matki w polskich produkcjach są często straumatyzowane i że to trochę przeszkadza. Dlaczego więc zdecydowała się Pani na zagranie tej bohaterki?


Pomyślałam sobie, że nie będę jej dodatkowo traumatyzować, co nie znaczy, że jest ona jakimś stalowym, zimnym konstruktem. Poza tym pałam szczególnym sentymentem do historycznych filmów i seriali, a także do Trójmiasta, mimo że z krwi i kości jestem krakowianką. Dzieje ziem północnych są naprawdę niezwykle fascynujące. „Zatoka szpiegów” dotyka właśnie historii wojennej tej części Polski. Mam za sobą też poznawanie niezwykłych historii, życiorysów ludzi zamieszkujących tereny Kaszub, co było potrzebne przy realizacji „Kamerdynera” Filipa Bajona, który przedstawiał wyjątkowe wydarzenia tych ziem, i to na przestrzeni od I do II wojny światowej. Obecnie czytam dla Radia Kraków fragmenty powieści Ishbel Szatrawskiej pod tytułem „Toń”. Jest w niej ukazana niezwykła historia ziem mazurskich, kurpiowskich, całego kotła etnicznego ziem północno-wschodnich. To bardzo tragiczna historia i mam wrażenie, że niezbyt dobrze znana. Nie ukrywam, że świetnie czuję się w nieco mniej współczesnym kostiumie. To nie znaczy, że odmawiam udziału w rzeczach bardzo współczesnych. Jednak jest coś w czasie przeszłym, z którego my aktualnie powinniśmy wyciągnąć lekcję historyczną i wnioski na przyszłość czyli – jak to się mówi w Krakowie – „na zaś”. Mam poważne wątpliwości, czy potrafimy dobrze zrozumieć tę lekcję.

ZOBACZ: „Kamerdyner” w TVP VOD

W „Kamerdynerze” Anna Radwan zagrała hrabinę Gerdę von Krauss. Fot. Rafał Pijański/Kinetik PL
W „Kamerdynerze” Anna Radwan zagrała hrabinę Gerdę von Krauss. Fot. Rafał Pijański/Kinetik PL

Często otrzymuje Pani role matek, ostatnio głównie w produkcjach historycznych. Nie tylko w „Kamerdynerze”, ale też w filmie „Marzec ‘68” czy jego serialowej wersji „Kres niewinności”. Jak Pani sądzi, dlaczego reżyserzy widzą w Pani ten typ bohaterek?


Proszę im zadać to pytanie. Widocznie coś jest we mnie takiego z czasów minionych. Żartobliwie mówię, że to są role matek amantek, z pięknymi, tragicznymi życiorysami, kobiety przegrane, chociaż harde. Nie wiem… widocznie… muszę mieć coś, co kojarzy się z wizerunkiem, jakimś konstruktem psychofizycznym adekwatnym dla czasów minionych.

ZOBACZ: „Kres niewinności” w TVP VOD

Jest Pani chyba osobą bardzo zajętą: wykłada na Akademii Sztuk Teatralnych, gra w Starym Teatrze w Krakowie, czasem w Nowym Teatrze w Warszawie i jeszcze kręci filmy oraz seriale. Jak Pani to łączy?


To jest tak: albo się pali na wszystkich frontach i człowiek nie wie, w co ręce włożyć, albo jest bardzo długi okres ciszy. Wtedy można się zregenerować i skupić na jednym polu aktywności zawodowej i jemu poświęcić. Naprawdę nie narzekam. Jestem bardzo wdzięczna, jak spadnie mi dużo na głowę, i bardzo jestem wdzięczna, kiedy mam chwilę ciszy.


Jak już wspominaliśmy, wykłada Pani na Akademii Sztuk Teatralnych i obserwuje osoby, które są na początku aktorskiej drogi. Czy teraz trudniej wchodzi się w ten zawód niż 30 lat temu, kiedy Pani zaczynała?


Z mojej perspektywy patrząc, wydaje się, że jest im trudniej. W ogóle jest im trudniej żyć. Tempo życia bardzo gwałtownie przyspieszyło. Zwiększyła się ilość i jakość bodźców w porównaniu do tych, które ja pamiętam ze swojej młodości czy też z czasów studenckich, czy pierwszych kroków w zawodzie. Myślę, że czyha bardzo wiele pokus i łatwych, szybkich zadań. W moim odczuciu nie do końca pozwalają one na to, żeby młody człowiek, który wchodzi w bardzo trudny i wymagający zawód, mógł się dobrze poczuć i zrozumieć, czym jest to, co by chciał w życiu robić, co jest dla niego rozwojowe, a co niekoniecznie. Młode osoby mają na pewno o wiele trudniej.


Jakie wyzwania zawodowe stoją przed Panią? Nad czym Pani teraz pracuje?


Teraz mam okres ciszy. Chyba czeka coś na mnie w teatrze, ale oficjalnie nie zawieszono jeszcze obsady, więc na razie nie mogę nic powiedzieć; chociaż jestem po jakichś wstępnych, nieoficjalnych rozmowach. W akademii zaczyna się kolejny semestr. Spotkanie z kolejną grupą młodych ludzi. W tym semestrze będę prowadziła przedmiot, który nazywa się „piosenka”, z całym pierwszym rokiem wydziału aktorstwa dramatycznego. Spotkam się w zupełnie innej relacji z Oskarem Wojciechowskim, moim ekranowym młodszym synem, który zginął dramatycznie w serialu „Zatoka szpiegów”. Teraz już nie matka i syn, tylko profesorka i student. Ostrzę sobie apetyt!

W serialu „Kres niewinności” Anna Radwan zagrała Elżbietę Bilską, której rodzina jest represjonowana z powodu antysemickich wydarzeń w marcu 1968 r. Fot. Materiały prasowe TVP
W serialu „Kres niewinności” Anna Radwan zagrała Elżbietę Bilską, której rodzina jest represjonowana z powodu antysemickich wydarzeń w marcu 1968 r. Fot. Materiały prasowe TVP

MJ

Więcej na ten temat