Kultura

Dzień przyjaźni polsko-węgierskiej. „To fenomen niespotykany w historii światowej”

Narodowa przyjaźń łączy Węgry i Polskę od ponad tysiąca lat (fot. Aritra Deb/Shutterstock)
podpis źródła zdjęcia

Dzień przyjaźni polsko-węgierskiej, który obchodzimy 23 marca, został ustanowiony w 2007 roku przez parlamenty obu państw na pamiątkę pięknej, wspólnej historii łączącej nasze kraje. Prezydenci Polski Lech Kaczyński i Węgier László Solyom wtedy właśnie w Györ odsłonili pomnik dębu o dwóch pniach.

Narodowa przyjaźń między Polską i Węgrami jest „fenomenem niespotykanym w historii światowej”, jak napisał węgierski pisarz István Kovács. Trudno bowiem wskazać w jakimkolwiek miejscu naszej planety rzecz podobną, kiedy dwa złączone historią kraje darzą się prawdziwą i szczerzą sympatią. Lubiane w obu krajach przysłowie „Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi”, które prawdopodobnie napisano w czasach konfederacji barskiej, jest jej pięknym symbolem.

My w Polsce znamy jedynie trzy wersje tego przysłowia. Z kolei Węgrzy mogą je powiedzieć aż na jedenaście sposobów. Ten najbardziej popularny nad Dunajem brzmi „Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát”, co można przetłumaczyć dosłownie na „Polak, Węgier – dwoje dobrych przyjaciół, razem walczą i piją wino”. 

To dość dobre, mimo że bardzo krótkie, podsumowanie przyjaźni, której korzeni należy poszukiwać w czasach niezwykle odległych i wręcz zapomnianych już. Nie zaczęła się ona bowiem ani w związku z postacią gen. Józefa Bema, ani nawet Stefana Batorego. Ta historia jest znacznie dłuższa.
,,

Włos zjeżył mi się na głowie, kiedy zobaczyłem, że przekroczyłem już osiemset pięćdziesiąt stron, a trzy lub cztery zaplanowane rozdziały nadal były nietknięte


– pisał we wstępie do swojej historycznej książki „Anatomia przyjaźni” Kovács, który podjął się zadania spisania wszystkich przykładów, kiedy Polacy i Węgrzy stawali razem ramię w ramię.

Kiedy Polska i Węgry zaczęły się przyjaźnić?

Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie Węgrzy i Polacy nawiązali pierwsze serdeczne stosunki, ale wiadomo, że już w 1001 roku oba kraje miały kontakty dyplomatyczne oraz polityczne dzięki królowi Stefanowi I Świętemu. Monarcha podbił wcześniej obszary dzisiejszej Słowacji i Madziarzy stali się wówczas sąsiadami królestwa zarządzanego przez Bolesława Chrobrego. Możliwe, że nasze kraje nigdy nie zbliżyłyby się ze sobą, gdyby nie Niemcy. Najeźdźcy sprawili bowiem, że zawarły one przymierze wojenne w 1108 r.

To nie był jednak pierwszy przypadek, kiedy Polacy i Węgrzy razem bronili się przeciw Niemcom.

Wzajemne kampanie doprowadziły do tego, że walczący razem żołnierze i władcy po prostu zaprzyjaźnili się i arystokraci zaczęli wzajemnie odwiedzać się na zamkach oraz ucztować. Także małżeństwa dynastyczne Piastów umacniały rodzącą się między narodami sympatię. Mieszko II Lambert ożenił swoją nieznaną dziś z imienia córkę z królem Węgier Belą I, a z ich związku narodził się Władysław I Święty, który przyszedł na świat i wychował się w Krakowie. Mówił i pisał w związku z tym lepiej po polsku niż w języku swoich poddanych.

