Rozrywka

Polak w Ferrari. Przed Kubicą sezon w hypercarze zespołu z Maranello

2 marca Robert Kubica pojechał swój pierwszy wyścig dla zespołu AF Corse. Debiut w klasie hypercarów za kierownicą Ferrari 499
2 marca Robert Kubica wystartował w swoim pierwszym wyścigu dla zespołu AF Corse w WEC. Debiut w klasie hypercarów za kierownicą Ferrari 499p był nieco pechowy, ale udany. Fot. LAURENT CARTALADE/MPS IMAGO/EastNews
podpis źródła zdjęcia

Ponad 12 lat czekaliśmy na to, by Robert Kubica ścigał się dla Ferrari. Ostatecznie robi to nie w tym samochodzie, na który zawsze po cichu liczyliśmy, jednak i tak można uznać, że starty dla zespołu AF Corse to pewne zakończenie historii rozpoczętej jeszcze podczas startów Polaka w Formule 1.

Ferrari będzie dopiero trzecim zespołem Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk wcześniej reprezentował barwy McLarena i Mercedesa. Fot. Clive Mason/GettyImages

Lewis Hamilton. Polaryzujący rekordzista i pierwszy celebryta Formuły 1

Rozrywka

To dla niego pół kraju przy niedzielnym obiedzie włączało transmisje z wyścigów Formuły 1. To dzięki niemu pierwszy raz w historii tej serii zagrano „Mazurka Dąbrowskiego”. To dla niego machano polskimi flagami na Hungaroringu i to on cieszył nas swoimi występami na ulicznych torach.


Robert Kubica rozkochał Polaków w F1. Dziś wielu z nich nadal ogląda wyścigi, choć wszystko wskazuje na to, że sam kierowca na dobre zakończył swoją przygodę z tą serią. Prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jak daleko mógłby zajść, ze względu na poważny wypadek rajdówką, któremu uległ w 2011 r.


Wiemy za to, że bez względu na to, czym się ściga, daje z siebie wszystko. Dlatego współpracujący z marką Ferrari zespół AF Corse, który zatrudnił Kubicę na sezon 2024 w serii Długodystansowych Mistrzostw Świata (WEC), może być spokojny o swoje wyniki. Potwierdziła to już nawet pierwsza runda w Bahrajnie, w której włoska ekipa otarła się o podium.

Pierwszy Polak w Formule 1

Kubica jest pierwszym i jak dotąd jedynym Polakiem, który dotarł do F1. Niemniej nie da się ukryć, że w tym sezonie w seriach juniorskich startują wyjątkowo utalentowani kierowcy, którzy mają szansę podążyć jego ścieżką. Podobnie jak część z nich, jako nastolatek Robert ścigał się we Włoszech, zaczynając od startów w gokartach. Tam możliwości dla młodych zawodników były (i nadal są) o wiele większe niż w Polsce.


Ryzykowny ruch rodziców – starty za granicą generowały przecież gigantyczne koszty, które nie w każdym przypadku mogą się zwrócić – okazał się strzałem w dziesiątkę. Kubica został najpierw mistrzem kraju juniorów i wicemistrzem Europy juniorów, a następnie zajął 4. miejsce w mistrzostwach świata i Europy seniorów. To przełożyło się na angaż w poważniejszych seriach juniorskich – włoskiej Formule Renault 2000 i Formule Renault 3.5.


O talencie Polaka zaczęło mówić się coraz głośniej i nie ulegało wątpliwości, że jego podpis może wkrótce stać się niezwykle cenny. Jako pierwsze okazję chciało wykorzystać Minardi, które w 2005 r. zaprosiło go na testy bolidem F1. Francuski team był gotowy zaproponować Kubicy kontrakt, jednak swoją propozycję wysunęło wtedy BMW Sauber.


