Kultura

Braterstwo, bohaterstwo i strach. Te filmy o górach opowiadają prawdziwe historie

Góry są zarówno piękne, jak i niebezpieczne (fot. kentzh/Shutterstock)
podpis źródła zdjęcia

Filmy o wyprawach wysokogórskich cieszą się olbrzymią popularnością od lat. Nic dziwnego – szczyty ziemi są piękne, niebezpieczne i niedostępne dla większości z nas. To dlatego opowieści o zdobywcach koron pasjonują. Przedstawiamy wam produkcje, które powstały na bazie prawdziwych, inspirujących i przerażających historii.

„Przyjaciela nie opuszcza się nawet wtedy, gdy jest już tylko bryłą lodu” – powiedział Wawrzyniec Żuławski, jeden z najsłynniejszych polskich alpinistów, który stosował swoją słynną zasadę aż do heroicznej śmierci pod Mount Blanc.


Polak zginął zasypany lawiną 18 sierpnia 1957 roku, kiedy wyruszył na pomoc Stanisławowi Grońskiemu i dwóm wspinaczom z Jugosławii. Jednak jego zasada przetrwała i stała się kanonem dla wszystkich wspinaczy świata, o czym możecie przekonać się dzięki poniżej przedstawionym historiom.

„Everest”. Historia prawdziwa

Film „Everest” jest jedną z najlepszych produkcji, w których ukazano jej zastosowanie. Nakręcony przez Baltasara Kormákura obraz z Jake'em Gyllenhaalem i Jasonem Clarkiem opowiada dramatyczną historię wyprawy na Mount Everest, w której ośmiu turystów pod przewodnictwem Roba Halla oraz osiemnaście osób pod opieką Scotta Fischera próbuje zdobyć najwyższy szczyt ziemi. Niestety po wyczerpującym i udanym (dla większości) ataku zaskakuje ich zmiana warunków atmosferycznych. Na dodatek jeden z mężczyzn z drużyny Halla oślepł na krótko przed wejściem. Podczas szalejącej burzy śnieżnej rozpoczyna się dramatyczna walka o przeżycie.

Film opowiada prawdziwą historię dramatu, który wydarzył się 11 maja 1996 roku. Powstał częściowo na podstawie kontrowersyjnej książki Jona Krakauera „Wszystko za Everest”. Reżyser opierał się również na wspomnieniach Becka Weathersa, czyli mężczyzny, który stracił wzrok przed próbą zdobycia szczytu i został pozostawiony po drodze. Rob Hall zapowiedział, że wróci po niego, ale nie dotrzymał słowa – zginął bowiem znacznie wyżej. Prawie nieprzytomnego Weathersa na dół sprowadził przewodnik Mike Groom. Tam podjęto dramatyczną decyzję. Nie mogąc przetransportować wszystkich rannych niżej, zdecydowano o pozostawieniu umierających na miejscu. Beck był wśród nich, a to, co stało się później, bez przesady można nazwać cudem. Mężczyzna po kilkunastu godzinach leżenia na mrozie ocknął się i wstał, a następnie samotnie odbył wędrówkę w dół, mając odmrożone kończyny. Nikt nie mógł uwierzyć, że żyje, kiedy pojawił się w jednym z obozów szpitali polowych.

Życie pozostałych osób ocalił Anatolij N. Bukriejew. Legendarny wspinacz dokonał rzeczy niewiarygodnej – wychodząc raz za razem z bazy, podczas samodzielnej i wykonanej w pojedynkę akcji ratunkowej odnalazł zaginionych uczestników wyprawy. Heroiczny alpinista (z pochodzenia Rosjanin, ale jednocześnie obywatel Kazachstanu) dzięki niezrównanej odwadze i znakomitej kondycji wyprowadził 11 maja ze strefy śmierci 3 osoby. Na więcej nie miał już sił, ale po kolejnych wyruszył następnego dnia. Próbował ocalić również znajdujących się w stanie agonii Fischera i Halla, lecz nie udało mu się do nich dotrzeć. 