Nieco wcześniej na Węgry uciekł, po zabójstwie biskupa Stanisława, Bolesław II Śmiały, który razem ze swoją świtą został serdecznie i ciepło tam przyjęty. Gall Anonim wprawdzie twierdził, że podczas przywitania zachował się mało dostojnie i sympatycznie, ale należy odnotować, iż słynny kronikarz króla po prostu nie lubił i nie szanował z dość oczywistych względów. Sam był bowiem przecież osobą duchowną.
,,

Władysław, jako mąż pokorny, pospieszył wyjść naprzeciw Bolesława i oczekiwał zbliżającego się z daleka, zsiadłszy na znak uszanowania z konia. A tymczasem Bolesław nie miał względów dla pokory uprzejmego króla, lecz uniósł się w sercu zgubną pychą, mówiąc: «Ja go za lat pacholęcych wychowałem w Polsce, ja go osadziłem na tronie węgierskim. Nie godzi się [więc], bym mu ja jako równemu cześć okazywał, lecz siedząc na koniu, oddam mu pocałunek jak jednemu z książąt». Zauważywszy to, Władysław obruszył się nieco i zawrócił z drogi, polecił jednak, by mu wszędzie na Węgrzech niczego nie brakło. Później atoli zgodnie i po przyjacielsku spotkali się między sobą jak bracia; Węgrzy wszakże owo zajście głęboko sobie i na trwałe w sercu zapisali. Wielką ściągnął na siebie Bolesław nienawiść u Węgrów i jak mówią, przyśpieszył tym swoją śmierć


– zanotował w kronice.

Królowa Jadwiga i zabity król. „Głowa nieszczęsnego posłaną została do Brussy”

Trwającą już od kilku stuleci przyjaźń umocniła w 1370 roku unia personalna, w wyniku której władca Węgier Ludwik I Wielki został również królem Polski. Kiedy zmarł, tron przejęła jego córka Jadwiga Andegaweńska, zaś jej królewskim małżonkiem został Władysław Jagiełło. Koronę w Budapeszcie założyła z kolei starsza córka Ludwika, Maria. Obie były jednymi z pierwszych prawdziwych żeńskich monarchiń w historii świata.
Zapinki z herbami Królestwa Polskiego i Węgier z lat około 1340-1380 należące prawdopodobnie do Elżbiety Łokietkówny (siostry Kazimierza Wielkiego) (fot. wikimedia/ Medieval Master)
Zapinki z herbami Królestwa Polskiego i Węgier z lat około 1340-1380 należące prawdopodobnie do Elżbiety Łokietkówny (siostry Kazimierza Wielkiego) (fot. wikimedia/ Medieval Master)
To nie Zygmunt Luksemburski i Jagiełło oficjalnie panowali wówczas w obu krajach, ale ich żony. Co ciekawe, pierwotnie miało być odwrotnie. W myśl testamentu, jaki pozostawił po sobie zmarły władca, Jadwiga miała zasiąść na tronie Węgier, a Maria objąć władanie nad Polską. Dokument zmieniła Elżbieta Bośniaczka, żona zmarłego króla, po jego śmierci. 

Ponad 50 lat później znów mieliśmy wspólnego króla – był nim Władysław III Warneńczyk, który zginął w tajemniczych i dramatycznych okolicznościach pod Warną. Tam znalazł się, broniąc Węgier przed Turkami. Młody, zapalczywy i skory do bitwy król rzucił się w wir walk, co skończyło się tragedią.

Stefan Batory, który „ubierał się skromnie po węgiersku”

Zawarta zaledwie cztery lata wcześniej druga unia polsko-węgierska nie przetrwała śmierci bezdzietnego władcy, ale przyjaźń nie została przerwana. Na dworze węgierskim wychowywany był później Zygmunt I Stary, który właśnie tam – w otoczeniu swojego starszego brata Władysława II Jagiellończyka – zapoznawał się z pierwszymi zdobyczami i naukami renesansu, a później razem z królową Boną zaimplantowali je w Polsce. 

Kiedy w 1526 roku Węgry zostały zaatakowane i – mimo dużej polskiej pomocy – pokonane przez Turcję, co wkrótce przyniosło rozpad kraju, Zygmunt Stary przyjął do Krakowa i do całego kraju tysiące emigrantów. W Tarnowie zamieszkał m.in. król Jan Zapolya, a w Krakowie wydano setki książek w języku węgierskim i stworzono centrum kultury narodowej. To pomogło upadającemu państwu przetrwać. 

