Powrotu obowiązkowych prac domowych chcieliby nauczyciele, Związek Nauczycielstwa Polskiego, wielu rodziców, a nawet część uczniów. Co na to ministra edukacji? „Zróbmy ewaluację we wrześniu” – proponuje Barbara Nowacka. I przypomina, że prace domowe nie są zabronione, tylko nieobowiązkowe.
Od 1 kwietnia 2024 r. obowiązują przepisy ograniczające zadawanie prac domowych w podstawówkach. Zgodnie z nimi w klasach I-III szkół podstawowych nie zleca się prac domowych, z wyjątkiem ćwiczeń poprawiających motorykę dłoni. W klasach IV-VIII zadania domowe nie są obowiązkowe, a zamiast oceny uczeń ma otrzymać informację, co zrobił dobrze, a co wymaga poprawy.
Resort edukacji wielokrotnie podkreślał, że ta zmiana była wyczekiwana m.in. przez młode osoby, bo miała służyć ich dobrostanowi, dać im więcej wolnego czasu, który mogą poświęcić na pogłębianie wiedzy, rozwijanie różnych pasji.
Czy brak prac domowych to na pewno ulga?
Niektórzy uczniowie szkół podstawowych skarżą się, że po likwidacji obowiązkowych prac domowych jest gorzej. Pojawiły się bowiem ciągłe sprawdziany i kartkówki. Narzekają również rodzice, którzy doskonale wiedzą, jak trudno namówić dzieci do tego, by zrobiły w domu coś, co jest nieobowiązkowe i nie na ocenę. Niektórzy twierdzą, że przez to uczniom trudniej jest utrzymać systematyczność w nauce.
Zgadza się z nimi Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego, który w TOK FM powiedział: „Zachęcałbym panią minister, żeby w ramach pewnego doświadczenia zawodowego spróbowała odbyć trzy-cztery lekcje z uczniami w szkole średniej i powiedziała na zakończenie lekcji: »kto chce, to niech odrobi pracę domową«. Jeżeli mówimy dzieciom, że ta praca jest niezaliczona na ocenę, to dajemy prosty sygnał – nie róbcie nic”.

Nauczyciele z zaistniałej sytuacji próbują jakoś wybrnąć, stosując inne nazewnictwo. Zamiast „pracy domowej” używają słów „projekt”, „challenge”, „zadanie udoskonalające”. I wtedy ich polecenia stają się już obowiązkowe.
Wielu kontra ministra
Sławomir Broniarz nie ma wątpliwości w kwestii powrotu obowiązkowych prac domowych. „Rozumiem, że pani minister nie miała wyjścia. Pan premier tak powiedział i musiała to zrealizować. (...) Wydaje się, że powinna powiedzieć premierowi: »nie czekamy na ewaluację, nie czekamy na zmarnowany rok szkolny 2025/2026, tylko wracamy do prac domowych«. Będąc ministrem, absolutnie wycofałbym się z tej decyzji” – stwierdził przewodniczący ZNP w TOK FM. Jak dodał, „powinniśmy w tak delikatnej materii, jaką jest dydaktyka czy w ogóle edukacja, ufać profesjonalistom, a zdecydowana większość nauczycieli jest za tym, żebyśmy wrócili do prac domowych”.
Rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis w wypowiedzi dla PAP-u stwierdziła: „Trzeba wrócić do dyskusji o możliwości oceniania prac domowych”. Zauważyła też, że obecnie zmieniły się okoliczności: „Zapis pojawił się, gdy mieliśmy przeładowaną podstawę programową, wtedy mieliśmy przemęczonych uczniów. W tym roku mamy ją odchudzoną o 20 proc., a w przyszłym roku ma wejść duża reforma programowa do szkół. Uważamy, że także ze względu na ten kontekst przepisy powinny się zmienić”.

Na razie jednak MEN trzyma się swojego zdania. Barbara Nowacka w wywiadzie dla RMF FM przypominała: „Prace domowe nauczyciele mogą zadawać i bardzo często je zadają. Mogą je sprawdzić, ale nie musi to być ocena cyfrowa, mogą to być inne narzędzia, a nauczyciele mają ich mnóstwo”.
Źródło: TVN24.pl