Ze świata gwiazd

Nowy James Bond: kto godnie zastąpi Daniela Craiga?

Daniel Craig. Kto zastąpi brytyjskiego aktora w roli Jamesa Bonda?
Daniel Craig był doskonałym Jamesem Bondem: kto go zastąpi? Fot. Samir Hussein/Getty Images
podpis źródła zdjęcia

Wybór aktora do roli Jamesa Bonda budzi większe emocje niż wybory do Izby Gmin w Wielkiej Brytanii. Po znakomitej kreacji Seana Connery’ego, który był pierwszym agentem 007 („Doktor No” z 1962 r.), poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko. Nie obniżyli jej Pierce Brosnan i Daniel Craig. Faworytami do zagrania nowego Bonda są teraz: Henry Cavill, James Norton i Aaron Taylor-Johnson. Który z nich otrzyma dochodową schedę?

Poprzedni Bond, Daniel Craig, był Bondem kontrowersyjnym. Pierwszy blondyn w tej roli, pierwszy 007, który miał mniej niż 6 stóp wzrostu (178 zamiast 183 cm). Podobno został wybrany spośród 200 kandydatów, wśród których byli m.in. Collin Farrell, Ewan McGregor oraz Hugh Jackman. Ale Barbara Broccoli postawiła na Craiga zgodnie z zasadą uwzględnianą od lat: postać, czyli Bond, jest sławniejsza niż mający ją zagrać aktor.

James Norton jest wymieniany wśród kandydatów na nowego Bonda. Fot. Joe Maher/BAFTA/Getty Images
James Norton jest wymieniany wśród kandydatów na nowego Bonda. Fot. Joe Maher/BAFTA/Getty Images
Franz próbuje przedostać się do córki Redlińskiego. Foteg. Ola Grochowska, Andrzej Wencel

„Zatoka szpiegów 2”, odc. 4. Tajne informacje córki inżyniera i podstęp Franza

Seriale

W 2025 r. wybór aktora już nie należy do poprzednich wieloletnich producentów, czyli Barbary Broccoli i Michaela G. Wilsona. Decyzję podejmą szefowie Amazon MGM Studios, a ci podobno będą stawiać na młodszą i bardziej nowoczesną wersję Jamesa Bonda. Choć jak zwykle pojawiają się „kontrolowane wycieki” – według najnowszych studio wysłało wewnętrzną notatkę o tym, że nie zmieni płci ani narodowości kolejnego 007.


Henry Cavill, James Norton i Aaron Taylor-Johnson to kandydatury mało kontrowersyjne. Do tej trójki bywa jednak dołączany Regé-Jean Page, czyli aktor czarnoskóry znany z „Bridgertonów”. Który z nich ma największą szansę na to, by zostać nowym Bondem?

Henry Cavill: jeden z trzech kandydatów do roli Jamesa Bonda. Fot. Cindy Ord/Getty Images
Henry Cavill: jeden z trzech kandydatów do roli Jamesa Bonda. Fot. Cindy Ord/Getty Images
Dramat „Strefa” opowiada o losach ludzkości po ataku obcej cywilizacji. Fot. Materiały prasowe Kino Świat

Świat po inwazji obcych. „Strefa” w TVP VOD

Filmy

Odpowiada  Jacek Szczerba, krytyk filmowy i bondolog: „Henry Cavill brał udział w castingu na Bonda w 2005 r. Podobno wypadł doskonale, ale miał wówczas 22 lata, trochę za mało do tej roli. Teraz z kolei ma lat 42, więc już za dużo. Nowy Bond (jeśli się sprawdzi) zazwyczaj podpisuje kontrakt na kolejne 3-4 filmy, które powstają w ciągu 12-15 lat. Z pozostałych kandydatur stawiałbym na Aarona Taylora-Johnsona. Jest Brytyjczykiem, ma 34 lata i 180 cm wzrostu, sprawdził się w kinie akcji – grał z Bradem Pittem w filmie „Bullet Train” (2022)”.


Podczas zeszłorocznej gali Irving G. Thalberg Awards, Daniel Craig, który wręczał nagrodę Barbarze Broccoli i Michaelowi G. Wilsonowi, powiedział tak: „Jeśli przyszliście tutaj dziś wieczorem po to, żeby się dowiedzieć, kto będzie następnym Jamesem Bondem, nie patrzcie na mnie. Ale być może jest on obecny na sali. Nie, nie żartuję. A może jednak nie?”.


Wśród zaproszonych gości była  Sam Taylor-Johnson, żona Aarona. Czy w towarzystwie męża? Tego nie wiemy na pewno…

Aaron Taylor-Johnson: czy to on ma największe szanse na to, by zostać nowym Bondem? Fot. Jamie McCarthy/Getty Images
Aaron Taylor-Johnson: czy to on ma największe szanse na to, by zostać nowym Bondem? Fot. Jamie McCarthy/Getty Images

Aaron Taylor-Johnson podobno był faworytem Barbary Broccoli, która do niedawna miała największy wpływ na wybór aktorów odtwarzających Jamesa Bonda. Niestety, ku rozżaleniu fanów Bonda, a wśród nich także Jacka Szczerby, pozbyła się tzw. kontroli kreatywnej, sprzedając prawa do cyklu firmie Amazon MGM Studios.


Dlatego teraz wszystko jest możliwe, nie tylko w kwestii nowego Bonda. Prawdopodobnie niebawem pojawi się mnóstwo bondowskich spin-offów: może o Moneypenny, może o Q czy M albo Pameli (Ana de Armas z „Nie czas umierać”). Podobnie zrobił Disney, kiedy za 4 mld dolarów uzyskał od George’a Lucasa prawa do uniwersum „Gwiezdnych wojen”. Jeśli tak się stanie, to cykl o agencie 007 przestanie już być tak elitarny, jak do tej pory.

Więcej na ten temat