Z kraju

500-lecie hołdu pruskiego. To był sukces czy porażka?

Hołd pruski – scena historyczna przedstawiająca Albrechta Hohenzollerna klęczącego przed królem Zygmuntem I Starym na tle tłumu dostojników i dworu. Obraz autorstwa Jana Matejki ukazuje uroczysty moment z 1525 roku, gdy ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego składa przysięgę wierności królowi Polski. Bogata kompozycja pełna jest symbolicznych gestów, realistycznych twarzy i detali strojów renesansowego dworu.
Hołd pruski był jednym z najbardziej przełomowych momentów w historii Polski. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
podpis źródła zdjęcia

Hołd pruski, jedno z najbardziej symbolicznych wydarzeń w historii Polski, odbył się 10 kwietnia 1525 r. na rynku w Krakowie. Wielki mistrz zakonu krzyżackiego, Albrecht Hohenzollern, złożył wówczas przysięgę wierności królowi Zygmuntowi I Staremu, klękając przed nim i ślubując lojalność jako świecki książę Prus. Dla jednych to mistrzostwo polskiej dyplomacji i sukces polityczny, dla innych – zapowiedź przyszłych problemów i narodowej tragedii.

Hołd pruski, którego 500. rocznicę obchodzimy w 2025 r., był jednym z najważniejszych wydarzeń w historii naszego kraju. To wtedy – 10 kwietnia 1525 r. – zakończył się trwający od wielu pokoleń konflikt z zakonem krzyżackim, którego początki sięgają XIII w., kiedy książę Konrad Mazowiecki sprowadził Krzyżaków na ziemie Piastów. Ten krok, choć początkowo obliczony na pomoc w walce z pogańskimi Prusami, okazał się brzemienny w skutkach – zakon szybko usamodzielnił się, zajął kolejne ziemie i przez następne stulecia był jednym z największych wrogów Polski i Litwy.


Przyszłość pokazała, że zwalczanie Prusów z pomocą Krzyżaków było jak przysłowiowe gaszenie ognia benzyną. W miejsce konglomeratu plemion, u północnej granicy Polski wyrosło scentralizowane państwo o zasobnym skarbcu i dużych zdolnościach mobilizacyjnych. Samych braci-rycerzy w Zakonie Krzyżackim nie było więcej niż 1500. Jeśli jednak doliczymy do nich służących Zakonowi współbraci, miejscowe rycerstwo zobowiązane do służby wojskowej, najemników i zagranicznych gości, to zdolność mobilizacyjna Zakonu sięgała kilkunastu tysięcy ludzi. Co więcej, Zakon miał ambitne plany poszerzania swych posiadłości – pisał prof. Michał Kopczyński w artykule „Bitwa pod Grunwaldem, czyli cztery godziny, które wstrząsnęły Europą”, opublikowanym na stronie Muzeum Historii Polski.


Ekspansja zakonu i jego potęga zostały złamane 15 lipca 1410 r., kiedy Władysław Jagiełło pokonał Krzyżaków w bitwie pod Grunwaldem. To jednak nie oznaczało końca istnienia wrogiego państwa. Królowi Polski nie udało się bowiem zdobyć potężnie ufortyfikowanego Malborka i wojna zakończyła się traktatem pokojowym, który – choć korzystny dla naszego kraju – nie przyniósł definitywnego rozstrzygnięcia konfliktu.


Sytuacja przed hołdem pruskim


Ostateczny koniec wojen polsko-krzyżackich nastąpił 10 kwietnia 1525 r. Tego dnia na rynek w Krakowie przyjechał ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego w Prusach, Albrecht Hohenzollern. Młody, 35-letni przywódca był siostrzeńcem Zygmunta I Starego. Jego matka, Zofia Jagiellonka, była córką Kazimierza Jagiellończyka i siostrą panującego ówcześnie w Polsce monarchy.


