Film historyczny „Raport Pileckiego”, który przybliża widzom postać jednego z największych polskich bohaterów narodowych, można będzie obejrzeć w sobotę 25 maja o 21:20 w TVP1. Obraz wyreżyserowany przez Krzysztofa Łukaszewicza jest produkcją Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych oraz koprodukcją Telewizji Polskiej.
Rotmistrz Witold Pilecki, w którego w „Raporcie Pileckiego” wciela się Przemysław Wyszyński, to jeden z największych polskich bohaterów narodowych. Wielu historyków nazywa go również najodważniejszym żołnierzem II wojny światowej – przede wszystkim dlatego że zgłosił się na ochotnika, aby wejść do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, z którego brawurowo zbiegł po 937 dniach balansowania na granicy życia i śmierci. Po ucieczce opublikował raport, w którym ujawnił światu zbrodnie popełniane przez Niemców na więźniach.
Brał również udział w powstaniu warszawskim. Tuż po klęsce zrywu został złapany przez nazistów i w latach 1944–1945 przebywał w niewoli niemieckiej w stalagu 344 Lamsdorf (pol. Łambinowice), oflagu VII A w Murnau. Tam zastał go koniec wojny. Wówczas na własną prośbę rotmistrza Pileckiego wysłano do Polski, gdzie zaczął odtwarzać strukturę organizacji wywiadowczej „NIE” oraz nawiązał kontakt z żołnierzami antykomunistycznego podziemia.
Niestety został złapany i aresztowany przez komunistów w 1947 r. Torturowany i skazany na śmierć za działalność wrogą Polsce Ludowej, nigdy nie wyrzekł się swoich ideałów.
Moim zadaniem było opowiedzenie historii autentycznego człowieka, który kiedyś istniał, miał swoje marzenia i pragnienia, odczuwał pełne spektrum emocji: radość, miłość i strach; człowieka, który został postawiony w sytuacji bez wyjścia, a mimo to udało mu się nie utracić swojego człowieczeństwa. Witold miał piękne, kochające serce, którego potrafił słuchać. To bardzo inspirująca postać, dlatego postanowiłem przede wszystkim poznać Witolda, dowiedzieć się o nim możliwie najwięcej, o tym, jakim był człowiekiem, jakie były jego motywacje i cele. Pragnąłem ujrzeć świat jego oczami – wspomina Przemysław Wyszyński.

Historia rotmistrza Pileckiego
Witold Pilecki swoim życiem zapisał piękną kartę w dziejach naszej ojczyzny. Polak zasłynął na świecie dzięki olbrzymiej odwadze, którą wybitny brytyjski historyk Michael Foot docenił w książce „Six Faces of Courage”. Nazwał on wówczas rotmistrza jednym z najdzielniejszych żołnierzy, którzy działali i walczyli podczas II wojny światowej.
Taką opinię podziela do dziś wielu zarówno krajowych, jak i zagranicznych badaczy. W tym również Lawrence W. Reed, autor publikacji „Witold Pilecki: Bravery Beyond Measure”. Amerykanin napisał w swoim opracowaniu, że historia życia tego bohatera jest jednym z najbardziej niesamowitych opisów bezgranicznej odwagi pośród bezdennej nieludzkości.
Ogarnęły mnie silne emocje, kiedy po raz pierwszy dowiedziałem się o Pileckim i spojrzałem na jego zdjęcie. Czułem wściekłość na nikczemne reżimy, które skazały tego honorowego człowieka na niewypowiedziane piekło. Jednocześnie wezbrał we mnie podziw dla tego, jak sobie z tym wszystkim poradził. To historia, która przedstawia zarówno najgorsze, jak i najlepsze cechy ludzi [1] – podkreślił autor i dodał jednocześnie, że nazywanie Pileckiego po prostu bohaterem jest skrajnie nieadekwatne.
