Kultura

Skąd się wzięło Święto Pracy? „Konsekwencje tego wydarzenia odczuwamy do dziś”

Oficjalny pochód pierwszomajowy w czasach PRL na czarno-białym zdjęciu.
Na zdjęciu oficjalny pochód pierwszomajowy w czasach PRL (fot. wikimedia/ Julo)
podpis źródła zdjęcia

Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy, zwany popularnie Świętem Pracy, który corocznie obchodzimy 1 maja, jest jednym z nielicznych wydarzeń celebrowanych w tym samym czasie przez cały świat. Ma on za zadanie podkreślić wartość pracy, która nie zawsze była doceniana.

Święto Pracy, pierwotnie celebrowane przede wszystkim przez klasę robotniczą, jest obchodzone od 1890 roku na pamiątkę wydarzeń, jakie miały miejsce w pierwszych dniach maja 1886 roku w Chicago.


To wtedy, 1 maja, sfrustrowani niskimi zarobkami, kiepskimi warunkami w zakładach, dwunastogodzinnym dniem pracy oraz masowymi zwolnieniami, robotnicy przedsiębiorstwa McCormick Harvester Co. wywołali strajk, któremu przewodził związkowiec Albert Parsons.


Kilkadziesiąt tysięcy idących w pochodzie manifestantów żądało przywrócenia do pracy wyrzuconych pracowników, ograniczenia dnia roboczego do ośmiu godzin, a także równouprawnienia Afroamerykanów. Mimo że obawiano się rozlewu krwi – pierwszy pochód minął bardzo spokojnie.

Masakra na placu Haymarket

Następne dni nie były już tak spokojne, a wszystko za sprawą anarchisty Augusta Spiesa, redaktora pracowniczego pisma „Chicagoer Arbeiter-Zeitung”. Niemiec podburzył strajkujących swoją przemową. Tłum starł się – mimo jego nawoływań o spokój – z nowymi robotnikami fabryki i dwustoma policjantami. Zginęło – według różnych źródeł – od dwóch do pięciu osób, a sześciu protestujących zostało poważnie rannych.


Zbulwersowani brutalnością funkcjonariuszy, demonstranci wyszli na ulice również kolejnego dnia. Na placu Haymarket, gdzie się zgromadzili, wiec przebiegał spokojnie aż do momentu, kiedy większość osób rozeszła się i na miejscu zostało jedynie dwieście osób. To wtedy – z niezrozumiałych powodów – policja zaatakowała robotników. Chwilę później w kierunku nacierających poleciała bomba domowej roboty, która zabiła jednego z oficerów.


W odpowiedzi funkcjonariusze zaczęli strzelać ostrą amunicją. W wyniku odniesionych ran śmierć poniosło czterech robotników i ośmiu policjantów, którzy najprawdopodobniej zostali zastrzeleni przez swoich kolegów. Wielu z nich strzelało na ślepo w ciemności nocy. Następnego dnia prasa nie kryła oburzenia zachowaniem protestujących i mocno krytykowała ich, podkreślając bohaterskość i ofiarę policji w walkach z „anarchistami”.

Na rycinie masakra na placu Haymarket (fot. wikimedia/ domena publiczna)
Na rycinie masakra na placu Haymarket (fot. wikimedia/ domena publiczna)

Proces i początek ruchu Rycerzy Pracy

Następstwem tych zajść był proces, w wyniku którego siedmiu liderów strajku zostało skazanych na śmierć, mimo iż nie było żadnych dowodów na to, że osobiście popełnili przestępstwo. Wyrok wywołał masowe protesty w Stanach Zjednoczonych i na całym świecie. Nie zgodzili się i potępili go również m.in. powieściopisarz William Dean Howells, adwokat Clarence Darrow, poeta i dramaturg Oscar Wilde, dramaturg George Bernard Shaw i poeta William Morris.


Mimo masowych represji i aresztowań działaczy związkowych ruch pracowniczy nie osłabł, a wręcz wzmocnił się.

,,

Faktem jest, że pomimo represji policyjnych, gazetowego podżegania do histerii i zorganizowania klas posiadających, co nastąpiło po zrzuceniu bomby 4 maja, robotnicy z Chicago tylko zjednoczyli swoje siły i wzmocnili swój opór. Konserwatywne i radykalne organy centralne – były wtedy po dwa związki zawodowe i Rycerze Pracy – socjaliści i anarchiści, indywidualni podatnicy i reformatorzy, urodzeni w kraju i urodzeni za granicą Niemcy, Czesi i Skandynawowie, po raz pierwszy spotkali się na polu politycznym latem po zamieszkach na Haymarket. Rycerze Pracy podwoili liczbę członków, osiągając 40 000 jesienią 1886 r.


– pisał historyk Nathan Fine w jednym ze swoich opracowań.


Dokładnie rok później robotnicy ponownie pojawili się we wskazanym miejscu, aby uhonorować zabitych. Trzy lata po tragicznych wydarzeniach, czyli w 1889 roku, II Międzynarodówka uznała dzień 1 maja Świętem Pracy.

