Według najnowszych informacji przekazanych przez dyrektora generalnego Grupy Volkswagen, Olivera Blume, nowy elektryczny model włoskiej marki może dysponować mocą nawet 2000 koni mechanicznych, co uczyni go najmocniejszym Lamborghini w historii.
Podstawą techniczną dla tego futurystycznego pojazdu będzie specjalna platforma opracowywana przez Porsche dla luksusowych i sportowych marek należących do Grupy Volkswagen. Ta sama architektura posłuży również do budowy elektrycznych modeli Audi i Bentleya.
"To bardzo specyficzna konfiguracja stworzona z myślą o Lamborghini" - wyjaśnił Blume w rozmowie z brytyjskim magazynem Autocar. Platforma ma umożliwić zastosowanie układów o napięciu do 980 woltów, co przełoży się na wyjątkowe osiągi i możliwości ładowania.
Inspiracją dla pierwszego elektrycznego Lamborghini będzie koncepcyjny model Lanzador, zaprezentowany w połowie 2023 roku. Charakterystyczne cechy prototypu, takie jak podwyższone zawieszenie i dwudrzwiowa konstrukcja, mają zostać zachowane w wersji produkcyjnej.
Przeczytaj także: Aston Martin w kryzysie. Traci miliony, będzie zwalniać
Koncepcyjny Lanzador dysponował mocą 1341 KM. Dyrektor generalny Lamborghini, Stephan Winkelmann, potwierdził, że seryjny model będzie oferował co najmniej taką moc. Samochód zostanie wyposażony w dwa silniki elektryczne, zapewniające napęd na wszystkie koła. Produkcja modelu będzie odbywać się w historycznej siedzibie marki w Sant'Agata we Włoszech, obok innych modeli.
Pierwotnie premiera pierwszego elektrycznego Lamborghini była planowana na 2028 rok, jednak termin został przesunięty o rok. Mimo to Winkelmann jest optymistycznie nastawiony do przyszłej sprzedaży tego modelu. Według jego prognoz elektryczne Lamborghini może osiągnąć poziom sprzedaży porównywalny z nowym, podstawowym modelem marki - Temerario. To dość śmiałe założenie, zwłaszcza w kontekście wypowiedzi Mate Rimaca, dyrektora generalnego firmy Rimac, który przyznał, że zamożni klienci nie są szczególnie zainteresowani elektrycznymi supersamochodami.
Przeczytaj także: Ferrari na pełnym gazie – ciężko uwierzyć, ile sprzedali nowych aut w 2024 roku