Legendarny Raffaello, który przyszedł na świat 6 kwietnia 1483 roku w Urbino, powszechnie uznawany jest za największego – obok Michała Anioła i Leonarda da Vinci – artystę czasów renesansu. Malarz żyjący zaledwie 37 lat został nazwany przez Giorgia Vasariego „bogiem sztuki”. Zostawił nam bowiem po sobie olbrzymie dziedzictwo kulturalne oraz uderzająco piękne i zagadkowe obrazy.
„Trzeci z geniuszy”, jak nazywany jest Raffaello Santi, żył znacznie krócej aniżeli Leonardo da Vinci lub Michał Anioł, ale jego rola w historii sztuki jest niemożliwa do przecenienia. Talent do malarstwa, który syn Giovanniego Santiego, malarza książęcej rodziny Montefeltro, oraz Marii di Ciarla, córki kupca, przejawiał od najmłodszych lat, został prędko dostrzeżony przez jego ojca.
Mężczyzna nie był artystą wysokiej rangi, ale niemal od początku dostrzegł ponadprzeciętne umiejętności syna i – zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą – próbował go kształcić w odpowiednim kierunku. Niestety obydwoje rodzice nie zdążyli doczekać wielkiej sławy Raffaella, nie zobaczyli również, jak chłopiec dorasta. Matka zmarła, kiedy przyszły artysta miał 8 lat, a ojciec umarł trzy lata po niej. Na krótko przed tym ożenił się ponownie.
Młodzieniec, który mocno przeżył śmierć rodziców, po ich odejściu został oddany pod opiekę macochy, stryja ze strony ojca o imieniu Bartolomeo oraz wuja, Simonego Ciarla, brata matki. Ten ostatni jako jedyny naprawdę mocno kochał siostrzeńca i wymusił na reszcie rodziny, aby pozwolono Raffaellowi dalej kształcić się na malarza, za co artysta był mu wdzięczny do końca życia. Trafił do Perugii na nauki do Pietra Perugino.
,,Prawdopodobnie żaden inny genialny uczeń nigdy nie wchłonął tak wiele z nauk swojego mistrza, jak Rafael
– napisał wiele wieków później Heinrich Wölfflin.

Wyjazd do Florencji. „Zachwycił się Leonardem da Vinci”
Santi – mający w momencie rozpoczęcia nauki w warsztacie 17 lat – z czasem zaczął przewyższać swojego mistrza. Historykom sztuki do dziś trudno rozróżnić, które arcydzieła wyszły w pełni jedynie spod ręki Perugino, a przy których pomagał mu jego najwybitniejszy uczeń. Z czasem Raffaello zrozumiał, iż niczego więcej już nie nauczy się pod okiem swojego protektora i zdecydował się wyjechać do Florencji. List polecający do władcy miasta napisała księżna Urbino.,,Nosicielem tego [listu] jest Rafael, malarz z Urbino, który będąc bardzo utalentowanym w swoim zawodzie, postanowił spędzić trochę czasu we Florencji, aby się uczyć. A ponieważ jego ojciec był bardzo godny i byłam do niego bardzo przywiązana, a syn jest rozsądnym i dobrze wychowanym młodzieńcem, z obu powodów żywię do niego wielką miłość
– możemy przeczytać w zachowanym w archiwach miasta dokumencie.