,,

Żadne pojedyncze wydarzenie nie wpłynęło bardziej na historię pracy w Illinois, w Stanach Zjednoczonych, a nawet na świecie, niż zamieszki w Chicago na Haymarket. Zaczęło się od wiecu 4 maja 1886 r., ale konsekwencje są odczuwalne do dziś. Chociaż strajk jest uwzględniony w amerykańskich podręcznikach historii, mówi się o nim bardzo niewiele i nie przedstawia wydarzenia dokładnie, i mało zwraca uwagę na jego znaczenie


– zauważał historyk William J. Adelman.

1 maja w Polsce

Tuż po ogłoszeniu decyzji o ustanowieniu 1 maja świętem robotników przez I Kongres II Międzynarodówki, który został zwołany w Paryżu 14 lipca 1889 roku, zaczęto celebrować święto na całym świecie. Także w Polsce, gdzie apele trafiły na bardzo podatny grunt. Mimo że carska policja i wojsko zwalczały ruch robotniczy z całą mocą, nie udało się im powstrzymać protestów oraz demonstracji, które zaczęły co roku przetaczać się przez kraj.


Na polu walki o lepsze warunki pracy najbardziej aktywną organizacją była walcząca jednocześnie o niepodległość Polska Partia Socjalistyczna, do której należał wówczas m.in. Józef Piłsudski. Tysiące osób każdego roku odpowiadało na wezwania PPS, a strajki i demonstracje z biegiem lat przybierały na sile oraz liczebności.

,,

Robotnicy, chłopi, pracownicy umysłowi! W dniu święta 1 maja myśli i uczucia nasze biegną do Polskiej Partii Socjalistycznej, do jej dorobku i do jej zawsze żywej ideologii i programu. Nasze święto majowe i nasz bojowy znak czerwonego sztandaru przywłaszczyła sobie PZPR, ale nie ona nauczyła proletariat polski prowadzić walkę o socjalizm, o ustrój wolności człowieka, wolności narodowej, wolności pracy i sprawiedliwości społecznej. Tę walkę podjęła w roku 1892 Polska Partia Socjalistyczna. Podjęła ją przeciwko klasom posiadającym, obcym i rodzimym kapitalistom i obszarnikom, przeciwko wstecznictwu wszelkiego rodzaju, przeciwko trzem mocarstwom zaborczym: Rosji, Niemcom i Austrii. Wszystko, co sobie polska klasa robotnicza wywalczyła i zdobyła aż po rok 1939, pozostaje na zawsze związane z tymi trzema literami PPS


– wspominał w 1970 roku socjalista i jednocześnie antykomunistyczny działacz emigracyjny Adam Ciołkosz.

Na zdjęciu pochód pierwszomajowy w 1926 roku (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Na zdjęciu pochód pierwszomajowy w 1926 roku (fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Nieco inaczej widział rzecz Adam Próchnik, przedwojenny działacz PPS.

,,

W dniu tym nie wspominamy, nie kierujemy uwagi naszej ku czasom minionym, ale wszystkie nasze myśli zwracamy ku świtającym ideałom Jutra. Jest to jedyny dzień w roku, w którym ludzkość wychodzi naprzeciw oczekiwanym, wielkim przemianom, daje wyraz swej głębokiej wierze w postęp i rozwój świata, jedyny dzień, w którym myśl nasza wypowiada swoje nadzieje, oczekiwania i tęsknoty. Proletariat, czołowy oddział ludzkości w pochodzie ku przyszłości, wskazuje dnia tego całemu światu wielki ideał gmachu sprawiedliwości i swobody. Nie jest to święto wspomnień i rozpamiętywań, ale święto nadziei i wiary w zwycięstwo


– pisał historyk.

1 maja w PRL

Tuż po wojnie władze PRL ustanowiły 1 maja najważniejszym państwowym świętem, a od 1950 roku jest ono dniem wolnym od pracy. Tego dnia wszystkie zakłady pracy oraz szkoły wysyłały swoich pracowników i dzieci na pochody. Przebieg pochodów planowano odgórnie, czyniąc z nich rzecz niemalże rytualną.


Święto miało upamiętniać ważne dla robotników wydarzenie i jednocześnie budować więź pracowników z przywódcami partii, którzy przemawiali wtedy z wielkim, niekiedy kuriozalnym i później wyśmiewanym przez opozycjonistów, patosem. Uroczystości obowiązkowo odbywały się w całym kraju: poczynając od Warszawy, gdzie na trybunie ustawiało się całe kierownictwo PZPR, aż po wsie i małe miasteczka.

Na pochody pierwszomajowe władze PRL spędzały przymusowo uczniów szkół (fot. PAP/ Afa Pixx/Irena Komar)
Na pochody pierwszomajowe władze PRL spędzały przymusowo uczniów szkół (fot. PAP/ Afa Pixx/Irena Komar)

Narzucona była także treść transparentów i wizerunków komunistycznych działaczy. Manifestantów, których nieraz było setki tysięcy, dzielono na kolumny i oddziały, dowodzili nimi komendant pochodu i dyrektorzy kolumn.


