Kultura

„Żeby nie było śladów”. Głośny dramat o sprawie Grzegorza Przemyka w TVP1

To było jedno z najgłośniejszych zabójstw, którego dokonali funkcjonariusze milicji w PRL-u. Historia śmierci i późniejszego procesu w tej sprawie odbiła się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale również w zachodnich krajach. Kilka lat temu Cezary Łazarewicz napisał o tym książkę „Żeby nie było śladów”. Później Jan P. Matuszyński nakręcił jej filmową adaptację pod tym samym tytułem. TVP1 pokaże film „Żeby nie było śladów” w sobotę 18 maja o godz. 21:10.

Autorzy filmu rozpoczyna swoją opowieść od feralnego dnia, kiedy chłopak został zatrzymany przez milicję. 12 maja 1983 r. dziewiętnastoletni Grzegorz Przemyk (w tej roli Mateusz Górski) razem z Jerzym Popielem (Tomasz Ziętek) i innymi kolegami świętuje zakończenie pisemnych matur. Podczas wygłupów na warszawskiej starówce Grzesiek i Jurek zostają zatrzymani przez milicjantów i przewiezieni do komisariatu przy ulicy Jezuickiej. Wydarzenia, które tam się rozegrają, na zawsze odmienią życie bohaterów. Przemyk umiera dwa dni później.


Rozpoczyna się śledztwo, przesłuchania i głośny proces. W sprawę angażują się najwyżsi urzędnicy państwowi. Politykom, służbom i wymiarowi sprawiedliwości nie chodzi o to, żeby skazać winnych, ale ukryć niewygodną prawdę. Barbara Sadowska (Sandra Korzeniak), matka Grzegorza Przemyka, Jurek i ich przyjaciele chcą, aby wyciągnięto konsekwencje wobec zabójców. Jednak walka z aparatem państwa okaże się trudniejsza, niż im się wydawało.

Nie tylko o Przemyku

Reportaż Cezarego Łazarewicza to wielowątkowa opowieść o ludziach zaangażowanych w tę aferę; świadkach, ich rodzinach, politykach i tych, którzy Grzegorza Przemyka nie znali lub poznali jedynie przelotnie. Główną część książki stanowi śmierć chłopaka i proces. Autor opisał jeszcze wydarzenia i życie bohaterów sprzed tragedii, a także ich losy po procesie.


W filmie już nie było na to miejsca. Twórcy skupili się na tym, co wydarzyło się od momentu zabójstwa do zakończenia sprawy sądowej. To nie jest tylko opowieść o Barbarze Sadowskiej i Jurku (filmowcy zmienili prawdziwe imię bohatera), którzy pod naciskiem służb nie uginają się w mówieniu prawdy o zdarzeniach dotyczących Grzegorza. Pojawiają się sanitariusze, na których próbowano zrzucić winę, szantażowani rodzice Jurka czy najwyżsi urzędnicy państwowi na czele z Czesławem Kiszczakiem (Robert Więckiewicz) starający się zatuszować fakty. A to tylko część spośród wielu innych bohaterów występujących w tym prawie trzygodzinnym filmie.

12 maja 1983 r. Grzegorz Przemyk został na warszawskiej starówce zatrzymany przez milicję. Fot. Materiały prasowe
12 maja 1983 r. Grzegorz Przemyk został na warszawskiej starówce zatrzymany przez milicję. Fot. Materiały prasowe

Bardziej uniwersalny, niż się wydaje

„Mnie zaintrygowało takie pojęcie »prawdy«. Co to znaczy, że ktoś widział i zna prawdę? (…) W przypadku bohatera »Żeby nie było śladów« on widział najwięcej, ale nie wszystko. To jest trochę ten dylemat, który miał bohater »Powiększenia« Antonioniego, czy stylistycznie dużo bliżej nam do »Rozmowy« Coppoli” – mówił w wywiadzie dla portalu filmweb.pl reżyser Jan P. Matuszyński.


