Kultura

Kod zapisany w obrazach. Enigmatyczna postać na portrecie Leonarda da Vinci

Leonardo da Vinci był jednym z największych geniuszy w historii. Czy ukrywał na swoich obrazach sekretne symbole? (fot. UCG/Getty Images)
podpis źródła zdjęcia

Fascynujące obrazy Leonarda da Vinci nie przestają zadziwiać ludzkości, mimo iż od śmierci mistrza minęło już ponad 500 lat. Enigmatyczne uśmiechy, magnetyzujący wzrok, niejednoznaczna symbolika oraz intrygujące gesty postaci pobudzają wyobraźnię odbiorcy. Niejednokrotnie, jak w przypadku „Świętej Anny Samotrzeciej”, prowadzą też do sensacyjnych odkryć.

Książka „Kod Leonarda da Vinci” napisana przez Dana Browna, która później została zekranizowana przez Rona Howarda, skupiła uwagę milionów ludzi na stworzonych przez mistrza z Florencji obrazach „Mona Lisa” i „Ostatnia Wieczerza”. Niestety przy okazji zmniejszając zainteresowanie innymi, równie ciekawymi arcydziełami, jakie wyszły spod jego ręki. 


Zarówno bowiem słynny portret, oficjalnie uznawany za przedstawienie Lisy Gherardini, jak i legendarny fresk – wykonany w refektarzu (jadalni) klasztoru Dominikanów przy bazylice Santa Maria delle Grazie w Mediolanie – to jedynie dwa z wielu zagadkowych dzieł renesansowego mistrza. Z pewnością są one najbardziej sławne, ale pozostała twórczość geniusza wcale im nie ustępuje – ani pod względem estetyki, ani zagadkowości.

Enigmatyczne słowa o lustrze. Pozwala zobaczyć „obraz w obrazie”?

Leonardo da Vinci był leworęczny, ale w młodości nauczono go również posługiwania się prawą ręką i w pracy dobrze radził sobie zarówno jedną, jak i drugą dłonią. Niemniej wrodzona preferencja przydawała mu się przy zapisywaniu swoich myśli za pomocą pisma lustrzanego, dzięki czemu mógł jednocześnie kodować swoje osobiste pamiętniki i traktaty oraz… nie rozmazywać atramentu na kartkach. Zwyczajnego sposobu używał jedynie wtedy, kiedy chciał, aby inni przeczytali jego tekst.

Leonardo da Vinci przy tworzeniu swoich notatek używał pisma lustrzanego (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Leonardo da Vinci przy tworzeniu swoich notatek używał pisma lustrzanego (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Trudno jest w związku z powyższym odczytywać pozostawione przez Leonarda notatki. Treść można poznać jedynie przy pomocy zastosowania zwierciadła. Tuż po śmierci da Vinciego, kiedy jego zapiski zostały odnalezione, współcześni żywili przekonanie, iż pisał on w nieznanym lub wręcz stworzonym przez siebie języku. Dopiero po wielu latach odkryto, że to, co wydaje się niezrozumiałą mową, jest w rzeczywistości sprytnym zabiegiem renesansowego artysty. 

To jednak jeszcze nie koniec sekretów z odbiciem w pozostawionym nam przez mistrza dziedzictwie. Także w swoich pracach o malarstwie poświęcił on niezwykle dużo miejsca lustru. Na kartach liczącego ponad 7 tys. stron notatnika wielokrotnie podkreślał, że pełni ono bardzo ważną rolę w sztuce i pozwala zaobserwować rzeczy, których nie da się zobaczyć zwyczajnie ludzkim okiem. W jednym z rozważań o perspektywie – w niezwykle zawiły i obszerny sposób – wyjaśniał m.in., że ustawienie dwóch zwierciadeł naprzeciw siebie pozwala dostrzec „obraz w obrazie”. Kiedy indziej zastanawiał się z kolei i pytał: „dlaczego obraz w lustrze jest bardziej doskonały niż poza nim?”.

