Kultura

Najbardziej intrygujący i ostatni obraz Leonarda. „Zostawił nam wieczny znak zapytania”

Niezwykły „Jan Chrzciciel” jest ostatnim i najbardziej zadziwającym obrazem Leonarda da Vinci (fot. wikimedia/ domena publiczna)
podpis źródła zdjęcia

Tajemniczy „Jan Chrzciciel” Leonarda da Vinci jest najbardziej czarnym i ostatnim obrazem w dorobku legendarnego artysty. Enigmatyczny uśmiech błąkający się na ustach proroka i palec wskazujący na konkretne miejsce, który zawsze pojawia się na najbardziej zagadkowych portretach mistrza, rodzi od lat pytania o ukryte przesłanie lub symbolikę dzieła. Jak dotąd nie udało się jej ostatecznie odczytać.

Mroczny „Jan Chrzciciel” Leonarda da Vinci to jedno z najbardziej intrygujących arcydzieł namalowanych przez renesansowego artystę, które powstało już u schyłku jego życia. Eksperci uważają, że portret ukończono najpóźniej w 1516 roku, a więc na trzy lata przed śmiercią mistrza z Włoch.
,,

Na jednym z postojów mój pan i reszta z nas poszli zobaczyć się z Florentczykiem Leonardem da Vinci [...], który pokazał jego znamienitej lordowskiej mości trzy obrazy: jeden przedstawiający pewną florencką kobietę, bardzo piękny obraz wykonany na prośbę Magnifico Giuliano de Medici, drugim z nich był młody Jan Chrzciciel i jeden z Madonną i jej synem złożonym na kolanach świętej Anny, wszystkie absolutnie doskonałe


– pisał w 1517 roku skryba Antonio de Beatis, który pracował dla kardynała Luigiego z Aragonii. 

ZOBACZ: Tajemnicza świątynia ukryta na obrazie Leonarda. „W podczerwieni wygląda zupełnie inaczej”

Nie jest jednak pewna data rozpoczęcia prac nad „Janem Chrzcicielem”, ale z pewnością Leonardo zaczął je jeszcze, kiedy przebywał w Mediolanie. Malarz realizował pomysł bez żadnego zlecenia, dla własnej satysfakcji i nie rozstał się z dziełem aż do śmierci, nanosząc różnorakie poprawki niemalże do końca życia.
Leonardo mieszkał u malarzy Evangelisty i Ambrogia de Predis, prowadzących warsztat przy Porta Ticinese w Mediolanie (fot. Flavmi/ wikimedia)
Leonardo mieszkał u malarzy Evangelisty i Ambrogia de Predis, prowadzących warsztat przy Porta Ticinese w Mediolanie (fot. Flavmi/ wikimedia)

Ten niewielki, namalowany na drewnie orzechowym obraz – mający 69 cm wysokości oraz 57 cm szerokości i obecnie znajdujący się w Luwrze – jest jednym z najwybitniejszych dzieł mistrza renesansu. Leonardo osiągnął na nim poziom arcymistrzowski w technice sfumato, do którego już żaden artysta nigdy się nie zbliżył.


ZOBACZ: Mit o Atlandydzie, Michał Anioł i Leonardo na jednym arcydziele. Tajemnicze przesłanie obrazu Raffaella


„Jan Chrzciciel” Leonarda. Obraz, który „mówi”

Tło „Jana Chrzciciela” jest niezwykle ciemne, a jaśniejąca sylwetka proroka wyraźnie z nim kontrastuje. Na obrazie prorok zdaje się dosłownie wyłaniać lub wręcz wychodzić z mroku i intensywnie wpatruje się w widza. Można wyobrazić sobie ów portret w ciemnej kaplicy lub pomieszczeniu, aby uświadomić sobie jego niezwykłość we wspomnianym względzie. Uda nam się go zobaczyć dopiero wtedy, kiedy zapalimy świecę. 