Faktycznym władcą Zapolya nigdy nie został, ale jego syn Jan Zygmunt – narodzony ze związku z Izabelą, córką Zygmunta i Bony – zasiadł dzięki Polakom na tronie Siedmiogrodu. Tam też przyszedł na świat legendarny Stefan Batory, uznawany za najlepszego polskiego króla elekcyjnego w historii.
,,

Jest wzrostu słusznego, budowy silnej, chudy; nosi wąsy jak stary żołnierz. Ubiera się skromnie po węgiersku; na głowie nosi kołpaczek przycięty krótko z piórem rzekomo kapłoniem, lecz które rzeczywiście kapłoniem nie jest. (…) Żyje jak najoszczędniej. Posiada przy tem następne cztery wielkie zalety. Po pierwsze jest dobrym katolikiem, po wtóre lubi słuchać cudzej rady, po trzecie, wykonywa natychmiast to, co postanowił; po czwarte, nie żałuje swego życia w potrzebie. W sądach cywilnych nader rozważnym i przytomnym jest


– opisywał w 1580 roku monarchę inżynier królewski Dominik Ridolfino w swoim liście.
Na obrazie Marcina Kobera (najprawdopodobniej) król Stefan Batory (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na obrazie Marcina Kobera (najprawdopodobniej) król Stefan Batory (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Generał Józef Bem. Bohater dwóch narodów

Minęło kilkaset lat, podczas których Węgrzy i Polacy niejednokrotnie stawali jeszcze razem ramię w ramię, kiedy największym bohaterem narodowym naszych przyjaciół został gen. Józef Bem. Naczelny wódz powstania węgierskiego, które wybuchło w 1848 roku, jest postacią nieśmiertelnie sławną wśród Madziarów. To jego doskonałe dowodzenie sprawiło, że przerażeni Habsburgowie musieli zwrócić się o pomoc do Rosji. Car wysłał wówczas ponad 100 tys. żołnierzy do walk, co – po bardzo trudnej kampanii – ostatecznie doprowadziło do upadku rewolucji. 

Nigdy jednak zasług Bema nie zapomniano, a on sam otrzymał naprawdę wyjątkowy dar od narodu, którego walkami narodowo-wyzwoleńczymi kierował. Odznaczono go bowiem Krzyżem Wielkim Orderu Świętego Stefana z gwiazdą orderową z diamentem wyjętym z korony pierwszego króla Węgier – Stefana I Świętego. W miejsce wyjętego z fragmentu korony diamentu wstawiono z kolei plakietkę z nazwiskiem generała „Józef Bem”. Tam znajduje się ona do dziś.
Oficerowie polscy i węgierscy pod pomnikiem gen. Józefa Bema w koszarach Dywizjonu: 2. z prawej rtm. Franciszek Flatau, 9. z prawej ppłk Jan Karcz (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Oficerowie polscy i węgierscy pod pomnikiem gen. Józefa Bema w koszarach Dywizjonu: 2. z prawej rtm. Franciszek Flatau, 9. z prawej ppłk Jan Karcz (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Legendą generał został jeszcze za życia, a jego historię upamiętniają liczne utwory, w tym przepiękny „Bema pamięci żałosny rapsod” Norwida oraz słynny wiersz „Armia siedmiogrodzka” Sándora Petőfiego. Poeta, który był adiutantem generała i zginął w 1849 roku, pisze w nim m.in.: 


Dwa są narody w nas zjednoczone 

I to narody – polski, węgierski! 

Czy los sam działa potężniej od nich, 

Gdy wspólny cel im przyświeca wielki? 


Jeden cel wspólny: skruszyć kajdany, 

Któreśmy razem dźwigali długo, 

A że skruszymy – o, przysięgamy: 

Na krew głębokich ran twych, ojczyzno!