Tam zobaczył m.in., jak Leonardo pracuje nad legendarną „Mona Lisą” i miał okazję bezpośrednio obserwować proces powstawania najsłynniejszego arcydzieła malarskiego świata. Z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy stwierdzić, że malarze poznali się osobiście. To wywarło olbrzymi wpływ na przyszłe prace Santiego, co podkreślił m.in. Giorgio Vasari w „Żywotach najwybitniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów”. Historiograf sztuki pisał:
,,Po obejrzeniu dzieł Leonarda da Vinci, który nie miał sobie równych w przedstawianiu twarzy zarówno mężczyzn, jak i kobiet, przewyższył wszystkich innych malarzy w dodawaniu gracji i ruchu swoim postaciom, on [Rafael] był zachwycony i zdumiony; jednym słowem, maniera Leonarda podobała mu się bardziej niż jakakolwiek inna, jaką kiedykolwiek widział. Zabrał się do jej studiowania i porzucając stopniowo, choć z wielkim trudem, manierę Pietra [Perugino], starał się ze wszystkich sił i umiejętności, aby naśladować Leonarda. Ale mimo całej swojej pilności i studiów w pewnych kwestiach nigdy nie był w stanie przewyższyć Leonarda; i chociaż wielu wydaje się, że przewyższył go słodyczą i rodzajem naturalnej łatwości malunku, niemniej jednak nie był w żaden sposób lepszy od niego w tych wzniosłych podstawach koncepcji i tej wielkości sztuki, w której niewielu dorównywało Leonardowi
Zauważył Vasari równocześnie, że „jednak Raffaello zbliżył się do niego bardzo, bardziej niż jakikolwiek inny malarz, a przede wszystkim w gracji kolorystycznej”. To olbrzymi komplement dowodzący wielkiego uznania dla artysty w oczach ojca historii sztuki, za jakiego uważany jest autor powyżej wspomnianej, wielotomowej encyklopedii. Trudno wręcz o większą laurkę. Można jednocześnie zauważyć, jak bardzo Santi inspirował się florenckim mistrzem, kiedy zobaczymy rysunek „Młoda kobieta na balkonie”. To niemalże kopia tzw. „Wczesnej Mona Lisy” będącej szkicem do właściwego projektu.
Zakazana miłość Raffaella
Trudniej niż w sztuce wiodło się Raffaellowi w życiu osobistym i uczuciowym. Malarz był człowiekiem kochliwym i nie stronił od towarzystwa kobiet. Największą miłością artysty była Margherita Luti, córka rzymskiego piekarza. Legenda mówi, iż po raz pierwszy zobaczył ją, kiedy kąpała się Tybrze i z miejsca zakochał się. Wierzył, że piękno jej twarzy i ciała na pewno odzwierciedla piękno umysłu.
Młoda dziewczyna odwzajemniła jego uczucia i została muzą malarza. To ją namalował na bardzo odważnym portrecie „La Fornarina”, znanym również jako „Portret młodej kobiety”. Postać jest oświetlona silnym, sztucznym światłem, a na lewym ramieniu ma przewiązaną wstążkę z podpisem artysty. Na głowie widać orientalne nakrycie, a jej piersi są zupełnie odsłonięte. Dłonią przytrzymuje jedną z nich, a historycy sztuki i uczeni od lat debatują nad tym, dlaczego to robi. Możliwe, że Raffaello chciał ukryć w ten symboliczny sposób, iż jego wybranka chorowała na nowotwór piersi.
ZOBACZ: Najbardziej intrygujący i ostatni obraz Leonarda. „Zostawił nam wieczny znak zapytania”
Malunek ma ponadto jeszcze dwie tajemnice. Przeprowadzona przy pomocy promieni rentgenowskich po setkach lat analiza wykazała, że Santi początkowo namalował obraz na wzór „Jana Chrzciela” Leonarda da Vinci. Tuż za plecami dziewczyny obecnie znajdują się krzaki mirtu będące symbolem Wenus, ale wcześniej tło było zupełnie czarne. Naśladowanie lub wzorowanie się na arcydziele Leonarda wyjaśniałoby, dlaczego nienaturalne, zbyt jasne światło pada na kobietę.
„To był niemożliwy romans”
Naukowcy odkryli również podczas prac, że dawniej na palcu muzy znajdował się kosztowny pierścień lub obrączka. To mogłoby sugerować, że Margherita była nie tylko kochaną Raffaella, ale także jego narzeczoną lub nawet żoną. Trudno powiedzieć, jaki był powód tego, że ostatecznie biżuteria zniknęła z obrazu. Biografowie utrzymują, że to z jej powodu malarz ostatecznie odrzucił siostrzenicę kardynała Bibieny i nie ukończył fresków dla Agostina Chigiego.
,,Jeśli Rafael był boski w sztuce, pokazał także, że był człowiekiem w swoich pasjach; a podczas gdy w Farnesina malował moc i tyranię Kupidyna, był zdominowany i tyranizowany przez tego boga. Kobieta, znana nam pod imieniem Fornarina, od wielu lat tak go urzekła swoją dość dumną i romańską urodą, że nie mógł bez niej żyć; stąd był wielokrotnie zmuszany do przerywania i zaniedbywania pracy Ghigiany ; i zgodnie z tym, co mówi Vasari, wydaje się, że Agostino Ghigi musiał sprowadzić wspomnianą damę do siebie, jeśli chciał, aby jego dzieło zostało ukończone
– pisał słynny Ferdynand Ranalli.
