Kultura

„Pokochałem polską muzykę punkrockową” – Ignacy Liss o „Idź pod prąd” [NASZ WYWIAD]

Zdjęcie przedstawia Ignacego Lissa – odtwórcę głównej roli w filmie „Idź pod prąd”. Ma kręcone, ciemne włosy i jest ubrany w brązową skórzaną kurtkę oraz szalik w jasne wzory. Patrzy prosto w obiektyw, z lekkim, spokojnym wyrazem twarzy. W tle widać rozmyty plakat filmowy z napisem „Idź pod prąd”. Film „Idź pod prąd” wejdzie do kin 27 września.
Ignacy Liss zagrał główną rolę w filmie „Idź pod prąd” Wiesława Palucha o zespole KSU. Fot. Jacek Kurnikowski/ AKPA
podpis źródła zdjęcia

Jest jednym z najbardziej obiecujących aktorów młodego pokolenia w Polsce. Ma już na swoim koncie kilka ważnych ról, ale film „Idź pod prąd” jest dla niego szczególnie istotny. Ignacy Liss opowiedział o pracy nad filmem, o zespole KSU i o tym, jak stawał się ekranowym Siczką. Kinowa premiera „Idź pod prąd” odbędzie się 27 września.

Michał Jędrzejczak: Czy muzyka punkrockowa była Ci bliska przed przystąpieniem do pracy nad filmem?

Ignacy Liss: Skłamałbym, gdybym powiedział, że była mi bliska. Słuchałem muzyki punkrockowej, kiedy byłem młodszy, ale tej zagranicznej, czyli Dead Kennedys, U.K. Subs, Sex Pistols. Nie znosiłem polskiego punk rocka, źle mi się kojarzył i absolutnie nie rozumiałem jego fenomenu. Ta muzyka wydawała mi się niedorzeczna i zbyt prosta. Zadzierałem nos do góry i myślałem sobie: „co to ma być?”. Mamy Led Zeppelin czy Pink Floyd, to co będę Tiltu słuchać.

Dlaczego zdecydowałeś się na udział w tym projekcie, skoro nie przypadasz za polskim punk rockiem?

Po prawie dwudziestu latach reżyser Wiesław Paluch powraca do kina fabularnego filmem „Idź pod prąd”. Fot. Jarosław Wojtalewicz/ AKPA

„Ten film musiał być szczery i wiarygodny” – Wiesław Paluch i jego „Idź pod prąd” [NASZ WYWIAD]

Kultura

Nie jestem człowiekiem, który zamknąłby się na jakąkolwiek sztukę. Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak zła muzyka. Jeśli ktoś tworzy coś od serca i wierzy w to, to ja jestem w stanie to zrozumieć. Myślę, że wychodząc z takiego założenia, można wiele rzeczy odkryć. Tak było w tym przypadku. Pokochałem polską muzykę punkrockową po tym filmie. Przez to, że przygotowywałem się do tej roli, zacząłem rozumieć, dlaczego zrodził się polski punk rock i był taki, a nie inny. Oni nie mieli takich instrumentów jak Led Zeppelin czy Pink Floyd – zespoły z Wielkiej Brytanii koncertujące w Stanach Zjednoczonych. W Polsce były dostępne dwa modele gitary, które rozstrajały się po pięciu sekundach. To była ich muzyka, która wyrażała wolność, bunt, dawała im nadzieję i pozwalała wyrażać siebie.

Jak znalazłeś się w tym filmie?

Poprzez casting i nagranie jednej z piosenek KSU. Musiałem wynająć studio i razem z kuzynami zagraliśmy utwór. Sprawiło nam to ogromną frajdę. Miałem poczucie, że naprawdę chciałbym to zrobić, a potem był casting. Wtedy decyzja należała do Wiesława Palucha – reżysera filmu i Marty Wojciechowicz, reżyserki castingu. Wybrali ostatecznie mnie.

,,

Poczułem wielką więź z Siczką, ale to było trudne, bo on nie miał łatwego życia.


Kiedy otrzymałeś rolę Siczki, czy stanąłeś przed lustrem i zastanawiałeś się, czy jesteś wystarczająco do niego podobny?

Nie, zaufałem twórcom. Pojawiły się oczywiście takie myśli: „Czy jestem wystarczająco podobny? Czy to ma sens?”. Wtedy starałem się przestać myśleć w tych kategoriach. Próbowałem jak najbliżej poznać i zrozumieć swojego bohatera, bo wiedziałem, że tylko wtedy się nim stanę. Czy to się wydarzyło? Ocenę pozostawiam widzom, którzy obejrzą film.

Poczułem wielką więź z Siczką, ale to było trudne, bo on nie miał łatwego życia. Było bardzo pokręcone, pełne wzlotów i upadków. Dlatego ten film dużo mnie kosztował w kontekście emocjonalnym. Byłem zmieszany i nie wiedziałem, czego sam chcę już jako Ignacy. Doświadczałem jednocześnie wielu różnych bodźców.