Wówczas migoczące światło i oświetlony w nim św. Jan Chrzciciel ożyją na naszych oczach, powodując zapewne zarówno zachwyt, jak i prawdziwe zaskoczenie. Enigmatycznie uśmiechająca się postać mówi bowiem bezpośrednio do obserwujących i zwraca się do nich z nieznanym przesłaniem, podobnie jak zagadkowy młodzieniec z „Pokłonu trzech króli” czy archanioł Uriel z „Madonny w grocie”.
,,

Nie da się powiedzieć więcej, niż on mówi na każdym obrazie. To tak, jakby każdy z nich komunikował nam niemal kosmiczne znaczenie, które można przedstawić tylko poprzez blask danego obrazu. Porywają one naszą wyobraźnię i narzucają nam swoje niezwykłe, zmysłowe, ale abstrakcyjne piękno


– komentował ów fakt Benjamin Creme w „Misji Maitrei”.
Na „Janie Chrzcicielu” ponownie widzimy zagadkowy motyw wskazania (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na „Janie Chrzcicielu” ponownie widzimy zagadkowy motyw wskazania (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Tak jak w przypadku niemalże wszystkich zagadkowych arcydzieł Leonarda, również w tym przypadku ponownie pojawia się motyw wskazania w konkretne miejsce. Tutaj da Vinci prowadzi nas w kierunku nieba palcem prawej dłoni. Lewa ręka jest z kolei prawie niewidoczna i właściwie niemalże ukryta, ale również pełni określoną rolę na wizerunku. 

ZOBACZ: Zagadka z portretu Leonarda da Vinci. Niezwykła historia apokryficznego archanioła

To jej nadgarstkiem prorok obejmuje ledwie dostrzegalny na obrazie długi krzyż. Można nie zauważyć również – jeżeli nie przyjrzymy się dostatecznie uważnie – iż przy jej pomocy Jan wskazuje na swoje serce. Niektórzy sądzą, że może on oznaczać, iż źródło wiary i prawdziwe zbawienie duszy leży na krzyżu, u Boga. Inni są przekonani, że da Vinci mówi nam, iż wewnętrzne światło, które kieruje nas ku Bogu, wypływa bezpośrednio z naszego wnętrza.

„Wieczny znak zapytania, zagadka stworzenia”

Historyk sztuki, baron Kenneth Clark, zaznaczał, iż jego zdaniem św. Jan Chrzciciel na obrazie Leonarda reprezentuje „wieczny znak zapytania, zagadkę stworzenia”, i zauważał, że portret wzbudza uczucie niepokoju u osoby patrzącej na niego. Tę wypowiedź lata później uzupełnił niejako prof. Paul Barolsky z Uniwersytetu Harvarda, który napisał w jednym ze swoich opracowań naukowych:
,,

Pokazując św. Jana Chrzciciela wyłaniającego się z ciemności w niemal szokująco bezpośrednim stosunku do patrzącego, Leonardo potęguje samą dwuznaczność między duchem a ciałem. Wdzięk postaci Leonarda, która ma niepokojący ładunek, mimo wszystko przekazuje znaczenie duchowe, do jakiego odwołuje się św. Jan Chrzciciel, gdy mówi o pełni łaski Bożej


Także Frank Zöllner podkreśla, że dzięki użyciu sfumato Leonardo
,,

przekazuje religijną treść obrazu z delikatnymi cieniami nasycającymi odcienie skóry podmiotu bardzo miękkim, delikatnym wyglądem, niemal androgenicznym w swoim efekcie


Michael W. Kwakkelstein, dyrektor Holenderskiego Instytutu Historii Sztuki we Florencji w rozmowie z TVP.pl wyjaśniał z kolei, że na obrazie
,,

Boskie światło pada na świętego, ponieważ jest on świadkiem światłości, której przyjście zapowiada. Palcem wskazuje ku niebu, aby zasugerować boskie pochodzenie Jezusa Chrystusa jako Syna Bożego. Mówi za Biblią: «Ten, który idzie po mnie»


Eksperci z National Gallery of London na swojej stronie zauważają z kolei, że na opisywanym obrazie Leonardo da Vinci pokazuje idealną równowagę między światłem a ciemnością oraz prezentuje miejsce i moment, w którym prawda styka się z przewrotnością. Ich zdaniem zamieszczona w mroku postać św. Jana Chrzciciela jest pomocnikiem ludzi i kieruje ich ku właściwym wyborom prowadzącym człowieka do Boga i zbawienia.