Więzy rodzinne nie powstrzymały Albrechta przed kontynuowaniem wrogiej wobec Polski polityki. W latach 1519–1521 swoimi działaniami wywołał ostatnią wojnę polsko-krzyżacką, w której zakwestionował obowiązujące układy pokojowe i domagał się rewizji granic – m.in. przywrócenia zakonowi Prus Królewskich oraz Warmii. Wysuwał też bezzasadne roszczenia finansowe, żądając olbrzymiego odszkodowania za rzekomą „okupację” tych ziem przez Koronę.


Przez dwa lata trwały zacięte walki, które objęły wiele miast Warmii oraz Prus Królewskich. W konflikt zaangażowano samego Mikołaja Kopernika – administratora dóbr kapituły warmińskiej, który odegrał istotną rolę w obronie Olsztyna i zamków warmińskich. To właśnie dzięki jego organizacyjnym talentom, rozbudowie fortyfikacji i sprawnemu dowodzeniu załogą udało się powstrzymać najazd wojsk krzyżackich zimą 1520 r.

Albrecht Hohenzollern był ostatnim wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego w Prusach, który przez wiele wieków nękał Polskę i Litwę. Fot. Wikipedia
Albrecht Hohenzollern był ostatnim wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego w Prusach, który przez wiele wieków nękał Polskę i Litwę. Fot. Wikipedia

Rozejm w Toruniu i sekularyzacja zakonu


Konflikt zakończył się rozejmem podpisanym w 1521 r. w Toruniu – w dużej mierze pod presją cesarza Karola V i papiestwa, dążących do zawarcia pokoju ze względu na rosnące zagrożenie tureckie na południu Europy, zwłaszcza po zdobyciu Belgradu przez Osmanów. Sytuacja wymagała zjednoczenia sił chrześcijańskich i ograniczenia wewnętrznych konfliktów w obrębie Rzeszy.


Zawieszenie broni obowiązywało przez cztery lata i choć w 1525 r. formalnie wygasało, żadna ze stron nie dążyła już do wznowienia działań wojennych. Albrecht, osłabiony wewnętrznie i pozbawiony szerokiego wsparcia wśród możnowładców Rzeszy, zdał sobie sprawę, że nie ma szans na zwycięstwo.


Natomiast Zygmunt Stary, świadomy kosztów ewentualnej wojny i presji ze strony szlachty domagającej się reform, postawił na rozwiązanie dyplomatyczne. To właśnie wtedy rozpoczęły się rozmowy, które doprowadziły do przełomowego kroku – sekularyzacji zakonu i hołdu pruskiego.

Zygmunt I Stary okazał zakonowi krzyżackiemu łaskę i nie zlikwidował Prus. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
Zygmunt I Stary okazał zakonowi krzyżackiemu łaskę i nie zlikwidował Prus. Fot. Wikimedia/ domena publiczna

Jak wyglądał hołd pruski? „Uklęknął Albrecht przed królem”


Hołd pruski został opisany szczegółowo w liście Andrzeja Krzywickiego, biskupa przemyskiego, do legata papieskiego na Węgrzech. Duchowny najpierw opisuje moment przybycia Albrechta, którego nazywa margrabią, i króla na rynek.


Następnie podaje, że władca Prus stanął (…) przed królem i zwrócił się do niego w doskonałej mowie, i obiecywał jemu i Koronie Polskiej wszelaką wierność. W imieniu króla odpowiedział biskup krakowski [Piotr Tomicki]. Wówczas uklęknął przed królem margrabia Albrecht wraz z dwoma książętami. Wręczono mu do rąk nową chorągiew z białego adamaszku, na której znajdował się czarny orzeł ze złotymi pazurami, złotą koroną na szyi, złotymi paskami na skrzydłach, na piersi ze srebrną literą S. Albrecht przysięgał królowi i Koronie Polskiej pod tą chorągwią jako pan i dziedzic Księstwa Pruskiego. Złożył [on] przysięgę hołdowniczą, kładąc dwa palce na Ewangelię, którą biskup [arcybiskup] gnieźnieński [Jan Łaski] i biskup krakowski [Piotr Tomicki] położyli na kolanach króla. Gdy to się stało, wstali trzej książęta i cofnęli się nieco w tył. Król wziął wówczas miecz, Albrecht uklęknął znów przed nim. Wówczas król uderzył go [mieczem] trzy razy i pasował [Albrechta] na rycerza. Następnie król zawiesił na szyi nowego księcia złoty łańcuch wart sześćset guldenów i przekazał mu chorągiew – możemy przeczytać w publikacji Janusza Małłka pt. „Hołd pruski z 1525 roku w relacji królewieckiej”.