W filmie „Idź pod prąd” Ignacy Liss wcielił się w Eugeniusza „Siczkę” Olejarczyka – lidera zespołu KSU. Fot. Bartosz Krupa
W filmie „Idź pod prąd” Ignacy Liss wcielił się w Eugeniusza „Siczkę” Olejarczyka – lidera zespołu KSU. Fot. Bartosz Krupa

Jak przygotowywałeś się do filmu? Czy umiałeś już śpiewać i grać na gitarze przed otrzymaniem tej roli?

Jeśli chodzi o śpiewanie, to jestem po szkole muzycznej, więc mam słuch. Jednak nigdy nie grałem na gitarze. To wszystko, co widać i słychać na filmie, to jestem ja. Rzeczywiście grałem, ale to była kwestia treningów. Chyba wyszło dobrze.

Jak wyglądała Twoja współpraca z Siczką, bo podobno był obecny przy tworzeniu filmu?

Siczka nie jest zbyt rozmownym gościem. On nie mówi, kiedy nie trzeba mówić. Na początku było to dla mnie problematyczne, bo zastanawiałem się, jak go podejść. Głównie go obserwowałem i rozmawiałem z reżyserem. Wiesiek opowiadał nam dużo historii o tym, jaki on jest, więc to bardzo mi pomogło. Summa summarum okazało się, że nie było lepszego sposobu na poznanie Siczki, jak poprzez jego twórczość.

Jest to jeden z mroczniejszych filmów, w których zagrałeś. Jaka była atmosfera na planie i jak przebiegała praca?

Film „Idź pod prąd” o zespole KSU i jego liderze Eugeniuszu „Siczce” Olejarczyku 11 grudnia pojawił się na platformie TVP VOD. Fot. Bartosz Krupa/ Materiały prasowe TVP

„Idź pod prąd”. Film o kultowym zespole KSU i jego liderze w TVP VOD

Filmy

Atmosfera była cudowna, bo mieliśmy świetną ekipę. Bartłomiej Deklewa, Szymon Kukla, Filip Łannik, Igor Paszczyk, Maciej Piotrowski – z chłopakami, którzy stworzyli filmowy zespół – głównie się wygłupialiśmy. Jest dużo tych sekwencji montażowych, gdzie oni grają, piją, tańczą i właśnie się wygłupiają. To był czas, który wyzwalał w nas wewnętrzne dzieciaki. Bardzo się wtedy polubiliśmy i nadal mamy ze sobą kontakt. Dzięki temu praca na planie była bardzo owocna. Pomagały również wspólne rozmowy, bo rzeczywiście w tym filmie jest dużo mrocznych zakamarków – picia, alkoholu, seksu, kłótni, samotności. Dzięki tym ludziom byłem w stanie oderwać się od tych myśli. Najważniejsza była dla mnie rozmowa z moją żoną Marią, która cały czas mnie wspierała, pomagała i stawiała mnie do pionu po planie.

Film „Idź pod prąd” zakwalifikował się do konkursu głównego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. To pierwsza produkcja, w której jesteś gwiazdą. Jakie towarzyszą Ci emocje związane z rolą i tym wydarzeniem?

To jest dla mnie bardzo ważne. W Teatrze Muzycznym w Gdyni, na którego scenie odbywają się pokazy festiwalowe, zaczynałem swoją przygodę z teatrem. Miałem piętnaście lat i byłem w Teatrze Muzycznym Junior. To są pierwsze deski profesjonalnej sceny, na którą wyszedłem. Ostatni raz na festiwalu w Gdyni byłem za czasów szkoły średniej ze swoją klasą z liceum filmowego. Kiedyś pomyślałem, że byłoby cudownie przyjechać ze swoim filmem. Teraz udało się to zrobić, a na dodatek z główną rolą, co jest dla mnie nie do wyobrażenia. Nie chcę się na nic nastawiać, bo to już nie chodzi o to, kto wygra. Samo wyróżnienie, że film, w którym gram główną rolę, jest na festiwalu w Gdyni, napawa mnie wielką dumą. To jest taka zwrotka od Boga, że jednak dobrze wybrałem.

Ignacy Liss zagrał jedną z głównych ról w filmie „Marzec ‘68” Krzysztofa Langa. Fot. Materiały prasowe TVP
Ignacy Liss zagrał jedną z głównych ról w filmie „Marzec ‘68” Krzysztofa Langa. Fot. Materiały prasowe TVP

Masz 26 lat i za sobą ważne role w dużych produkcjach – „Idź pod prąd”, „Marzec ‘68”, „Zadra”, „Znachor” – czy mniejszych filmach jak „Followers. Odpalaj lajwa”. Masz etat w Teatrze Polskim w Warszawie. Jakie teraz stawiasz przed sobą wyzwania?

Dla mnie to jest dopiero początek. Kiedy patrzę na swoją historię, to jestem bardzo wdzięczny za to, jak wiele już dostałem. Jednak moje ambicje są o wiele większe. Chciałbym po prostu robić ważne filmy i móc pozwolić sobie na to, aby z tego się utrzymywać na co dzień i nie wybierać mniejszego zła tylko po to, żeby pozostać w branży. Jeszcze długa droga przede mną, żeby sobie powiedzieć, że dużo osiągnąłem.

Zapoznaj się z ofertą programową TVP

MJ
Więcej na ten temat