ZOBACZ: „Primavera”, czyli „Wiosna”. Botticelli był malarzem kobiecego wdzięku
Współcześni zarzucali jej, że sprowadziła artystę na złą drogę, ale w rzeczywistości najprawdopodobniej przemawiała przez nich zazdrość i złość. Trudno było im zapewne uwierzyć, że Raffaello mógł pokochać i wybrać dziewczynę z niższych warstw społecznych zamiast arystokratki z wielkiego rodu.
,,To był niemożliwy romans. Trudno przecenić status Raffaella w Rzymie. Był supergwiazdą. Dzieląca ich odległość majątkowa była taka, jaka dzieliłaby dziś George'a Clooneya i jego sprzątaczkę
– powiedział po badaniach historyk sztuki Bernardelli Curuz.
Tuż po śmierci artysty, jak mówi legenda, Margherita nie została dopuszczona do udziału w jego uroczystym pogrzebie prowadzonym osobiście przez papieża Leona X. Trapiona smutkiem, kilka miesięcy później przestąpiła próg klasztoru Santa Apollonia. Tam historyczny ślad po kochance Raffaella się urywa. Jej dalsze losy pozostają nieznane. Wspomniany wcześniej obraz został dokończony przez uczniów mistrza.

Tajemnicza śmierć Raffaella. Zmarł przez błąd lekarzy?
Tajemnica, jaka owiewa śmierć Raffaella, do dziś pozostaje jedną z największych zagadek w historii. Mistrz miał zaledwie 37 lat, kiedy dokładnie w swoje urodziny wydał ostatnie tchnienie. Przed śmiercią męczył się przez kilkanaście dni. Na koniec nie wstawał już z łóżka i nie jadł. Lekarze zdiagnozowali „ostre wyczerpanie organizmu”. Zmarł 6 kwietnia 1520 roku w otoczeniu przyjaciół.
Legendy, nieprzychylne szlachetnemu z charakteru i usposobienia artyście, jego śmierć przypisywały rzekomemu złemu prowadzeniu się. Według tych pogłosek miał umrzeć na chorobę weneryczną, którą zakaził się przez rozwiązły tryb życia. Te niepotwierdzone niczym plotki przez wiele lat pokutowały jako prawdziwe.
Tymczasem najprawdopodobniej przyczyną jego śmierci, jak odkryto w XXI wieku i co podawał już Giorgio Vasari, były niewłaściwe metody leczenia gorączki. Malarzowi puszczano krew i przystawiano pijawki, co doprowadziło do zupełnego wycieńczenia ciała. Badania przeprowadzone przez historyków z Uniwersytetu w Mediolanie-Bicocca wykluczyły jednocześnie wcześniejsze teorie malarii, duru brzusznego i syfilisu. Nie cierpiał również na chorobę jelitową.
Historyczne źródła, jak opis Vasariego,
,,dostarczają dodatkowych informacji na temat śmiertelnej choroby Rafaela: była to choroba ostra, charakteryzująca się wysoką i ciągłą gorączką. W rzeczywistości choroba nie powodowała natychmiastowej śmierci, ale trwała od jednego do dwóch tygodni; co więcej, nie było to na tyle dotkliwe, aby uniemożliwić mu uporządkowanie swoich spraw, w tym sporządzenie testamentu
– napisali autorzy badania.
Niektórzy nie wykluczają również, że mistrz został otruty lub był systematycznie podtruwany arszenikiem. Takie wnioski wyciągnięto m.in. po ekshumacji, którą przeprowadzono w 1722 roku. Zorientowano się wówczas, że ciało pozostaje w doskonałym stanie. Lekarze, którzy przeprowadzili ponowną sekcję zwłok, byli przekonani, że został zamordowany.
Największe arcydzieło Raffaella, czyli „Szkoła ateńska”.