„Żeby nie było śladów” jest obrazem o wiele bardziej uniwersalnym, niż mogłoby się zdawać widzom. Filmowcy starają się jak najdokładniej przedstawić tę historię. Próbują również pokazać, co mogło wydarzyć się za zamkniętymi drzwiami gabinetów peerelowskich urzędników oraz jakie decyzje tam zapadały. Sprawa Przemyka ma o wiele bardziej uniwersalny wymiar.

Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w filmie „Jack Strong” zagrał Marcin Dorociński. Fot. TVP

Marcin Dorociński jako najsłynniejszy polski szpieg. „Jack Strong” w TVP VOD

Kultura

W produkcji poruszono kilka tematów. Pojawia się między innymi kwestia prawdy, o której wspominał w wywiadach reżyser, wątek matki zabitego syna żądającej sprawiedliwości, brutalność funkcjonariuszy czy próba ukrycia niewygodnych dla władzy faktów. Są też przedstawione pewne sytuacje czy rzeczy charakteryzujące lata 80. w Polsce. Jednak pod tym wszystkim zawarta jest opowieść, która mogłaby się wydarzyć w większości miejsc na świecie, i nie wiadomo, jak na nią zareagowaliby urzędnicy i służby. To właśnie sprawiło, że przesłanie tego filmu mogło dotrzeć do publiczności z innych krajów.

Dostrzeżony na najważniejszych festiwalach

Obraz „Żeby nie było śladów” Jana P. Matuszyńskiego zauważono też poza granicami Polski. W 2021 r. dostał się do konkursu głównego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji, czyli jednego z najważniejszych wydarzeń w świecie kina. Polski tytuł nie zdobył tam żadnej nagrody, ale ogromnym wyróżnieniem był już sam udział w tej prestiżowej sekcji obok tytułów tak uznanych twórców jak Pedro Almodóvar, Jane Campion czy Paolo Sorrentino.


Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „Żeby nie było śladów” otrzymało Srebrne Lwy, czyli drugą nagrodę, oraz wyróżnienie za scenografię. Jacek Braciak, który wcielił się w ojca Jerzego Popiela, dostał statuetkę Orła za najlepszą drugoplanową rolę męską. Film Jana P. Matuszyńskiego był również polskim kandydatem do Oscarów w 2022 r.

Grześka (Mateusz Górski) i Jurka (Tomasz Ziętek) przewieziono do komisariatu milicji. Wydarzenia, które tam się rozegrają, odmienią życie bohaterów. Fot. Materiały prasowe TVP
Grześka (Mateusz Górski) i Jurka (Tomasz Ziętek) przewieziono do komisariatu milicji. Wydarzenia, które tam się rozegrają, odmienią życie bohaterów. Fot. Materiały prasowe TVP

Czołówka polskiego kina

Jan P. Matuszyński jest dziś jednym z najlepszych polskich reżyserów. W kinie fabularnym debiutował „Ostatnią rodziną” – głośnym obrazem o rodzinie Beksińskich. Po sukcesie tamtego tytułu producenci „Żeby nie było śladów” zdecydowali się właśnie jemu powierzyć ekranową adaptację reportażu Cezarego Łazarewicza. W poprzednim filmie reżyser pokazał, że potrafi pokazywać dramaty i niełatwe relacje między bohaterami. Produkcja o sprawie Przemyka ma niezwykły rozmach, ale twórcy nie zapominają o ludzkiej stronie. Widzowie mogą utożsamić się z emocjami ekranowych postaci.


Trudno powiedzieć, co zachęciło aktorów: reżyser, a może historia? Nazwiska pojawiające się w obsadzie filmu robią wrażenie. Pojawili się ci, którzy są obecnie jednymi z najlepszych i najczęściej obsadzanych. W obrazie „Żeby nie było śladów” wystąpili m.in. Agnieszka Grochowska, Aleksandra Konieczna, Sandra Korzeniak, Jacek Braciak, Andrzej Chyra, Tomasz Kot, Rafał Maćkowiak, Bartłomiej Topa, Tomasz Ziętek i Michał Żurawski.


MJ

Więcej na ten temat