Mikołaj Roznerski to jeden z najpopularniejszych polskich aktorów. Na koncie ma wiele wybitnych ról filmowych, telewizyjnych i teatralnych. Podczas ostatniego pokazu najnowszej produkcji TVP „Będziemy mieszkać razem” aktor zdradził nam między innymi, jak współpracowało mu się z Leną Górą, a także co stanowiło dla niego największe wyzwanie na planie.
Mikołaju, jesteśmy właśnie na pokazie dwóch odcinków. Jakie emocje towarzyszą Ci przed telewizyjną premierą serialu?
Jestem już po seansie pierwszego odcinka w TVP VOD, nie wytrzymałem i musiałem obejrzeć. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony i szalenie wzruszony. Dzięki tej produkcji mogłem cofnąć się o te dwa lata do momentu, kiedy to wszystko się zaczęło, do inwazji Rosji na Ukrainę. To właśnie wtedy łączyliśmy się najmocniej, byliśmy solidarni i bardzo pomocni.
Co skłoniło Cię do zagrania w tej produkcji i jak wyglądał ten proces? Czy brałeś udział w castingu?
Brałem udział w castingu wraz z innymi kandydatami. Musieliśmy się „spróbować”, co dla mnie też było bardzo istotne. Chciałem zobaczyć, jak odnajdę się w tak wymagającej roli. To, co jest dla mnie najważniejsze w tym serialu, to opowieść o tęsknocie, bólu i o solidarności. Ta historia pokazuje, że nie należy dzielić ludzi. Jesteśmy tacy sami i czujemy tak samo... i o tym jest ten serial.
Do kogo Twoim zdaniem jest skierowany ten serial? Kto powinien go obejrzeć?
Myślę, że do wszystkich. Z pewnością jest to serial dla każdego – dla tych, którzy pamiętają tamte czasy i dla tych, którzy trochę już o nich zapominają. Sądzę, że ten serial nie ma misyjnego celu – po prostu opowiadamy wzruszającą historię ludzi.

A co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczas pracy na planie?
Jedną z najtrudniejszych rzeczy było odnalezienie tych bardzo ciężkich emocji. Dotychczas było tak, że pracując nad rolą, korzystałem z bagażu swoich doświadczeń, bo jeśli aktor sam czegoś doświadczy, później łatwiej jest pokazać to na ekranie. Tu było jednak inaczej… Ja sam nigdy nie przeżyłem wojny i mam nadzieję, że nie przeżyję. Natomiast te odcinki, kiedy mój bohater wyjeżdża do Ukrainy i tam mierzy się z ogromnym niebezpieczeństwem, są bardzo... szokujące. Musiałem więc wydobyć z siebie te emocje, aby wypaść wiarygodnie. W tym serialu chodziło właśnie o prawdziwe emocje i myślę, że tego dokonaliśmy.
No właśnie – wspomniałeś o ciężkich emocjach, które musisz w sobie odnaleźć. A czy „oczyszczasz” się po tak wymagającym dniu na planie? Czy łatwo jest „wyjść” z trudnej roli?
Każdy ma na to jakieś swoje sposoby. Ja ostatnio pracuję nad pewnym projektem, w którym mój bohater jest bardzo krzywdzony, podobnie jak w przypadku serialu „Będziemy mieszkać razem”. Pewnego dnia wróciłem z planu o 3 w nocy i żeby pozbyć się tych wszystkich ciężkich uczuć, po prostu zacząłem robić pompki. Wszystko po to, żeby się zmęczyć i móc szybko zasnąć. Muszę w jakiś sposób odreagować. Szybki spacer też dobrze robi.

Jak układała się współpraca z innymi aktorami – na przykład z Leną?
Lena jest świetną aktorką, miałem okazję pracować z nią po raz pierwszy właśnie w serialu „Będziemy mieszkać razem”. Po pierwszym odcinku widzę, że wszystko jest wiarygodne i tworzymy na ekranie zgraną parę.
Czyli znaleźliście aktorskie porozumienie? To bardzo ważne, prawda?
Tak, uważam, że aktorstwo to partnerstwo. Lena świetnie partneruje, wydaje mi się, że ja też odbijałem jej piłeczkę.
A czy mógłbyś nam zdradzić, jak wyglądają Twoje plany zawodowe na najbliższe miesiące?
W ubiegłym roku pracowałem nad różnymi projektami, które już wkrótce będą miały swoje premiery. Mowa tu o na przykład o produkcji, w której miałem okazję zagrać razem z Małgorzatą Sochą. Premiera tego filmu odbędzie się na przełomie wiosny i lata. Oczywiście cały czas gram w serialu „M jak miłość”. Ponadto można mnie też zobaczyć na deskach teatru. Jeśli chodzi o nowe projekty, to szykuję się właśnie do filmu pełnometrażowego ze świetną obsadą, z którą jeszcze nie miałem możliwości się spotkać. Jestem bardzo ciekaw tej przygody, wchodzę na plan już na początku czerwca.

AZG