Kiedy słyszymy jego nazwisko, na myśl od razu nasuwają nam się skojarzenia takie jak „pionier polskiej transplantologii” czy „pierwszy przeszczep serca w Polsce”. A przecież ten wybitny lekarz i naukowiec zrobił dla rodzimej medycyny znacznie więcej. 8 marca 2024 r. wypada 15. rocznica jego śmierci. Warto przypomnieć sobie nie tylko drogę Zbigniewa Religii do kardiologicznej rewolucji, lecz również to, co wszyscy jako pacjenci mu zawdzięczamy.
Zbigniew Religa po ukończeniu szkoły w 1956 r. marzył, żeby dostać się na studia filozoficzne lub dziennikarskie. W szkole nie był bowiem orłem i zamiast siedzieć nad książkami, wolał spędzać czas z kolegami. Do tego, żeby mimo wszystko przyłożył się do nauki i zdał maturę, namówili go rodzice. To oni również tłumaczyli mu, że humanistyczne kierunki są mało praktyczne i o wiele lepiej będzie, jeśli wybierze medycynę. Choć nie wierzył, że dostanie się na studia, egzaminy na Akademię Medyczną w Warszawie zdał za pierwszym razem. Po jej ukończeniu rozpoczął pracę w Szpitalu Wolskim, gdzie uzyskał I i II stopień z zakresu chirurgii i do 1970 r. pełnił tam także funkcję zastępcy ordynatora.
Jego pierwszą samodzielnie wykonaną operacją było wycięcie wyrostka robaczkowego. W tamtym momencie młody Religa zapewne jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że jego powołaniem będzie coś o wiele większego.

Nauka u najlepszych lekarzy
Po uzyskaniu specjalizacji II stopnia zdecydował się dalej rozwijać. W 1973 r. zdał egzaminy w Educational Commision for Foreing Medical Graduates i uzyskał stypendium w Mercy Hospital w Nowym Jorku, gdzie pracował pod okiem prof. Adama Wesołowskiego. To doświadczenie sprawiło, że gdy wrócił do Polski, był pierwszym i jedynym lekarzem, który potrafił operować m.in. tętnice kręgowe.
Religa nie zabawił długo w rodzimym kraju i w 1975 r. złożył prośbę o przyjęcie go do szpitala w Detroit w USA na oddział kardiochirurgii. W trakcie tego wyjazdu poznał Adriana Kantrowitza, który w 1967 r. jako pierwszy lekarz w Stanach Zjednoczonych dokonał przeszczepu serca. Polak pracował pod jego okiem i intensywnie zgłębiał umiejętności kardiochirurgiczne. Doświadczenie, jakie zdobył w trakcie pobytu w USA, sprawiło, że po powrocie Religa był najlepiej wyszkolonym lekarzem w kraju, przygotowanym do ratowania życia pacjentów, którzy mieli problemy z chorobami sercowo-naczyniowymi.
Wielkie plany i jeszcze większy upór
Poza wielką wiedzą i doświadczeniem wyróżniały go także upór i determinacja. Dlatego zdecydował, że chce nie tylko przeprowadzić udaną transplantację serca w Polsce, ale również uczynić tę operację czymś powszechnym. Nie był co prawda pierwszym Polakiem, który miał tego dokonać (w 1967 r. tę próbę podjęli prof. Jan Moll wraz z prof. Dziatkowiakiem oraz prof. Rybińskim), ale to właśnie jemu udało się pokonać przeciwności zarówno techniczne, jak i mentalne.
Warto wiedzieć, że jeszcze w latach 50. XX w. kardiochirurgia nie miała pochlebnej opinii nawet w środowisku lekarskim. Uważano, że w sercu człowieka znajduje się jego dusza, a więc jest ono największą świętością, której nie wolno ruszać. Z kolei lekarzy, którzy decydowali się na operacje tego narządu, skazywano na wykluczenie z zawodu. Oburzenie wzbudzał także fakt, że dawcami byli pacjenci, u których ono wciąż biło. Choć pojęcie śmierci mózgu było już w tych czasach znane, ludzie nie rozumieli, że człowiek mógł być martwy, nawet jeśli jego serce w piersi wciąż pompowało krew.

Dokonać niemożliwego
Religa mimo wszystko zdecydował, że chce podjąć się wyzwania, jakim był przeszczep serca. Żeby zrealizować swój plan, musiał stworzyć własny zespół, i to z dala od Warszawy. Wybrał szpital w Zabrzu, gdzie lata później stworzył najlepszy ośrodek kardiochirurgiczny w Polsce. Ponieważ jednak był jedynym lekarzem w kraju, który wykonywał operacje naczyniowe i kardiochirurgiczne, wiedział, że musi nie tylko znaleźć odpowiednich ludzi do współpracy, ale także ich wyszkolić.
W końcu 5 listopada 1985 r. postawił na swoim i przeprowadził pierwszą w Polce udaną transplantację serca.
,,Po raz pierwszy pobraliśmy bijące jeszcze serce, wbrew dużemu oporowi ze strony środowiska lekarskiego. Wcześniej przeprowadzano wprawdzie w Polsce przeszczepy nerek, ale organy te pobierano wyłącznie od osób, których serce przestało już pracować. Uważano bowiem, że człowiek, którego serce bije, jest wciąż żywy [1]