Tajemniczy karton do obrazu „Święta Anna Samotrzecia”

To prawdopodobnie te słowa zachęciły historyka Hugona Contiego, aby zobaczyć, czy również na obrazach Leonarda da się odnaleźć lustrzany kod lub przesłanie. Zebrany przez niego zespół przeprowadził badania na wielu arcydziełach, ale w większości przypadków odkrywano jedynie dziwne kształty i dobrze poznane przez naukę zjawisko pareidolii (dopatrywanie się znanych kształtów, przede wszystkim ludzkich twarzy, w przypadkowych szczegółach różnych przedmiotów, roślin, chmur etc). Tak było do czasu, kiedy zajęto się jednym z najdziwniejszych rysunków da Vinciego, a mianowicie kartonem do pięknego obrazu „Święta Anna Samotrzecia”.
Na rysunku przygotowawczym znajdują się Maryja, jej matka, czyli święta Anna, oraz mali Jezus i św. Jan Chrzciciel. Na szkicu Włoch przedstawił kilka rzeczy w dość intrygujący sposób – dłoń Maryi jest dość niekształtna i zbyt duża. Tak jak i jej palec, którym wskazuje ona ku niebu. Na jej łokciu trzyma swoją rączkę również Chrystus, który układa dłoń w geście błogosławieństwa. Jego nogi ukryte są w olbrzymim rękawie Matki Boskiej, a korpus niemal dosłownie z niego wychodzi. 

Na dodatek na jej ramieniu szata jest mocno pofałdowana i wydaje się po prostu nie pasować – jest zdecydowanie zbyt obszerna. Także przyroda nie do końca wygląda w rzeczywisty sposób. Zwraca uwagę zwłaszcza poszatkowana skała znajdująca się dokładnie między szyją św. Anny i jej dłonią oraz twarzą Jezusa. Tworzą one razem swoisty trójkąt. Niecodziennie prezentują się również pozycje, jakie przyjmują na kartonie kobiety. Młodsza z nich siedzi na kolanie drugiej w taki sposób, iż w rzeczywistości szybko by się z niego zsunęła i byłoby im obu po prostu niewygodnie. Można również dopatrzyć się, że ich ubrania zlewają się.

Świątynia, kielich i nieznana postać? Niezwykły wynik badań nad kartonem

Zastosowanie lustra na szkicu przyniosło sensacyjne wnioski, a Hugon Conti do dziś uważa, iż nie ma w nich żadnej pomyłki. Według niego zwierciadło ujawniło, że na rysunku pojawia się szereg ukrytych detali i znajdują się one dokładnie w miejscach, które Leonardo przerysował w rozmiarach. 

Na przykład wspomniana wcześniej skała w połączeniu z gigantyczną ręką św. Anny tworzy obraz tajemniczego pomnika ze złota, stojącego przed świątynią, która ma nawet dziedziniec. Tuż za plecami monumentu, nieco niżej, leci z kolei ptak przypominający jeden z wizerunków staroegipskiego boga Ra. Także niekształtne rękawy Maryi i nietypowa pozycja, w jakiej opierają się o siebie kobiety, może nie być przypadkowa. Zwierciadlane połączenie tworzy bowiem idealny, zdobiony i bardzo duży kielich mszalny.

Największą sensację wzbudza jednak inna rzecz, a mianowicie postać powstająca z prawego ramienia Matki Boskiej. Fascynująca istota – według odkrywcy – nie jest wytworem pareidolii i trudno się z nim nie zgodzić. Głowa w przyozdobionym mistycznymi symbolami (nad nosem m.in. krzyż z jabłkiem, który jest znakiem władzy królewskiej) hełmie, jaka się nam ukazuje, ma bowiem wszelkie proporcje zachowane niemal w normach humanoidalnych. Przy odpowiednim świetle możemy zobaczyć, że tuż nad nią znajduje się człowiek trzymający oburącz krzyż i przedmiot przypominający starotestamentową Arkę Przymierza

Według Hugo Contiego Leonardo w ten niezwykły sposób przedstawił sceny znajdujące się w Piśmie Świętym. Także na innych obrazach, jego zdaniem, można odnaleźć podobne, sekretne przesłanie.
,,

Wszystkie te ukryte obrazy biblijne są związane z tajną wiadomością, pozostawioną przez artystę. Reprezentują alegorie Księgi Rodzaju i Nowego Testamentu i otwierają drzwi do nowego sposobu czytania jego dzieł sztuki


– mówił, objaśniając wynik swojego eksperymentu.