„Rozpoznać po ich postawie cel w umyśle”

Tak jak w przypadku „Mona Lisy”, „Ostatniej wieczerzy”, „Madonny w grocie” oraz kilkunastu innych arcydzieł Leonarda – wszystkich odpowiedzi na pytania dotyczące „Jana Chrzciciela” nigdy najprawdopodobniej nie poznamy. To zdecydowanie nie jest – jak mogłoby się wydawać – zwykły portret, ale ostatnia wola starca i ważne przesłanie wielkiego artysty do potomnych. Nie zostawił wielu wskazówek, być może celowo dając nam pole do interpretacji i nie narzucając jej.
Badacze do dziś nie rozumieją także gestu i uśmiechu Uriela z „Madonny w grocie” (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Badacze do dziś nie rozumieją także gestu i uśmiechu Uriela z „Madonny w grocie” (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Mimo to da się zauważyć uniwersalność i dwoistość pokazanej postaci, a da Vinci zawarł w niej wiele uczuć i swoje własne przeżycia. To apogeum jego umiejętności, którym pokazuje nam nagromadzenie życiowych doświadczeń. Na arcydziele ujawnił niemal wszystko. To kumulacja lat jego odkryć, zadziwień, wędrówek oraz smutków osobistej przeszłości, które ukazał na silnie uduchowionym arcydziele. 

ZOBACZ: „Primavera”, czyli „Wiosna”. Botticelli był malarzem kobiecego wdzięku

Trudno nie zauważyć jednocześnie piękna, dobra oraz szlachetności, którą reprezentuje na obrazie św. Jan Chrzciciel. To również celowy zabieg mistrza, którego istotę przedstawił w jednym ze swoich zeszytów:
,,

Obraz lub przedstawienie postaci ludzkich powinno być wykonane w taki sposób, aby widz mógł łatwo rozpoznać po ich postawie cel w ich umyśle. Tak więc, jeśli masz reprezentować człowieka szlachetnego charakteru w akcie mówienia, niech jego gesty będą takie, jak naturalnie towarzyszą dobrym słowom; i w ten sam sposób, jeśli chcesz przedstawić człowieka o brutalnej naturze, daj mu gwałtowne ruchy; jakby z rękami wyciągniętymi w stronę słuchacza, a głową i piersią wysuniętymi do przodu poza stopy, jakby podążał za rękami mówcy. Tak jest z osobą głuchoniemą, która widząc dwóch rozmawiających mężczyzn — choć jest pozbawiona słuchu — może jednak zrozumieć, na podstawie postaw i gestów mówców, charakter ich dyskusji


– pisał włoski artysta.

Niezwykła androgeniczność Jana Chrzciciela

Fizyczność Jana Chrzciciela namalowanego na portrecie Leonarda da Vinci zdecydowanie nie odpowiada wizerunkowi, jaki znamy z Nowego Testamentu. Na arcydziele nie przypomina on wychudzonego proroka, ale człowieka dobrze zbudowanego oraz silnego. Elegancka uroda z wydatnymi rysami twarzy łączy w sobie zarówno pierwiastek męski, jak i żeński. Ma witalny, wesoły oraz żywy wzrok, którym przeszywa widza na wskroś. Tak, jakby nas próbował zaczepić i skłonić do podjęcia interakcji lub zwrócić naszą uwagę na coś. Ta androgeniczna istota mówi: „spojrzyj, zobacz”

To z pewnością jednocześnie pół-mężczyzna oraz pół-kobieta. Tę cechę podkreśla również fakt, iż obie połowy twarzy proroka mają odmienne atrybuty, charakterystyczne dla twarzy męskich i żeńskich. Nie widać tego dokładnie na pierwszy rzut oka, ponieważ głowa św. Jana Chrzciciela jest przechylona, ale dostrzeżemy to w momencie, kiedy przetniemy wizerunek na linii nosa i rozłączymy go.


Leonardo najprawdopodobniej ów zabieg zastosował celowo, aby odrzucić i zatrzeć wyraźne granice między męskością i kobiecością, łącząc je w jedno ciało. To pozwoliło mu uchwycić uniwersalne, idealne piękno oraz zniwelować podziały między cieniem a światłem, męskością a kobiecością, dobrem a złem, opamiętaniem i namiętnością.