„To była jedna z najbardziej niesamowitych akcji ratunkowych prowadzonych w historii alpinizmu, przez jedna osobę, zaledwie kilka godzin po wejściu na Mount Everest bez tlenu” – pisał później Galen Rowell z „Wall Street Journal”

„Czekając na Joe”. Dramat w Andach Peruwiańskich 

Bohaterstwo pokazuje również obraz „Czekając na Joe”. Fabularyzowany dokument opowiada o wyprawie dwóch alpinistów w Andy Peruwiańskie. Zamierzali oni zdobyć niepokonany jeszcze w 1986 roku przez ludzi zachodni szlak szczytu Siula Grande. Atak okazał się udany, ale podczas zejścia jednemu z nich przydarzył się koszmarny wypadek. Joe Simpson, na skutek załamania się nawisu skalnego, spadł o kilka metrów w dół i został ranny. Mężczyzna złamał nogę, a piszczel wbiła mu się w kość udową. Na dodatek utknął między skałami. Partnerzy mieli dramatyczny wybór – albo obaj zginą, próbując wrócić razem, albo przyjaciel musi zostawić przyjaciela na pewną śmierć.



Żadne z rozwiązań nie było do przyjęcia dla Simona Yatesa, którego heroizm opisano w książce „Dotknięcie pustki”. Anglik zdecydował się na ryzykowny manewr i opuszczał Joego na linie po pochyłej ścianie pokrytej zmrożonym śniegiem, którą obwiązał siebie i towarzysza. Kiedy już się kończyła jej długość, Simpson miał zatrzymywać się w bezpiecznym miejscu i czekać, aż kompan do niego dołączy. Niestety w pewnym momencie Joe zbyt szybko zjechał i spadł w przepaść. Mężczyzna wisiał kilkanaście metrów nad ziemią przez długi czas, a Simon próbował ocalić ich obu. Niestety nie było na to szans, a zdając sobie sprawę, że obaj zginą, Yates, opadający już z sił, podjął dramatyczną decyzję o odcięciu przyjaciela. Mężczyzna zleciał w dół i wpadł w szczelinę lodową, co ocaliło mu życie. 


Jego przyjaciel nie miał pojęcia, iż Simpson przeżył i samotnie wrócił do obozowiska. Tam czekał na nich inny z towarzyszy podróży – Richard Hawking. Obaj byli przekonani, że Joe zginął, ale Simon nie mógł się psychicznie pogodzić z tym, co się stało, i nieustannie odkładał moment wyjazdu, marząc o tym, żeby wydarzył się cud i żeby Joe do nich wrócił. Tak się stało w dzień przed planowanym wyjazdem z Peru. Joe przeczołgał się przez olbrzymi dystans, a po dotarciu na miejsce został natychmiast zabrany do szpitala. Przeżył.

„Północna ściana”. Film o słynnej wyprawie na Eiger

Prawdziwą historię opowiada również „Północna ściana” w reżyserii Philippa Stolzla. To relacja z wyprawy na niezdobyty jeszcze w 1936 roku Eiger. Nazistowska propaganda zamierzała wykorzystać sukces niemieckich wspinaczy, aby udowodnić dominację i wyższość rasy aryjskiej nad innymi. Towarzyszyły im bowiem drużyny z Francji i Włoch, które zdecydowały się wycofać z powodu złych warunków atmosferycznych. Tymczasem z Niemiec ruszyli sławni Toni Kurz i Andreas Hinterstoisser, którzy zdecydowali się zaatakować szczyt, wchodząc na niego przez północną ścianę, zwaną „ścianą śmierci”. Na wysokościach spotkali dwóch austriackich wspinaczy – Ediego Rainera i Willy’ego Angrera.



Mężczyźni postanowili razem kontynuować wyprawę. Niestety w pewnym momencie Willy doznał poważnej kontuzji. Na jego głowę i plecy spadł odłamany kawałek skały i alpiniści, decydując się na ratowanie przyjaciela, zaczęli wracać do bazy. Podczas zejścia zorientowali się, że trawers – z którego planowali skorzystać – jest silnie oblodzony, a oni wcześniej zabrali z niego liny, aby iść wyżej. De facto skrajnie niebezpieczne przejście okazało się śmiertelną pułapką i mężczyźni utknęli na skałach bez żadnej możliwości bezpiecznego powrotu. Rozpoczęła się walka o przeżycie, którą w przypadku trzech osób zakończyło zejście lawiny.

 

Przetrwał ją jedynie Toni Kurz – Niemiec został zupełnie sam na ścianie. Przez dwa dni trzymał się liny, na której wisieli jego martwi kompani, a szwajcarskim ratownikom próbującym do niego dotrzeć prawie udało się uratować mu życie. Byli kilka stóp pod nim, kiedy zmarł z powodu hipotermii, wcześniej podejmując nieudaną próbę opuszczenia się.

