Niektórzy twierdzą, że van Gogh był obłąkany od urodzenia, podczas gdy inni wierzą, że szaleństwo malarza wynikało z geniuszu kreatywnego umysłu i braku jego zrozumienia. Vincent poddawał się wyobraźni, chcąc odnaleźć się w rzeczywistości, w której żył. W ten sposób jednak, jak na ironię, coraz bardziej się od niej oddalał. Niestety w pewnym momencie nie było już odwrotu.
Co w rodzinie, to nie zginie
Vincent Willem van Gogh – bo tak właśnie nazywał się słynny holenderski malarz – przyszedł na świat 30 marca 1853 r. Co ciekawe, nie był jedynym Vincentem van Goghiem w swojej rodzinie. Imię otrzymał po dziadku, który z kolei został nazwany w ten sposób po wuju ojca, znanym rzeźbiarzu, Vincencie van Goghu (1729–1802). Pierwszy brat przyszłego malarza również otrzymał takie imię, jednak zmarł rok przed narodzinami najsłynniejszego z van Goghów.

Z Theo za pan brat
Vincent van Gogh miał pięcioro rodzeństwa, jednak w bliskich stosunkach pozostawał jedynie z Theo i Willeminą. Vincent z najbliższym mu bratem korespondował aż do śmierci. O ich niewątpliwej zażyłości świadczy zarówno liczba, jak i treść listów, które między sobą wymieniali. Gdy van Gogh zmagał się z niezrozumieniem i chorobami, Theo był dla niego spokojną przystanią, do której ten mógł przybić i zmierzyć się z natłokiem myśli. To u jego boku Vincent pożegnał się z życiem, wypowiadając przedtem słowa: „Smutek będzie trwał wiecznie”. Po śmierci Theo spoczął u boku zmarłego tragicznie brata.Smutne dzieciństwo, szara rzeczywistość
W dzieciństwie Vincent ciągle wydawał się nieobecny. Przed dłuższy czas nie chodził do szkoły, lecz pobierał nauki w domu guwernantki. W 1864 r. wyjechał z Zundert, by uczyć się w szkole z internatem, i bardzo mocno przeżył rozstanie z rodziną. Mimo upływających lat i przejścia na kolejny etap edukacji wciąż czuł się tak samo nieszczęśliwy. W końcu rzucił szkołę i powrócił do domu rodzinnego, lecz tamten okres komentował tak, jakby nic się nie zmieniło: „Moja młodość była ponura, zimna i jałowa”.

Miłość, która poprowadziła do zguby
Najszczęśliwszy czas w życiu van Goga, jak wynika z relacji żony Theo, nadszedł dopiero, gdy Vincent miał 20 lat. Wówczas znalazł sobie lokum w dzielnicy Brixton w Londynie i dobrą pracę, dzięki której zarabiał więcej niż jego ojciec. Wszystko zmieniło się, gdy wyznał uczucia gospodyni domu, w którym wynajmował mieszkanie. Okazało się, że dziewczyna, w której zakochał się Vincent, zaręczyła się z kimś innym. Rozczarowanie odbiło się na jego pracy, którą stracił w kwietniu 1876 r. Przez kolejne lata imał się różnych zawodów, lecz większość czasu poświęcał na rysunki i tłumaczenie fragmentów Biblii, które wykonywał na zapleczu.
,,Ktoś, kto nie umie powiedzieć: «ta albo żadna», czy będzie wiedział, co to znaczy miłość?

Próba odnalezienia siebie
Przez działania Vincenta coraz częściej przemawiało niezdecydowanie, co doprowadzało jego rodzinę do frustracji do tego stopnia, że jego ojciec poważnie rozważał umieszczenie syna w zakładzie psychiatrycznym. Podczas pobytu Vincenta w Cuesmes Theo zasugerował mu, by poświęcił się sztuce i wyjechał na studia do Brukseli, co też van Gogh uczynił. W listopadzie 1880 r. Vincent trafił na listę słuchaczy tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych, a gdy postanowił zostać artystą i wykonał pierwsze prace, od razu wysłał je do ojca, który najwyraźniej już dawno w niego zwątpił.
,,Sztuka ma pocieszyć tych, którzy zostali złamani przez życie.

