Mecz Polska – Chorwacja, który zostanie rozegrany w ramach Ligi Narodów UEFA 2024/2025, będzie czwartym i prawdopodobnie najważniejszym spotkaniem dla Biało-Czerwonych w obecnej edycji. Ewentualne zwycięstwo przedłuży nasze szanse na zajęcie drugiego miejsca w grupie 1, natomiast remis lub porażka praktycznie je przekreślą. Czy podopieczni Michała Probierza wywalczą komplet punktów w starciu z dużo wyżej notowanym rywalem?
Liga Narodów 2024/2025. Polska – Chorwacja. Transmisja na żywo w Telewizji Polskiej
Mecz Polska – Chorwacja zostanie rozegrany we wtorek 15 października na Stadionie Narodowym w Warszawie. Transmisja na żywo ze spotkania od 20:45 w TVP1, TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, smart TV, HbbTV. Rywalizację obu zespołów skomentują Mateusz Borek i Marcin Żewłakow. W studiu z gośćmi, którymi będą: Łukasz Trałka, Artur Wichniarek, Janusz Michallik i Marek Wasiluk, porozmawia Paulina Chylewska.
Polska – Chorwacja. W jakiej dyspozycji są nasi rywale?
Eksperci większe szanse na zwycięstwo dają reprezentacji Chorwacji, która jednak – jak pokazał ostatni mecz w Osijeku – nie jest w najwyższej formie. Vatreni w meczu rozegranym 12 października na wiele pozwolili Szkotom. Ekipa z Wysp Brytyjskich była dla wyżej notowanych rywali równorzędnym przeciwnikiem, chociaż nie da się ukryć, że to Luka Modrić i jego koledzy dominowali na murawie.
Nie oznacza to jednak, że seryjnie stwarzali sobie okazje do zdobycia gola. Wręcz przeciwnie – mecz w pierwszej połowie był bardzo monotonny, a piłka przemieszczała się przede wszystkim po środku boiska. Aż do 23. minuty żaden z zespołów nie oddał celnego strzału na bramkę rywali. Wszystko, co warte wspomnienia w pierwszych 45 minutach, wydarzyło się między 33. a 36. minutą.
Najpierw defensywa Chorwacji zupełnie się pogubiła po akcji Szkotów i pozwoliła przebiec Benowi Doakowi bez przeszkód prawą flanką pod własne pole karne. Grający w Middlesbrough 18-letni pomocnik dośrodkował piłkę na odległość siódmego metra. Tam stał Luka Sučić, jednak jego interwencja przy próbie wybicia jej w przód była… kuriozalna.
Ścięta z powietrza piłka, zamiast zostać wybita, poleciała mu za plecy i spadła pod nogi Ryana Christiego. Ten bez zastanowienia uderzył z ostrego kąta w światło bramki. Na drodze stanął Duje Ćaleta-Car, który… wbił ją do własnej bramki. Ostatecznie arbitrzy – po analizie – uznali, że było to trafienie Christiego.
Trzy minuty później Chorwaci wyrównali po bardzo ładnej akcji za sprawą znakomitej współpracy Ivana Perisicia i Igora Matanovicia. W drugiej połowie niewiele się działo aż do 70. minuty. To wtedy Craig Gordon odbił potężny strzał Borny Sosy. Piłka spadła wprost na głowę Andreja Kramaricia. Ten nie miał problemu z umieszczeniem jej w siatce.
W 94. minucie podopieczni Zlatka Dalicia znowu popełnili serie komicznych błędów w obronie. Dzięki nim na pozycję sam na sam z Dominikiem Livakoviciem wyszedł Che Adams. Szybko dobiegł do niego Kristijan Jakić, który wprawdzie zabrał napastnikowi Southampton piłkę, ale w taki sposób, że skierował ją do własnej bramki. Kilka sekund później gol został anulowany, bo zawodnik „Świętych” był na spalonym.
Czy Polska ma szansę na punkty w meczu z Chorwacją?
Patrząc na formę Chorwatów, można powiedzieć, że są oni w zasięgu Polaków. Drużyna z Bałkanów nie jest już tym samym zespołem, który zdobył srebro na MŚ w 2018 r. czy brąz w 2022 r. Kryzys formy widoczny był już podczas Euro 2024, a we wrześniowym meczu z Polską, mimo że Chorwaci dominowali, wygrali tylko 1:0, głównie dzięki niezawodnemu Modrićowi. Jednak ich skuteczność pozostawia wiele do życzenia – Igor Matanović zmarnował wówczas kilka stuprocentowych okazji.
Choć w tamtym spotkaniu Polska wypadła słabo, Chorwaci również nie zachwycili. Nie była to „Brazylia Europy”, lecz bardziej mecz, o którym wszyscy chcieliby szybko zapomnieć. Teraz – w Warszawie – wiele będzie zależało od dyspozycji Polaków. Jeżeli zagramy tak jak kilka dni temu z Portugalią, to na jakiekolwiek punkty trudno będzie liczyć.
Wszyscy marzyliśmy, że 12 października zobaczymy powtórkę z wygranego 2:1 przez Biało-Czerwonych meczu, który odbył się 11 października 2006 r. w Chorzowie. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego szybko jednak sprowadziła nas na ziemię, a starcie przypominało inne, równie pamiętne spotkanie – to z Korei Południowej, kiedy Portugalczycy rozgromili nas 4:0.
Trzymajmy kciuki za to, aby tym razem Biało-Czerwoni pokazali się z lepszej strony. Jeśli nie zdobędziemy kompletu punktów, nasze szanse na drugie miejsce w grupie – i rozstawienie przy losowaniu eliminacji MŚ 2026 – praktycznie znikną. Mecz z Chorwatami ma więc ogromne znaczenie i naprawdę jest o co walczyć.
RS