„Siedem lat w Tybecie”. Jaka historia kryje się za kultowym filmem?

Znacznie przyjemniejszą historię opowiada słynne „Siedem lat w Tybecie” z Bradem Pittem. Produkcja w reżyserii Jean-Jacques Annauda powstała na bazie biografii Heinricha Harrera.



Austriacki alpinista wybrał się w Himalaje w 1939 roku razem z Niemcami, aby zdobyć szczyt Nanga Parbat. Niestety - podczas ich wyprawy wybuchła II wojna światowa. To spowodowało, że całą ekspedycję aresztowali brytyjscy żołnierze stacjonujący w Nepalu. Harrer i Peter Aufschnaiter w kwietniu 1944 roku uciekli z indyjskiego obozu, w którym zostali umieszczeni, i razem odbyli wielomiesięczną wędrówkę po pięknych i dzikich ostępach Azji okalających Tybet. Na ziemie Dalajlamy weszli dopiero w styczniu 1946 roku. Harrer osobiście poznał młodego, 11-letniego władcę i został jego nauczycielem.



Austriak przebywał na dworze w Lhasie przez kolejne 7 lat i nawiązał prawdziwą przyjaźń z Dalajlamą XIV. Został jego nauczycielem. Mimo iż nie mieli zbyt wielu okazji, aby się ponownie spotkać po upadku Tybetu, to ich bliska znajomość trwała aż do śmierci Harrera w 2006 roku. Napisali do siebie dziesiątki listów.


Produkcja opowiadająca o pierwszych latach ich znajomości ma status kultowej – zarówno ze względu na mądre przesłanie, które za sobą niesie, jak i dzięki pięknym plenerom. Film był kręcony bowiem w Linz (Austria), Santiago (Chile), La Placie i Mendozie (Argentyna), Campbell River i Vancouver (Kanada), Leamington Spa (Wielka Brytania) i w Tybecie.

„127 godzin”. Ile zdołasz zrobić, aby przetrwać?

Historia przedstawiona w filmie „127 godzin” z Jamesem Franco pokazuje z kolei, jak wielka jest siła ludzkiej woli i do czego zdolny jest człowiek walczący o przetrwanie. Reżyser Danny Boyle opowiedział w swojej produkcji o wyprawie światowej sławy wspinacza Arona Lee Ralstona w kanion Blue John, który znajduje się w stanie Utah. Mężczyzna został ranny, kiedy jeden z kamieni przygniótł mu przedramię i uwięził na ścianie we wnętrzu kanionu. Ralston był przekonany, że nie przeżyje, ponieważ nikomu nie powiedział o swoim wyjściu i nie miał szans na jakikolwiek ratunek. Trzeciego dnia okazało się, że jedyną szansą na przeżycie jest odcięcie sobie ramienia poniżej łokcia, ale narzędzia, które posiadał, były niewystarczające. 


Tkwił w pułapce przez pięć dni, walcząc ze wszystkich sił o uwolnienie ręki oraz konając z głodu i pragnienia. Nadzieję dała mu wizja, której doznał – zobaczył siebie bawiącego się z małym dzieckiem. Zorientował się, że brakuje mu prawej ręki w ukazanym obrazie. Następnie dostał objawienie – nieznana siła podpowiedziała mu, jak może pozbyć się ręki. Mężczyzna dokonał wówczas samodzielnej i skomplikowanej amputacji przy pomocy narzędzia wielofunkcyjnego i scyzoryka. Później w niebywały sposób, trzymając się skał jedną ręką i w międzyczasie korzystając z 20-metrowej, bardzo stromej ściany na linie, wyszedł powierzchnię. Po wielokilometrowej wędrówce w pełnym słońcu spotkał rodzinę z Holandii, która dała mu jedzenie i wodę, a następnie wezwała pogotowie. Na miejsce przyleciał helikopter i zabrał wspinacza do szpitala. W ten sposób jego życie zostało uratowane.


Po latach Ralston wrócił na miejsce wypadku i wspiął się na ścianę, aby rozrzucić prochy, które pozostały po skremowaniu jego przedramienia. Nie zaniechał wypraw – nadal się wspina. Zimą 2005 roku zdobył wszystkie najwyższe szczyty Kolorado podczas samotnych wędrówek i stał się pierwszym człowiekiem, który tego dokonał.

Rafał Sroczyński
Więcej na ten temat