Lawrence W. Reed zauważa jednocześnie, że to właśnie o takich ludziach jak Witold Pilecki pisał w swojej monumentalnej książce Victor Frankl, który sam przeżył horror Auschwitz. Twórca logoterapii w bestsellerowym podręczniku „Człowiek w poszukiwaniu sensu” pisał:
Sposób, w jaki człowiek przyjmuje swój los i wszystkie związane z nim cierpienia, sposób, w jaki bierze swój krzyż, daje mu wiele okazji — nawet w najtrudniejszych okolicznościach — do nadania głębszego sensu swojemu życiu. Może pozostać odważnym, dostojnym i bezinteresownym. Albo w zaciekłej walce o przetrwanie może zapomnieć o swojej ludzkiej godności i stać się zwykłym zwierzęciem. Tu leży szansa, aby człowiek albo to wykorzystał, albo zrzekł się możliwości osiągnięcia wartości moralnych, jakie może mu zapewnić trudna sytuacja. I to decyduje o tym, czy jest on godny swoich cierpień, czy nie [2].
Trudno pojąć, w jaki sposób Pilecki podczas swojego 30-miesięcznego pobytu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, gdzie poszedł na ochotnika (dał się celowo złapać podczas jednej z warszawskich łapanek), był w stanie znieść prawdziwe piekło i jeszcze prowadzić zakonspirowaną działalność, która po latach pozwoliła światu na lepsze zrozumienie ludobójstwa, jakie się tam odbywało. „Raport Pileckiego” jest jednym z najważniejszych dokumentów dotyczących masowych mordów dokonanych przez Niemców. Informacje te zdobywał z narażeniem życia.
Gra, którą prowadziłem w Oświęcimiu, była niebezpieczna. To zdanie tak naprawdę nie oddaje jednak prawdy; w rzeczywistości wykroczyłem daleko poza to, co ludzie w prawdziwym świecie uznaliby za niebezpieczne [3] – pisał później sam Pilecki.
To stwierdzenie wciąż pozostaje jednak niedopowiedzeniem, kiedy zdamy sobie sprawę, że swoje operacje przeprowadzał on w skrajnie ryzykownych warunkach. Personel obozowy Auschwitz składał się w szczytowym okresie z 4,4 tys. bezwzględnych, specjalnie przeszkolonych i zdeprawowanych esesmanów oraz nieznanej liczby ich pomocników. Każdy z nich miał nieograniczoną władzę nad więźniami, a w obozie nie obowiązywały żadne zasady moralne i prawne – nadzorcy człowieka mogli zabić bez jakichkolwiek konsekwencji.

Ucieczka i udział w powstaniu warszawskim
Tuż po brawurowej ucieczce z Auschwitz Witold Pilecki przedostał się do Warszawy i wziął udział w powstaniu warszawskim. Najpierw jako szeregowy strzelec, a później dowódca jednego z oddziałów. Podczas walk o stolicę zginął Jan Redzej, przyjaciel, z którym razem zbiegł z obozu. Drugi z kompanów ucieczki, Edward Ciesielski, przeżył wojnę i zmarł w roku 1962. Sam rotmistrz dostał się do niewoli, a po wojnie znalazł się w II Korpusie Polskim we Włoszech. Z rozkazu Władysława Andersa wrócił do kraju, aby odtworzyć swoją siatkę wywiadowczą „NIE”. Grupa zbierała informacje o powojennej sytuacji politycznej w Polsce, kontaktowała się z partyzanckimi oddziałami leśnymi.
Pilecki został złapany przez UB 5 lub 8 maja 1947 r. Torturowany był przez słynącego z okrucieństwa Eugeniusza Chimczaka, jednak nie wydał nikogo ze swoich podkomendnych. Zgotowano mu istne piekło na ziemi, o czym zaświadcza m.in. relacja księdza Antoniego Czajkowskiego „Badury”.