Tak jak Leonardo da Vinci Raffaello interesował się kulturą antyczną oraz pismami starożytnymi. Największe i najbardziej znane w jego dorobku arcydzieło, czyli „Szkoła ateńska”, jest hołdem oddanym dawnej mądrości. Fresk na pozór może wydawać się obrazem chaotycznym i niezrozumiałym. Naścienny malunek, który młody (zaledwie 27-letni) artysta namalował na zlecenie papieża Juliusza II w Pałacu Apostolskim, w części apartamentów nazywanych Stanza della Segnatura, przedstawia bowiem niezwykle wiele postaci, pozornie niemożliwych do zidentyfikowania.
Także wymowa i symbolika arcydzieła pozostawiają olbrzymie pole do interpretacji dla historyków sztuki. Pomimo iż od powstania portretu minęło już ponad 500 lat, nadal pozostaje zagadką. Teoretycznie miał być on przedstawieniem powiedzenia, iż „Droga do Prawdy wiedzie poprzez Rozum”, ale swoim monumentalnym – mającym ponad 500 centymetrów wysokości oraz 770 centymetrów szerokości – malowidłem Rafael poszedł znacznie dalej.
Trudno powiedzieć, jaka jest znaczenie dzieła, jeżeli nie weźmie się pod uwagę rzeczy, o której mało kto wie. Na początku swojej artystycznej drogi Raffaello zobaczył obrazy Leonarda da Vinci, które stały się dla niego wielką inspiracją i powodem do poważnych przemyśleń o sensie istnienia. Ten moment był dla Santiego niezwykle istotnym i przełomowym punktem w życiu.
To właśnie dlatego na „Szkole ateńskiej” oblicze Platona – którego Raffaello miał za największy umysł wszech czasów – jest w rzeczywistości dokładnym portretem Leonarda. Podobieństwo z ostatnim autoportretem geniusza jest olbrzymie. To dokładnie ten sam człowiek, na dodatek narysowany w identyczny sposób.

„Był dla mnie objawieniem”
Tajemniczość była jednak wyłącznie jedną z wielu cech obrazów Raffaella, które charakteryzowały się wyjątkowym pięknem i dbałością o szczegóły. Zachwycający jest m.in. fresk uwięzionego, a następnie uwolnionego św. Piotra, malunek niepodobny do żadnego innego arcydzieła na świecie.,,Był dla mnie objawieniem. Żaden malarz, który prowadził wyłączne badania nad wpływem światła, nie osiągnął nigdy takiego efektu, takiej siły iluzji. A jednak, uwaga, mamy tu do czynienia z olbrzymim freskiem, a nie obrazem olejnym, w którym wprawa jest znacznie łatwiejsza, a kolory żywsze

,,Loggie Raffaella i wielki obraz Szkoły ateńskiej itp. widziałem dzisiaj po raz pierwszy i to wygląda tak, jakby ktoś chciał studiować Homera na częściowo zniszczonym i zatartym rękopisie. Przyjemność płynąca z pierwszego wrażenia jest niepełna; tylko wtedy, gdy wszystko zostało zobaczone i zbadane, krok po kroku i część po części, radość jest całkowita. Dobrze zachowane są przede wszystkim stropy Loży przedstawiające historie biblijne; obraz jest świeży jak wczoraj, ale tylko najmniejsza część jest dziełem Raffaella; jednak wszystkie pięknie wykonane według jego projektów i pod jego kierunkiem
– pisał oszołomiony pracami mistrza Johann Wolfgang Goethe.

Także i dziś obrazy Santiego zachwycają. Mimo iż żył on bardzo krótko, jego spuścizna i dziedzictwo w sztuce pozostaje niezapomniane. „Miał nadwrażliwe ciało fizyczne i nie żył zbyt długo; pracował przez całe swoje życie i zmarł w wieku 37 lat. Był pod dużym wpływem Leonarda da Vinci i Michała Anioła. To, co czyni prace Rafaela tak atrakcyjnymi, to harmonia przedstawiona na każdym obrazie. Wszystkie ruchy w kompozycji zostały zdeterminowane, aby stworzyć absolutną harmonię, bezruch bez martwoty, harmonię, która jest w jakiś sposób prężna. Jego portrety nie mają sobie równych” – pisał w „Misji Maitrei” Benjamin Creme, idealnie podsumowując całą twórczość słynnego malarza.
Rafał Sroczyński