Manifestanci musieli być odpowiednio ubrani (adekwatnie do wykonywanego przez siebie zawodu). Tak na przykład junacy z organizacji Służba Polsce dzierżyli łopaty, pracownicy budowlani defilowali w założonych okularach spawalniczych, strażacy zaś – z wężami gaśniczymi. Prasa zachwycała się ich „entuzjazmem”, który w rzeczywistości był tylko na pokaz.

,,

U nas dziś duża i piękna uroczystość. Wszyscy poszli na pochód, a kto został w domu, to ten jutro 2 maja traci od razu pracę i idzie na bruk – bez chleba! Więc entuzjazm szalony i tłumy ludzi


– pisał ironicznie jeden z mieszkańców Łodzi w 1946 roku.
Fałsz zauważył również wrocławski student.
,,

Na defiladzie nie było żadnego entuzjazmu. Z twarzy defilujących można było wyczytać słowa »Każecie nam, to idziemy«. A dzisiaj przez radio z samego rana mówili, że wszyscy maszerowali z chęci, że widać było radość w oczach ludzi. Jacy oni są wariaci, tak w oczy kłamać, przecież każdy widział, jak było


– pisał w liście do domu.


Tak było niezmiennie przez wiele lat. Niekiedy zdarzały się akty nieposłuszeństwa, skwapliwie odnotowywane przez kontrolujące pochód SB, a później UB. Przykładowo w 1949 roku podczas manifestacji w Szczecinie jeden z chłopów

,,

włączył się do pochodu swojej gromady i wiózł na taczkach dwa pełne worki z napisami »podatek« i malutki z napisem »to dla biednego chłopa«. Gdy zwrócono mu uwagę, chłopi wystąpili z pochodu, mówiąc »nie chcecie, abyśmy prawdę pokazali«”. Z kolei „w Kluczborku straż pożarna usiłowała wystąpić z obrazem św. Floriana. Kiedy nie pozwolono im na to, komendant upił się, a cała straż pożarna nie wyszła na manifestację


– wymienia w artykule opracowanym dla Muzeum Historii Polski, dr Piotr Osęka.


Nieodłącznym elementem pochodów od lat 70. były kontrpochody organizowane przez opozycję, a później Solidarność.

,,

W dniu 1 maja [1982] doszło do prób zakłócenia atmosfery uroczystości. W Gdańsku grupa 3–4 tysięcy osób zgromadziła się przy drugiej bramie Stoczni im. Lenina i zwartą kolumną przeszła do kościoła Mariackiego, gdzie w mszy wzięło udział ok. 20 tys. osób. Następnie 8–10 tys. osób przeszło w kierunku Wrzeszcza trasą pochodu 1-majowego. W Gdyni uformował się kontrpochód liczący 1500–2000 osób. Obie demonstracje zakończyły się w godzinach popołudniowych. W Szczecinie w godzinach 11.20–14.15 doszło do demonstracji pod wrogimi hasłami z udziałem ok. 5 tys. osób pod pomnikiem Stoczniowców Poległych 1970. W Toruniu wroga demonstracja odbyła się pod pomnikiem Kopernika z udziałem kilku tysięcy osób. W Warszawie pod kościołem św. Anny zgromadziło się ok. 12 tys. osób, a w okolicach Uniwersytetu Warszawskiego – ok. 500 osób. Obie grupy demonstrowały pod hasłami poparcia dla »Solidarności« i usiłowały dotrzeć w rejon pl. Teatralnego


– możemy przeczytać w tajnym sprawozdaniu Wydziału Organizacyjnego KC.

Na zdjęciu z 1 maja 1987 roku ironiczny transparent (fot. Jerzy Ochoński/PAP)
Na zdjęciu z 1 maja 1987 roku ironiczny transparent (fot. Jerzy Ochoński/PAP)

W 1989 roku jedyny raz w historii PZPR odwołała pochody z okazji Święta Pracy. Komuniści obawiali się, że marsz zostanie przejęty przez Solidarność. Dzisiaj 1 maja nie są już organizowane pochody państwowe, chociaż dzień ten nadal pozostaje dniem wolnym od pracy.


RS


Źródła:


Nathaniel Fine. Labor And Farmer Parties In The United States, 1828-1928, wyd. 2012

William J. Adelman. Illinois Labor History Haymarket Affair, wyd. 1986

Praca zbiorowa pod red. Józega Żmigrodzkiego. Adam Ciołkosz. Polityk – pisarz – historyk socjalizmu, wyd. 1972

Adam Próchnik. „Jednodniówka majowa – 1 maj 1920 r.”, ulotkę wydano w 1920 r.

Dr Piotr Osęka. Muzeum Historii Polski. 1 maja w PRL

Więcej na ten temat