„Spójrz na wdzięk i słodycz mężczyzn i kobiet na ulicy”

Dzięki takiej taktyce św. Jan Chrzciciel na obrazie reprezentuje absolutną pełnię człowieczeństwa, które da Vinci uważał za wspaniałość.
,,

Geniusz Leonarda jako malarza objawił się poprzez odkrycie tajemnicy życia… «Spójrz na wdzięk i słodycz mężczyzn i kobiet na ulicy» – napisał. Zdumiewały go najzwyklejsze funkcje życia i natury. Zaobserwował, jak oko w swoim kształcie i kolorze, a także cały wszechświat, który odbijało, zostało zredukowane do jednego punktu. «Cudowne prawo natury, które zmusiło wszystkie skutki do współudziału ze swoją przyczyną w umyśle człowieka . To są prawdziwe cuda!» W innym miejscu napisał ponownie: «Natura jest pełna nieskończonych rzeczy, które jeszcze nie przeszły przez ręce ludzkiego doświadczenia»


– zauważał Lewis Einstein we wstępie do książki „Myśli o sztuce i życiu Leonarda da Vinci”. 

Nadto zdaniem amerykańskiego historyka artysta
,,

uważał, że obowiązkiem malarza jest nie tylko komentowanie ograniczanych zjawisk przyrody, ale także wtopienie własnego umysłu w umysł natury poprzez interpretację jej związku ze sztuką… Cały świat był dla niego pełen tajemnicy, co odbijało się w jego twórczości. Uśmiech świadomości, brzemienny tym, co jest poza, oświetla m.in. wyraz twarzy Mona Lisy


„To stamtąd pochodzi boska mądrość. To źródło wszystkiego”

Legendarny Włoch pokazuje nam również na „Janie Chrzcicielu”, że silnie niesprawiedliwe jest kategoryzowanie ludzi według płci i ustawianie mężczyzn i kobiet na przeciwległych biegunach oraz przeciwstawianie ich sobie. Zdaniem artysty, który podkreślał to kilkakrotnie w swoich pismach, nasze radości i smutki, nasze nadzieje i marzenia zawsze powinny odzwierciedlać w nas człowieczeństwo, a nie wcieloną jednostkę i przypisaną rolę. Niejednokrotnie da Vinci podkreśla, że w życiu nie liczy się to, kim jesteśmy i jakie dobra posiadamy, ale co sobą reprezentujemy.
,,

To nie jest bogactwo, które można utracić; cnota jest naszym prawdziwym dobrem i prawdziwą nagrodą dla jej posiadacza. Tego nie można stracić; ona nigdy nas nie opuszcza za życia, ale dopiero wtedy, kiedy życie nas opuszcza. Co do własności i zewnętrznych bogactw, trzymajcie je z drżeniem; często pogardzają swoim posiadaczem i wyśmiewają się z tego, że je stracił


– pisał w jednym ze swoich najpóźniejszych rozważań filozoficznych, streszczając zwięźle swoje poglądy na rzecz, którą uważał za najważniejszą w życiu. 

ZOBACZ: Kod zapisany w obrazach. Enigmatyczna postać na portrecie Leonarda da Vinci

Było nią po prostu dobro. To jego reprezentantem jest prorok, który wskazuje na niebo, jakby mówił: Ja jestem ze światła, doświadczam światła i pokazuję na inny świat.
,,

To stamtąd pochodzi boska mądrość. To źródło wszystkiego. Mówi nam również – ja widziałem światło, które niebawem przybędzie na ziemię


– wyjaśnia prof. Michael W. Kwakkelstein.

Twarz ukryta na „Janie Chrzcicielu”?

Eksperci badający twórczość Leonarda da Vinci odkryli jeszcze później jedną, zadziwiającą rzecz związaną z „Janem Chrzcicielem”. Będąc pod wrażeniem eksperymentu Hugo Contiego, zbadali obraz lustrem, ale początkowo niczego nie dostrzegli. 


Postanowili więc rozjaśnić malunek, a wówczas ich oczom ukazała się niezwykła, wręcz idealna twarz postaci, przypominającej oblicze istoty z cywilizacji pozaziemskiej ze współczesnych filmów fantastycznonaukowych. 


Większość ekspertów jest przekonanych, że jest to po prostu pareidolia. Jednocześnie wiadomo jednak, że Leonardo tworzył takie podwójne portrety kilkukrotnie. Nie jest to więc zupełnie bezpodstawna spekulacja.

RS
Więcej na ten temat