Początkowo zawodnik z Krakowa miał być jedynie kierowcą testowym na sezon 2006, jednak chwilowa niedyspozycja Jacques’a Villeneuve’a przyspieszyła jego debiut. Podczas GP Węgier Polak zastąpił Kanadyjczyka i dojechał do mety na punktowanej pozycji. Ten doskonały występ sprawił, że już następnego dnia ogłoszono, że Villeneuve nie wróci już do bolidu ekipy z Hinwill. Tak rozpoczęła się historia Kubicy w F1.

Po nieco burzliwej przygodzie z BMW Sauber Kubica przeniósł się do Renault, gdzie już w pierwszym sezonie startów zaliczył aż trzy podia. Fot. LAT Photographic Reporter/EastNews
Po nieco burzliwej przygodzie z BMW Sauber Kubica przeniósł się do Renault, gdzie już w pierwszym sezonie startów zaliczył aż trzy podia. Fot. LAT Photographic Reporter/EastNews

Nie brakowało w niej ani wzlotów, ani upadków. W 2007 r. podczas GP Kanady kierowca przeżył bardzo groźnie wyglądający wypadek, kiedy jego bolid wypadł z toru przy prędkości 230 km/h, koziołkował i uderzył w betonową barierę. Skończyło się na skręconej kostce i jednym wyścigu pauzy. Rok później w tym samym miejscu Polak odniósł swój największy triumf, wygrywając swój pierwszy wyścig.


Do najpiękniejszych momentów, które przeżyliśmy dzięki Kubicy, należało też pierwsze podium, które wywalczył na Monzie w 2006 r., pole position wywalczone w Bahrajnie w 2008 r. czy też podia z Monako (2008 i 2010 r.). Zawsze lubił tory ciasne, kręte, określane często jako „gokartowe”. Chwalono go za zaangażowanie w rozwój samochodów i doskonałe wyczucie, dzięki któremu przekazywał swoim inżynierom precyzyjne informacje o zachowaniu auta. Wystartował łącznie w dziewięćdziesięciu dziewięciu wyścigach, z których wygrał jeden, a w dwunastu stanął na podium.


W świecie F1 zawsze go doceniano, często wróżono jazdę w czołówce. Po BMW Sauber znalazł zatrudnienie w Renault, gdzie mógł liczyć na większe wsparcie zespołu i lepszy bolid. Już w swoim pierwszym sezonie w barwach francuskiego zespołu trzykrotnie stanął na podium. Pięknych chwil mogliśmy zatem przeżyć jeszcze więcej, gdyby nie wypadek podczas rajdu Ronde di Andora, w którym Kubica zdecydował się wziąć udział w 2011 r.

Walka o powrót do ścigania

16 lutego Valentino Rossi obchodzi 45 urodziny. Fot. Shaun Botterill/GettyImages

Valentino Rossi – człowiek, który zmienił oblicze MotoGP na zawsze

Rozrywka

W przeszłości kierowcy F1 często musieli radzić sobie z powrotem po kontuzjach i wpadkach. Najlepszym przykładem jest tu Niki Lauda, który powrócił do ścigania zaledwie półtora miesiąca po wypadku tak groźnym, że niewielu sądziło, że uda mu się go przeżyć. Wyciągnięty z płonącego wraku Austriak doznał licznych poparzeń twarzy, płuc i pojedynczych złamań kości. Powrót trzykrotnego mistrza świata to jedna z najbardziej niezwykłych historii sportowych. Podobną okazała się także historia Kubicy.


6 lutego 2011 r. cały motorsportowy świat wstrzymał oddech, a wiadomości obiegły zdjęcia uszkodzonej Skody Fabii s2000. Auto wypadło z trasy włoskiego rajdu Ronde di Andora i uderzyło w barierę, która przebiła się do środka kokpitu. To była rajdówka prowadzona przez Kubicę. W trakcie kolejnych godzin pojawiały się kolejne, czasem sprzeczne informacje. Wszystkie łączyło jednak jedno – stan kierowcy był krytyczny, a do tego czeka go prawdopodobna operacja ręki. Pomimo tego wspólne wysiłki doktora Igora Rossello i samego Kubicy sprawiły, że rękę nie tylko udało się uratować, ale także – pomimo pewnych trwałych uszkodzeń – prowadzić nią najszybsze samochody świata.


