Kultura

„Poznań 56”. Poruszający dramat Filipa Bajona 30 maja w TVP

Dramat historyczny „Poznań 56” zobaczą we wtorek widzowie TVP1 (fot. TVP/ mat. prasowe)
Dramat historyczny „Poznań 56” zobaczą we wtorek widzowie TVP1 (fot. TVP/ mat. prasowe).
podpis źródła zdjęcia

Dramat historyczny „Poznań 56” Filipa Bajona, który zostanie wyemitowany we wtorek na Jedynce, pokazuje, jak doniosłe i tragiczne dzieje poznańskiego powstania w 1956 roku widziane były oczami dzieci. Reżyser, podczas zrywu mający dziewięć lat, produkcję oparł częściowo o własne wspomnienia.

Film „Poznań 56” w reżyserii Filipa Bajona, który widzowie zobaczą na antenie TVP1 we wtorek o 22:15, opowiada o losach dwóch chłopców – Piotrka (Mateusz Hornug) i Darka (Arkadiusz Walkowiak). Z ich perspektywy widzowie śledzą rozwój wydarzeń poznańskiego czerwca.


Jak wspominał sam reżyser, dzieci w tym wieku mają naturalną skłonność do „pchania się tam, gdzie dzieje się coś ciekawego”. Nie zatracają jednak instynktu samozachowawczego i trzymają się z daleka od głównego nurtu zdarzeń. Na uliczną batalię patrzą więc z odległości ciemnych bram oraz poprzez sztachety płotów i zagracone podwórka.


Obraz pokazuje również problemy i perypetie młodego robotnika Zenka (Michał Żebrowski), który niesiony porywem serca mimowolnie zostaje liderem protestów. Te komentowane są przez pięciu profesorów (w ich rolach Władysław Kowalski, Daniel Olbrychski, Janusz Gajos, Jan Nowicki oraz Jerzy Radziwiłowicz) uwięzionych w wagonie na poznańskim dworcu głównym.


Produkcja opowiada ponadto o pracy lekarzy (Andrzej Szczytko) i pielęgniarek (Agnieszka Różańska i Dorota Sadowska) ze Szpitala im. Franciszka Raszei, którzy z heroicznym poświęceniem ratowali rannych.

„To wszystko działo się w mojej dzielnicy”

Filip Bajon był naocznym świadkiem wydarzeń z 1956 roku. Miał wówczas jedynie dziewięć lat, ale zapamiętał moment rozruchów.
,,

To wszystko działo się w mojej dzielnicy. Nagle na ulicach i podwórkach, na których bawiliśmy się w wojnę, zaczęła się wojna naprawdę. Pojawił się czołg, na dachu stał karabin maszynowy, wokół pełno łusek...


– opowiadał w swojej biografii po latach.


To z powodu własnych wspomnień zdecydował się na użycie czarno-białej taśmy w produkcji z 1996 roku. „Tak we wspomnieniach widzę ówczesną rzeczywistość” – wyznał w jednej z rozmów.


Zauważył przy okazji, że jego obraz jest pewnego rodzaju „powstańczą magmą”. Nie ma ona przyczynowo-skutkowego ciągu, ale pokazuje, jak rewolucyjny mechanizm napędza się niejako samodzielnie, zabierając ze sobą kolejnych ludzi, zaskoczonych tym, co sami sprowokowali.


RS

Więcej na ten temat