To, co dla wielu współczesnych uchodziło za wielkie zwycięstwo dyplomacji, dla innych było dowodem słabości i politycznego błędu. Taki pogląd na hołd pruski miała między innymi królowa Bona Sforza, która uważała, że jej mąż okazuje zbyt dużą łaskawość odwiecznym wrogom Korony. Podobnie jak prymas Polski, Jan Łaski, twierdziła, że jedynym właściwym rozwiązaniem powinno być zlikwidowanie zakonu i skierowanie jego sił na wschód, do Mołdawii. W jej ocenie to tam – na rubieżach chrześcijaństwa – Krzyżacy mogliby wreszcie wypełniać swoje pierwotne powołanie: walkę z poganami.


Także sekretarz królewski, Stanisław Hozjusz, podzielał opinię o nadmiernej łaskawości swojego przełożonego. Wyraz temu dał w wierszu poświęconym wydarzeniu. Powiedz, ktokolwiek przeczytał te sprawy,/ Czyli nie nazwiesz monarchę szalonym,/ Co mogąc łatwo skończyć ze zwyciężonym,/ Wzrok swój mu wolał pokazać łaskawy?/ Pokazał temu, co niedawno jeszcze./ Byłby niewdzięczny szarpał mu wnętrzności.


Mimo to w epoce Zygmunta Starego hołd pruski wydawał się rozwiązaniem idealnym – zakon został podporządkowany bez przelewu krwi, a jego przywódca stał się lojalnym lennikiem Korony. Powstało świeckie Księstwo Pruskie, które formalnie podlegało królowi Polski. Polska zyskała więc spokój na północnej granicy, a jednocześnie potwierdziła swoją zwierzchność nad strategicznie ważnym regionem.


Hołd pruski. Tragiczny finał sukcesu


Jednak historia dopisała do tego dnia gorzki, tragiczny epilog. Choć Albrecht Hohenzollern i jego następcy przez dziesięciolecia składali hołdy kolejnym królom Polski, z każdym rokiem Księstwo Pruskie stawało się coraz mniej lojalne i coraz bardziej niezależne. W 1618 r. nastąpił moment, który można uznać za początek końca – Prusy trafiły w ręce elektora brandenburskiego, a unia personalna z Brandenburgią zrodziła nową siłę: formalnie lenników Polski, w rzeczywistości – rosnące mocarstwo o własnych ambicjach i planach.


W XVIII w. potomkowie Albrechta, już jako królowie Prus, nie tylko odwrócili się od Rzeczypospolitej, ale stali się wręcz jej grabarzami. To właśnie oni – ci, których przodkowie klęczeli przed polskim monarchą – razem z Rosją i Austrią rozszarpali I Rzeczpospolitą na kawałki. Państwo, które powstało dzięki polskiej dyplomacji i łaskawości króla, po ponad trzech stuleciach przyłożyło rękę do najboleśniejszej narodowej katastrofy – rozbiorów.


Dziś, 500 lat od tamtego pozornie chwalebnego wydarzenia, trudno patrzeć na hołd pruski bez mieszanych uczuć. Czy to był akt politycznej mądrości i sprytu, czy może historyczna naiwność, za którą zapłaciliśmy najwyższą cenę? Jedno jest pewne: to wydarzenie wciąż budzi emocje, prowokuje pytania i przypomina, że w polityce – tak jak w historii – nawet największy sukces może mieć w sobie ziarno przyszłej porażki.


Mat. źródłowe:


Michał Kopczyński. Bitwa pod Grunwaldem, czyli cztery godziny, które wstrząsnęły Europą (Muzeum Historii Polski)

Janusz Małłek. Hołd pruski z 1525 roku w relacji królewieckiej (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu)

Więcej na ten temat