Badacz o sekretach Leonarda. „Tak przedstawił historię ludzkiej inteligencji”

Historyk z Argentyny uważa na tej podstawie, iż da Vinci znał zakazane dzieła Filona z Aleksandrii. Filozof przekonywał w nich, że Bóg jest jedną, wszechmogącą istotą, dobrą dla wszystkich, a Biblia jest pismem alegorycznym oraz symbolicznym i jej prawdziwe znaczenie ujawnia się odbiorcy dopiero przy czytaniu jej w sposób metaforyczny. 

Przykładowo biblijne drzewo poznania dobra i zła dla starożytnego Greka jest odniesieniem do mądrości, roztropności dającej duszy możliwość rozeznawania, a raj dla Filona jest odbiciem ludzkiej duszy. Zerwanie owoców z tego drzewa oznaczało naruszenie wspomnianej wyżej mądrości w duszy człowieka.
,,

Wszystkie te ukryte sekrety odnoszą się do wyjaśnień podanych przez Filona, który ujawnia, że Biblia jest symbolicznym przedstawieniem historii ludzkiej inteligencji. Adam jest inteligencją, która znajduje się w umyśle każdego człowieka, podczas gdy Ewa jest zmysłowością cielesną. Ukryte znaki na obrazach opowiadają tę historię i mogą być widziane tylko w lustrze przez osoby o bystrym wzroku


– konkluduje badacz.
To wszystko z pewnością możliwe jest, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż renesansowy geniusz bardzo dokładnie i z wielkim zainteresowaniem badał Pismo Święte. Fascynował się ponadto różnymi religiami – zgłębiał m.in. potajemnie meandry judaizmu i żydowskiej kabały, wierzeń starożytnego Egiptu oraz był zaciekawiony buddyzmem. Trudno również nie zauważyć, znając jego wypowiedzi i poglądy, iż bardzo ważny w jego życiu był Bóg.
Autoportret Leonarda da Vinci (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Autoportret Leonarda da Vinci (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Szkielet wieloryba i muszelki… w Alpach. „Od razu przyszły mi do serca dwa uczucia”

Fascynacja Bogiem prowadziła malarza do poszukiwań odpowiedzi na pytanie o sens istnienia oraz pochodzenie ludzkości. Nie wierzył, że wywodzimy się od Adama i Ewy, przynajmniej od momentu, kiedy podczas jednej ze swoich młodzieńczych wędrówek po Alpach odkrył w nich dziwną jaskinię.
,,

Od razu przyszły mi do serca dwa uczucia: strach i pragnienie. Strach przed groźną, ciemną jaskinią i jednocześnie chęć zobaczenia, czy nie kryje się w niej coś cudownego


– zanotował w księdze „Codex Andruel”, którą pisał od roku 1478 aż do swojej śmierci w 1519. 

Przemógł się i znalazł w niej szkielet wieloryba i… skamieniałości muszelek. To odkrycie natchnęło go na całe życie. Zrozumiał wówczas, że obszar kiedyś musiał znajdować się pod oceaniczną, rozległą wodą, a świat wyglądał zupełnie inaczej. Dopiero kilka wieków później historykom – na podstawie zapisków Włocha – udało się zlokalizować opisywane przez niego miejsce.

To znajdująca się w Lombardii, nieopodal miasteczka Mandello, Jaskinia Białej Wody (wł. Grotta dell'Acqua Bianca), która położona jest na wysokości 510 metrów i dziś jest atrakcją turystyczną – zarówno ze względu na swój prehistoryczny wiek, jak i wyjątkową urodę. Rzeczywiście znajdują się w niej pozostałości po dawnych zwierzętach morskich i skorupiakach – stąd duża grota (ma około 175 metrów długości i 55 metrów szerokości) jest przedmiotem prac archeologicznych.


Nie do wszystkich części jaskini udało się jeszcze dotrzeć naukowcom. Może w którymś z tych miejsc naprawdę znajdują się pozostałości wieloryba? Takie odkrycie z pewnością byłoby sensacją. Nie pierwszą i nie ostatnią, która dotyczy Leonarda da Vinci. O kolejnej z nich opowiemy wam w następnym odcinku nowego cyklu „Kod zapisany w obrazach”.


RS

Więcej na ten temat