Do celu za wszelką cenę
Wkrótce okazało się też, że Religa nauczył się w USA nie tylko operować, ale i wykorzystywać siłę mediów. Tuż po skończonej listopadowej operacji zawiadomił prasę i radio. Szybko dostał się na usta całej Polski – udzielał wywiadów oraz odbierał gratulacje. Entuzjazm nie minął nawet wtedy, gdy kilka dni po przeszczepie pacjent zmarł. Wiadomo było bowiem, że operacja się udała, a powodem zgonu okazała się wątroba, która zareagowała krwotokiem na leki przeciwodrzutowe. Następny pacjent umarł miesiąc po przeszczepie – w tym przypadku zawiniły nerki. W sumie profesor przeprowadził 11 zabiegów, które – mimo prawidłowej procedury – z innych przyczyn doprowadzały do śmierci operowanych.
Mimo niepowodzeń ambitny lekarz nie poddawał się i dążył do sukcesu. Podczas jednej z operacji w 1987 r. towarzyszył mu James L. Stanfield, fotograf z „National Geographic”. To właśnie on jest autorem słynnego zdjęcia profesora, który siedzi na sali operacyjnej wycieńczony po kilkunastogodzinnym przeszczepie serca, a mimo wszystko uważnie patrzy na monitor pokazujący pracę narządu po transplantacji u pacjenta. W kącie sali śpi skrajnie wycieńczony asystent. Ten trwający kilkanaście godzin przeszczep okazał się pełnym sukcesem, a pacjent żyje do dziś.
,,Po 23 godzinach i po 22 rolkach filmu fotograf James Stanfield wiedział, że w końcu wykonał perfekcyjne zdjęcie. Udało mu się złapać niespokojny wzrok Religi, który śledził funkcje życiowe pacjenta po przeszczepie [2]
– tak magazyn pisał o historii zdjęcia, które zostało uznane za najlepszą fotografię roku. Kilkanaście lat później „National Geographic” wybrał je także jako jedną ze stu najważniejszych fotografii w historii.
W 1991 r. za sprawą Religii nastąpiła w Polsce kolejna kardiologiczna rewolucja. Profesor po raz pierwszy podłączył sztuczne serce u chorego oczekującego na dawcę narządu – z pełnym powodzeniem. W tym samym roku założył Fundację Rozwoju Kardiochirurgii, której zadaniem jest wdrażanie najnowszych metod leczenia chorób serca, a także działalność naukowo-badawcza i tworzenie programów rozwojowych dla kadr medycznych z całego świata.
Dobro pacjenta zawsze na pierwszym miejscu
Poza medycyną Religa zajmował się również polityką. W 2005 r. został ministrem zdrowia. Za swój cel obrał uzdrowienie polskiej służby zdrowia. W okresie pełnienia przez siebie tej funkcji wielokrotnie podkreślał, jak ważna jest w naszym kraju kardiologa. Powoływał się wtedy na dane, według których choroby sercowo-naczyniowe już w latach 80. były główną przyczyną nagłych zgonów. W swoich działaniach koncentrował się także na zatorowości płucnej, chirurgii naczyń wieńcowych, transplantologii, ale też na pracy nad sztucznym sercem i zastawką biologiczną.
W wypowiedziach publicznych równie często podkreślał, jak bardzo ważna jest profilaktyka. Sam jednak bagatelizował własne zdrowie i pewnego dnia usłyszał diagnozę: rak płuc. Chorobę wykryto we wczesnym stadium dzięki sekretarce Religii, która namówiła go na badania. W 2007 r. profesor poddał się operacji, ale dwa lata później nowotwór go pokonał.
Zbigniew Religa pozostawił polską kardiochirurgię na niezwykle wysokim poziomie. Tchnął również w lekarzy wiarę, że wystarczy upór, aby dokonywać przełomów w medycynie. Wszystkim pacjentom dał z kolei nadzieję, że bez względu na swój stan mają szansę na drugie życie. Jedni i drudzy mieli w nim dobrego przyjaciela, który na co dzień kierował się łacińską zasadą „Salus aegroti suprema lex esto” – „Dobro chorego najwyższym prawem”.
Źródła cytatów:
1. „20 lat temu przeprowadzono w Polsce pierwszą udaną transplantację serca”, naukawpolsce.pl (dostęp z dnia 7.03.2024)
2. „38 lat temu Zbigniew Religa po raz pierwszy pomyślnie przeszczepił serce pacjentowi. To zdjęcie przeszło do historii”, national-geographic.pl (dostęp z dnia 7.03.2024).