Od płomienia do odrodzenia
Gdy mogłoby się wydawać, że Vincent odnalazł w końcu sens życia, niecały rok później w domu w Etten spotkało go kolejne miłosne rozczarowanie. Gdy zaproponował małżeństwo owdowiałej kuzynce, z którą latem spędzał czas na rozmowach podczas spacerów, ta prosto z mostu odpowiedziała mu: „Nie, nigdy, przenigdy”. W konsekwencji owego zdarzenia i nieprzyjemnych komentarzy na temat Vincenta od rodziców dziewczyny, van Gogh włożył rękę w płomień lampy, który ugasił dopiero jego wuj, przy okazji dobijając Vincenta komentarzem, że nie jest zdolny do tego, by samodzielnie się utrzymać. Wskutek konfliktów rodzinnych Vincent przeniósł się do Hagi, gdzie pod okiem malarza Antona Mauve namalował swoje pierwsze obrazy olejne przedstawiające martwą naturę.
,,Ktoś ma wielki płomień w duszy, ale nikt nie przychodzi się przy nim ogrzać; przechodnie widzą tylko nikły dym unoszący się z komina i idą dalej swoją drogą
W utrzymaniu się i w zdobyciu przyborów malarskich do pewnego czasu pomagał Vincentowi Mauve, jednak wsparcie finansowe otrzymywał głównie od brata Theo. Szczególnie przydało mu się ono w Nuenen, gdzie Vincent zainteresował się codziennym życiem biednych mieszkańców wioski i malował całe serie obrazów przedstawiających m.in. tkaczy pracujących przy krosnach. Za jego pierwsze wielkie dzieło uznano obraz „Jedzący kartofle”, który Vincent ukończył wiosną 1885 r.
,,Kiedy myślę o mojej własnej pracy, to przede wszystkim obraz wieśniaków jedzących kartofle, który namalowałem w Nuenen, jest najlepszym, jaki namalowałem
Bliżej nieznane życie paryskie
Stan zdrowia Vincenta, również psychicznego, zaczął się pogarszać wraz z upływem lat, co objawiło się m.in. niewpasowującym się w jego styl, surrealistycznym dziełem pt. „Czaszka z palącym się papierosem” (1885/1886). Złe samopoczucie spowodowane prowadzeniem niezdrowego trybu życia zmotywowało Vincenta do wyjazdu do Paryża, gdzie malarz zamieszkał razem z Theo w marcu 1886 r. Jako że wówczas nie pisali do siebie listów, niewiele wiadomo o paryskim okresie van Gogha. Z obrazów jednak wynika, że Vincent zainteresował się sztuką japońską i poznał wielu znanych nam do dziś francuskich malarzy. Po dwuletnim pobycie w Paryżu i stworzeniu ponad dwustu obrazów, w 1888 r. van Gogh przeniósł się do Arles w Prowansji.

Choć początkowo Arles wydało się van Goghowi „egzotyczne i ohydne”, z czasem docenił urok tego miasta. W maju zamieszkał w tzw. Żółtym Domu, który do II wojny światowej mieścił się przy placu Place Lamartine 2. To właśnie w Arles w sierpniu 1888 r. van Gogh rozpoczął malowanie cyklu słynnych „Słoneczników”. Bardzo polubił tamtejsze wrześniowe noce, które utrwalił na obrazach: „Taras kawiarni w nocy”, „Nocna kawiarnia”, „Portret Eugène’a Bocha” i „Gwiaździsta noc nad Rodanem”.
,,Moim zdaniem to niczego nie jestem pewien, jednak widok gwiazd sprawia, iż zaczynam marzyć.

Początek jesieni był dla van Gogha czasem oczekiwania na przyjazd Paula Gauguina, z którym malarz zamieszkał w październiku w Żółtym Domu, a już w listopadzie panowie rozpoczęli wspólne sesje malowania. Van Gogh przyjaźnił się także z pracownikiem urzędu pocztowego, Josephem Roulinem, jednakże najbardziej cenił sobie znajomość z Gauguinem, który często bywał w stosunku do niego arogancki. Gdy rozmawiali na temat sztuki, Paul zawsze dominował, co w Vincencie wywoływało niemałą frustrację.

Niecodzienny prezent
Dokładnie dwa miesiące po wprowadzeniu się Gauguina do Żółtego Domu, w wyniku narastającego konfliktu van Gogh zagroził Paulowi brzytwą, po czym w panice uciekł do domu publicznego, gdzie odciął sobie lewe ucho. Obciętą część ciała zawinął w gazetę i podarował prostytutce Rachel, prosząc, by obchodziła się z nim ostrożnie. Następnie chory w tym czasie Vincent trafił do szpitala, gdzie przez kilka dni przebywał w stanie krytycznym. Wciąż jednak wypytywał o Gauguina, który wkrótce udał się wyspy Pacyfiku, gdzie pozostał już do końca życia. Van Gogh w szpitalu spędził dwa tygodnie, po czym w styczniu 1889 r. odesłano go z powrotem do domu.
,,Aby człowiek dobrze czynił dla świata, musi umrzeć dla samego siebie.