(tłum. Tadeusz Fangrat)

„Los Polski jest naszym losem”

Także w XX wieku Węgry i Polska, będąc już niepodległymi państwami, nie zapomniały o sobie. To Węgrzy jako jedyni udzielili nam prawdziwej pomocy, kiedy wybuchła wojna polsko-bolszewicka, i planowali wysłać do boju 30 tys. kawalerzystów.
,,

Nie wiemy, co uczyni Koalicja, my musimy być gotowi, aby stanąć po stronie Polski. Los Polski jest naszym losem


– pisało wówczas pismo „Uj Nemzedék” („Nowe Pokolenie”), właściwie oddając nastroje panujące w całym kraju. 

Siły, które były już sformowane i przygotowane, nie dotarły jednak nigdy do Polski, ponieważ zgody na ich przemarsz nie udzieliły rządy Czechosłowacji oraz Rumunii. Mimo to wielu ochotników na własną rękę przedostało się przez granicę i później walczyło pod komendą Józefa Piłsudskiego. Wielu z nich zginęło i są pochowani na rozsianych po całym kraju cmentarzach, gdzie złożono ciała żołnierzy poległych podczas wspomnianej wojny. 

Również – niezależnie od niepowodzeń – rząd w Budapeszcie nie zrezygnował z prób udzielenia wsparcia Polsce. Dzięki długotrwałym zabiegom Węgrom udało się nakłonić Rumunię do przepuszczenia transportów z bronią. Zaopatrzenie, które dotarło w krytycznym momencie działań zbrojnych, odmieniło losy historii. 

Znalazło się wśród niego 48 mln naboi karabinowych do Mausera, 13 mln naboi do Mannlichera, amunicja artyleryjska, 30 tysięcy karabinów Mauser i kilka milionów części zapasowych, 440 kuchni polowych, 80 pieców polowych. 12 sierpnia 1920 r. do Skierniewic dotarł z kolei transport m.in. 22 mln naboi do Mausera z fabryki Manfréda Weissa w Czepel. Transporty te uratowały naszą ojczyznę.

„Nie podejmiemy żadnej akcji przeciw Polsce ze względów moralnych”

Także podczas II wojny światowej, kiedy Węgrzy zostali przymuszeni do sojuszu z III Rzeszą, przyjaźń polsko-węgierska nie została złamana. Kiedy Adolf Hitler zażądał, aby rząd w Budapeszcie wysłał swoje wojska do ataku na Polskę, premier Pal Teki odpowiedział Fuhrerowi, iż Węgrzy „nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciw Polsce ze względów moralnych”. To wywołało ogromną wściekłość i groźby w Berlinie, które jednak nie odniosły żadnego skutku.
Polacy i Węgrzy na granicy w 1939 roku (fot. FOTO:FORTEPAN / Berkó Pá/ wikimedia)
Polacy i Węgrzy na granicy w 1939 roku (fot. FOTO:FORTEPAN / Berkó Pá/ wikimedia)
Takie stanowisko nasi przyjaciele prezentowali już wcześniej. W kwietniu 1939 roku szef dyplomacji István Csáky pisał, że jego kraj nie weźmie udziału w ewentualnej napaści i nie zezwoli na jakiekolwiek działanie, które się do niej przyczyni.
,,

Nie jesteśmy skłonni brać udziału ani pośrednio, ani bezpośrednio w zbrojnej akcji przeciw Polsce. Przez «pośrednio» rozumiem tu, że odrzucimy każde żądanie, które prowadziłoby do umożliwienia transportu wojsk niemieckich pieszo, pojazdami mechanicznymi czy koleją przez węgierskie terytorium dla napaści przeciw Polsce. Jeżeli Niemcy zagrożą użyciem siły, oświadczę kategorycznie, że na oręż odpowiemy orężem


– podkreślał. 