Przyprowadzono go na mój proces dlatego, że miał pecha poznać mnie w powstaniu warszawskim. Patrzyłem z przerażeniem, jak składając zeznania, nie mógł unieść głowy wysoko – miał połamane żebra i wielki kłopot z utrzymaniem wyprostowanej postawy [4]– wspominał związany z antykomunistyczną partyzantką duchowny.
Tuż przed skazaniem na śmierć rotmistrz zobaczył się z żoną, której powiedział, że Oświęcim to była igraszka w porównaniu z tym, czego doświadcza z rąk komunistycznych oprawców.

„Latarnia nadziei” dla człowieczeństwa
Pilecki po usłyszeniu wyroku, w ostatnich słowach powiedział: Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć niż lękać [4]. Współwięźniowie płakali, kiedy po sfałszowanym procesie szedł na rozstrzelanie. Był dla nich symbolem Polski. Ksiądz Jan Stępień, kapelan AK i późniejszy rektor warszawskiej ATK, wspominając pobyt na Rakowieckiej, pisał: Wszyscy więźniowie uważali go za bohatera. Ci zaś, którzy go znali dłużej, wyrażali się o nim po prostu jak o świętym [4].
Ten człowiek – jak zaznacza Adam Cyra w swojej książce Witold Pilecki. Ochotnik do Auschwitz – obdarzony wielką odpornością fizyczną i odwagą, wykazał się niezwykłą przytomnością umysłu i zdrowym rozsądkiem w dość przerażających okolicznościach oraz całkowitym brakiem użalania się nad sobą. Podczas gdy większość więźniów Auschwitz, którym nie przewidziano natychmiastowej śmierci, ledwo przeżywała, jemu pozostało dość sił i determinacji, by pomagać innym i budować w obozie konspiracyjną organizację. Mało tego, potrafił przez cały czas zachować jasny umysł i wiedział, co musi zrobić, aby pozostać przy życiu [5].
Historyk zaznacza równocześnie, że Pilecki reprezentował swoją postawą wszystkie najlepsze cechy człowieczeństwa. Zdaniem autora był on latarnią nadziei dla ludzkości i pokazał, że nawet pośród tak wielkiego okrucieństwa i poniżenia byli tacy, którzy trzymali się podstawowych cnót uczciwości, współczucia i odwagi [5].
Także i sam rotmistrz w poruszających słowach przedstawił swoje życiowe credo:
Człowiek w ostatnich chwilach swego życia, jeśli się zechciał zwierzyć szczerze, przyznał zawsze, że tylko to po nim zostało na ziemi wartością trwałą i pozytywną, co dać potrafił z siebie innym ludziom – w tej lub też innej formie. A iluż takich było, co przed śmiercią dopiero stwierdzić zdolni byli, że przez swe całe życie – wciąż oszczędzając serca innym – nie dali nikomu właściwie nic i teraz, odchodząc z ziemi – za sobą zostawili pustkę, a serce, które się wkrótce już tylko w bryłę miało zmienić, w rzeczywistości nieczułą bryłą przez całe życie było. A że swe serce daję, jak mi powiedział jeden z przyjaciół… Gdybyż tak było! Gdybyż swe serce można było dać w ten sposób i dać je wszystkim ludziom. I gdybyż z tego wynikła dla nich jakaś prawdziwa korzyść… Serca bym nie żałował – napisał bohaterski żołnierz, zamordowany przez komunistów 25 maja 1948 r. Jego ciała nie udało się nigdy odnaleźć.
RS
Źródła:
[1] Lawrence W. Reed. Witold Pilecki: Bravery Beyond Measure. Foundation for Economic Education, 23.10.2015
[2] Victor Frankl. Człowiek w poszukiwaniu sensu, wyd. 1946
[3] Witold Pilecki. Raporty z Auschwitz, wyd. 2017
[4] Joanna Wieliczka-Szarkowa. Co Polskę Stanowi: Biografie historyczne, wyd. 2017
[5] Adam Cyra. Rotmistrz Pilecki. Ochotnik do Auschwitz, wyd. 2000