Schorowany i prześladowany malarz
Po pobycie w szpitalu było już tylko gorzej. W mieście określano Vincenta mianem „szalonego rudzielca”. Jeszcze w lutym malarz doznał ataku paranoi, a po kolejnej wizycie w szpitalu okazało się, że cierpi na manię prześladowczą. Mieszkańcy Arles wnioskowali o zamknięcie van Gogha, gdyż ich zdaniem stanowił „zagrożenie społeczne”. W końcu w maju tego samego roku Vincent został pacjentem szpitala dla psychicznie chorych w Saint-Rémy-de-Provence, gdzie stwierdzono u niego epilepsję.
Tamtejszy szpital stał się tematem kolejnych dzieł van Gogha, w tym „Irysów” (irysy kwitły w przylegającym do ośrodka ogrodzie). W Saint-Rémy Vincent namalował również serię obrazów przedstawiających typowe dla krajobrazu Prowansji cyprysy czy słynną „Gwiaździstą noc”. Pod koniec roku doświadczył ataku głębokiej depresji, w wyniku której po raz kolejny od czasu pobytu w szpitalu połknął farby.
,,Normalność jest jak utwardzona droga: wygodnie jest nią chodzić, ale nie rosną na niej żadne kwiaty.

Obrazy pełne optymizmu
Następny rok był dla van Gogha czasem zbierania pochwał dotyczących jego obrazów. Według relacji Theo sam Claude Monet przyznał, że dzieła Vincenta były najlepszą częścią wystawy na szóstym Salonie Niezależnych w Paryżu. W maju van Gogh udał się Auvers-sur-Oise, gdzie spotkał się z 61-letnim wówczas doktorem Gachetem, który po przyjacielsku polecił mu wynajęcie pokoju w miejscowej gospodzie. Van Gogh natomiast odmówił i zamieszkał w gospodzie państwa Ravoux, z którymi także nawiązał przyjacielskie stosunki.
W Auvers-sur-Oise van Gogh stworzył ponad 70 dzieł, w tym „Portret doktora Gacheta” (1890), „Pole pszenicy z krukami” (1890) i „Kościół w Auvers” (1890). Malowane wówczas przez Vincenta obrazy sprawiały wrażenie, jakby artysta wracał do zdrowia, jednak z czasem – aż do śmierci – stawały się coraz mroczniejsze.
,,Kto wierzy w światłość, ujrzy ją, ciemność istnieje tylko dla niewierzących.
Brak pomocy i śmierć w nocy
Bracia spotkali się dopiero 28 lipca u państwa Ravoux. Dzień wcześniej Vincent wyszedł na pole malować, jednak nie zjawił się na kolacji w gospodzie. Tego samego wieczoru żona Ravoux spotkała van Gogha, który szedł do swojego pokoju, trzymając się za brzuch. Na pytanie, co się stało, odpowiedział tylko, że jest ranny. Gdy zajrzał do niego gospodarz, Vincent wskazał na krwawiącą ranę, mówiąc: „Strzeliłem do siebie, mam tylko nadzieję, że nie sknociłem”.
Gdy Ravoux wezwał doktora Mazéry i doktora Gacheta, obaj stwierdzili, że rana wygląda niegroźnie i nie ma potrzeby hospitalizacji. Nazajutrz rannego odwiedził Theo i zastał go w całkiem dobrej kondycji. Natomiast do rany wdała się infekcja, i stan malarza znacznie się pogorszył. Vincent zmarł we wtorek, 29 lipca o godz. 1:30 w nocy.
,,Cóż, cierpieć bez skargi to jedyna rzecz, której należy się nauczyć w tym życiu.
Tajemnicze okoliczności śmierci
Według oficjalnej wersji 27 lipca Vincent van Gogh wyszedł na pole i strzelił do siebie z pistoletu, który pożyczył od Gustave’a Ravoux, argumentując, że postraszy nim ptaki. Przypuszcza się, że Vincent chciał trafić kulą w serce, jednak celował nisko, a następnie wyrzucił broń, której – swoją drogą – nigdy nie odnaleziono. Teoria o samobójstwie artysty okazała się wątpliwa, gdyż kąt wlotu pocisku nie pasował do miejsca zadanej rany. Wobec tego, według niektórych biografów, Vincent mógł zostać postrzelony przez osobę trzecią.

Bracia do końca życia, a nawet dłużej
Vincent van Gogh został pochowany następnego dnia po śmierci na skraju pola pszenicy w Auvers. Żałobnicy przynieśli ze sobą żółte kwiaty. Najmocniej śmierć Vincenta przeżył jego brat Theo, który niedługo po tym podupadł na zdrowiu, dostał rozległego udaru mózgu i zapadł w śpiączkę, z której już się nie obudził.

Theo zmarł 25 stycznia 1891 r., został pochowany w Utrechcie. W 1914 r. szczątki Theo przetransportowano do Auvers i złożono je obok grobu Vincenta.