Zauważał jednocześnie, że gdyby postąpiono inaczej, mogłaby wybuchnąć rewolucja, ponieważ Węgrzy kochają Polaków z wzajemnością. Ta narodowa sympatia sprawiła, iż rząd w Budapeszcie potajemnie pomagał emigrantom z Polski po zakończeniu kampanii wrześniowej. Niemcy wiedzieli o tym, ale nie byli w stanie wymusić zaprzestania tych działań. Z tego powodu nie ufali jednak nigdy swoim sojusznikom, którzy zresztą bardzo niechętnie i skromnie wspomagali rzekomych sprzymierzeńców. 

Taka sytuacja zmusiła Hitlera do wydania rozkazu, aby pilnować oddziałów węgierskich stacjonujących w Warszawie podczas powstania warszawskiego i nie wysyłać ich do walk przeciw Polakom. Obawiano się, że mogą zmienić strony, do czego zresztą i tak prawie w pewnym momencie doszło.

„Miała mi za to mamusia kupić misia”

Nadal rozwijające się po wojnie stosunki polsko-węgierskie zaowocowały w 1956 roku jednym z najpiękniejszych aktów przyjaźni w naszej wspólnej historii, kiedy zainspirowani poznańskim Czerwcem' 56 Węgrzy rozpoczęli antykomunistyczne powstanie. Zostało ono brutalnie i krwawo stłumione przez Związek Sowiecki, bez współudziału wojsk innych państw bloku.
Tragedia Węgrów poruszyła Polaków, którzy masowo i oddolnie organizowali pomoc dla „bratanków”. Przybrała ona olbrzymią skalę, a w całym kraju powstawały komitety zajmujące się działaniem na rzecz potrzebującej ludności węgierskiej. Tam przynoszono ubrania, medykamenty, artykuły pierwszej pomocy oraz oddawano krew. 

Finansowa wartość społecznego, szacowanego wsparcia sięgnęła niebotycznej na tamte czasy kwoty dwóch milionów dolarów amerykańskich, co wielokrotnie przekroczyło pomoc, jakiej udzieliły wówczas napadniętemu krajowi Stany Zjednoczone.
,,

Na ulicach Warszawy – czytamy w jednej z relacji – stały puszki z napisem: «Na lekarstwa dla Węgrów». Ludzie zatrzymywali się, przechodzili. Wrzucali w skarbonkę, ile kto mógł. Byłem obecny przy otwarciu takiej puszki. Wśród wielu banknotów – jakiś list. W nim 50 złotych i na kartce napis z koślawych literek: «miała mi za to mamusia kupić misia, ale tobie, dziewczynko z Budapesztu, bardziej są pieniążki potrzebne. Krysia z Warszawy»


– pisze Norbert Wójtowicz z IPN w opracowaniu „Przyjaźń polsko-węgierska ’56 w relacjach prasy”.
Ołtarzyk polowy postawiony w hołdzie ofiarom na Węgrzech (fot. PAP/ CAF)
Ołtarzyk polowy postawiony w hołdzie ofiarom na Węgrzech (fot. PAP/ CAF)

Zauważa on jednocześnie, że „równie piękna była postawa pokazanego na fotografii w „Żołnierzu Wolności” 6-letniego Januszka Stępnia z Nowej Huty, który przyniósł swoje zabawki i pudełko pralinek dla dzieci węgierskich”. Tych wzruszających gestów i olbrzymiego wsparcia Węgrzy Polakom nigdy nie zapomnieli.


RS


Źródła w kolejności użycia:


István Kovács. Anatomia przyjaźni, czyli dzieje wspólne polsko-węgierskie, wyd. polskie 2022

Gall Anonim. Kronika i czyny książąt czyli władców polskich, wyd. 1873

Przegląd Naukowy i Literacki. Dominik Ridolfino – podpułkownik w służbie Rzplitej Polskiej w XVI wieku, wyd. 1878

Artur Kolęda. Cud nad Wisłą…. w Skierniewicach. Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka (15.08.2020)

Instytut Polski i Muzeum Sikorskiego, Dokumenty Prezydium Rady Ministrów

Norbert Wójtowicz. Przyjaźń polsko-węgierska ’56 w relacjach prasy. Instytut Pamięci Narodowej


Więcej na ten temat