Choć trzeba przyznać, że powrót Polaka nie był tak błyskawiczny, jak w przypadku Laudy. Kubica chciał bowiem wrócić do F1 wtedy, gdy naprawdę będzie na to gotowy. Dlatego, gdy stan jego zdrowia już mu na to pozwalał, ponownie zasiadł za kierownicą rajdówki. W 2013 r., dwa lata po wypadku, został mistrzem świata w klasie WRC-2. Kontynuował swój plan powrotu, aż w końcu w 2017 r. ponownie zasiadł w bolidzie F1. Prywatne testy zorganizował dla niego zespół Renault. Nie zaproponowano mu jednak kontraktu. Zrobił to Williams. I tak w 2018 r. Kubica znów pojawił się w stawce F1.


Czy był to powrót udany? Nie da się ukryć, że sukcesów sportowych zabrakło. Głównie ze względu na kiepską formę brytyjskiej stajni. Jednak sam powrót do ścigania z najlepszymi kierowcami świata po tak skomplikowanej kontuzji to ogromny sukces i pokaz prawdziwej woli walki.

W sezonie 2024 Kubica zasiadł wreszcie za kierownicą samochodu z Maranello. Nie jest to jednak bolid F1, a nowy hypercar Ferrari. Fot. THOMAS FENETRE IMAGO/EastNews
W sezonie 2024 Kubica zasiadł wreszcie za kierownicą samochodu z Maranello. Nie jest to jednak bolid F1, a nowy hypercar Ferrari. Fot. THOMAS FENETRE IMAGO/EastNews

Wreszcie za kierownicą ferrari, chociaż nie tego, o którym myślicie

Jeszcze za czasów F1 Kubice łączono z Ferrari, a perspektywa posiadania swojego rodaka w najbardziej legendarnej stajni motorsportu rozgrzewała Polaków do czerwoności. Kierowca miał dołączyć wówczas do swojego przyjaciela z toru – Fernando Alonso, który reprezentował barwy Scuderi od 2010 r. Sam Kubica miał przejść do zespołu z Maranello w 2012 r. Jak się później okazało, wypadek w Ronde di Andora przekreślił jego szansę na jazdę w samochodzie, który w sezonie 2012 toczył walkę o mistrzowski tytuł z Red Bullami.


Na to, by dołączyć do ekipy Ferrari, musiał poczekać 12 lat. W 2023 r. Kubica ścigał się w serii WEC w klasie LMP2. Razem ze swoimi kolegami wywalczył podium podczas niezwykle trudnego, 24-godzinnego wyścigu Le Mans, a na koniec zmagań zgarnął mistrzowski tytuł. Po tych sukcesach rozpoczęły się rozmowy z zespołami ścigającymi się w klasie hypercarów.


Spekulowano o jego angażu w Cadillacu, Alpinie czy Jocie. Aż w końcu francuski portal endurance-info.com poinformował o prywatnych testach AF Corse (klienckiego zespołu Ferrari) na Imoli, w których miał uczestniczyć Kubica. Włosi nie czekali długo z potwierdzeniem tych informacji i niedługo potem ogłoszono, że Polak zasiądzie w najbliższym sezonie za sterami ich Ferrari 499p.

Udany debiut

Kubica zadebiutował w nowym samochodzie, nowych barwach i w nowej klasie podczas otwarcia sezonu WEC w Katarze. W aucie z numerem 83 poza nim jeździli również junior Ferrari, Robert Szwarcman, oraz Chińczyk Yifei Ye. Panowie dowieźli do mety 5. miejsce, co było najlepszym rezultatem spośród wszystkich trzech hypercarów Ferrari, które startują w tym sezonie.


Tempo kierowców AF Corse mogło pozwolić na więcej, lecz pechowy start oraz późniejsza konieczność wymiany tylnego skrzydła sprawiły, że podium znalazło się poza zasięgiem. Teraz przed zespołem sześciogodzinny wyścig na Imoli, który odbędzie się 21 kwietnia.

JW
Więcej na ten temat