Robert Lewandowski jest z całą pewnością jednym z najlepszych polskich sportowców w historii. Napastnik FC Barcelony w klubowej piłce wygrał niemal wszystko. Mimo to prywatnie pozostaje człowiekiem niezwykle skromnym i lubianym przez innych zawodników. „Sława mi nie ciąży” – powiedział piłkarz portalowi TVP Sport w udzielonym lata temu wywiadzie.
Robert Lewandowski, który na świat przyszedł 21 sierpnia 1988 r., zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiego sportu. Z całą pewnością w przyszłości jego nazwisko będzie wymieniane obok naszych największych piłkarskich legend – Kazimierza Deyny, Zbigniewa Bońka czy Włodzimierza Lubańskiego lub Grzegorza Lato.
Takiego zawodnika jak „Lewy” Polska nie miała od czasów wyżej wymienionych sław, a jego występy prawdopodobnie długo jeszcze będziemy wspominać z łezką w oku. Niestety napastnika podobnej klasy na horyzoncie rodzimej piłki nadal dziś nie widać, a on sam zbliża się do końca swojej kariery, o czym kilkukrotnie już wspominał.
,,Jest kompletnym napastnikiem, którego często porównuję – ponieważ sam byłem napastnikiem – do fenomenu, przeciwko któremu sam grałem wiele razy, Marca van Bastena. Za moich czasów, a więc pod koniec lat 80. i na początku lat 90., Marco van Basten był najbardziej kompletnym napastnikiem na świecie. I myślę, że Robert Lewandowski w tym kontekście odcisnął swoje piętno na ostatniej dekadzie jak nikt inny
– powiedział o Polaku w 2020 r. legendarny Jurgen Klinsmann w rozmowie z oficjalną stroną Bundesligi.
Historyczna rywalizacja z Mullerem i rekordy
Te słowa padły z ust Niemca w roku 2020, a więc jeszcze przed sezonem, dzięki któremu Lewandowski na zawsze zapisał się w historii Bundesligi, kiedy pobił mający prawie pięćdziesiąt lat rekord Gerda Mullera z lat 1971-1972 i został królem strzelców, notując na koncie 41 bramek – o jedną więcej niż zawodnik uznawany za najlepszego w historii niemieckiej piłki. Tak jak on, „Lewy” siedem razy zostawał królem strzelców Bundesligi.
,,Nie potrafię jeszcze ocenić znaczenia tego osiągnięcia dla mojego przyszłego życia. Moment z czterdziestoma bramkami na koncie jest już czymś wyjątkowym. Do tej pory było to dla mnie po prostu nie do pomyślenia, że uda mi się osiągnąć taki wynik, chociaż zawsze daję z siebie wszystko i walczę do końca sezonu, aby zobaczyć, jaki będzie końcowy wynik. Zdawałem sobie sprawę z debaty na temat tego, czy zasługuję na przekroczenie historycznego rekordu Gerda Müllera, czy nie
Jedynie pod kątem liczby bramek zdobytych ogółem nie udało się Polakowi doścignąć mistrza świata z 1974 r. – Muller podczas swojej kariery ligowej strzelił 365 goli. Polak we wspomnianej klasyfikacji wszech czasów zajmuje drugie miejsce z 312 trafieniami i wyprzedza sławy takie jak Klaus Fischer czy Jupp Heynckes.
Nasz zawodnik więcej razy niż Muller cieszył się jednak z mistrzostwa Niemiec, gdyż Bayern Monachium z Lewandowskim w składzie wygrał ligę ośmiokrotnie, a z Gerdem w zespole – cztery razy. Niemiec ma z kolei na koncie więcej wygranych w europejskich pucharach – trzykrotnie triumfował z Bawarczykami w Pucharze Europy Mistrzów Klubowych i raz cieszył się ze zwycięstwa w Pucharze Zdobywców Pucharów. Lewandowski wygrał Ligę Mistrzów raz i dołożył do tego Superpuchar Europy w 2020 r. Obaj są ponadto laureatami licznych wyróżnień indywidualnych.
„Nikt z nas nie pomyślał, żeby wyczarterować prywatny samolot”
Mimo wielkich sukcesów na koncie Robert pozostaje skromnym człowiekiem. Tak został wychowany przez mamę Iwonę i tatę Krzysztofa, który zmarł, kiedy piłkarz Barcelony był jeszcze nastolatkiem. Lewandowski ma ponadto sprawdzone grono przyjaciół z czasów nastoletnich, z którymi nadal utrzymuje kontakt i według których sława w ogóle nie zmieniła „Lewego”. Na wieczorze kawalerskim, który opisał Sławomir Peszko w swojej biografii „Peszkografia”, bawili się razem z piłkarzami.
„Kilka lat później ślub postanowili wziąć Robert i Ania. Lewy poprosił mnie wtedy, żebym był jednym z jego czterech świadków. Nie mogło się więc obyć bez kozackiego wieczoru kawalerskiego. Poza nim, mną, »Gancarem« i Wojtkiem Szczęsnym była jeszcze ekipa przyjaciół Roberta z Warszawy: Tomek Zawiślak, Marcin Kulczyk, Kamil Gorzelnik czy Marek Kalitowicz. Lewandowski był już dużą gwiazdą, ale nikt z nas nie pomyślał, żeby wyczarterować prywatny samolot i na Lazurowe Wybrzeże polecieliśmy regularnymi liniami. Co prawda on, ja i Szczęsny weszliśmy na pokład terminalem VIP, ale i tak nie udało nam się uniknąć ogona. Już w Nicei, kiedy jechaliśmy z lotniska do hotelu Radisson, za naszym busem pojawił się biały fiat, który co chwilę podjeżdżał, żeby sprawdzić, kto siedzi za zaciemnianymi szybami” – opisywał Peszko w książce wydanej razem z Sebastianem Staszewskim.
Kilka dni później „Lewy” bawił się na weselu, które odbyło się w Trębkach Nowych. Peszko zauważył żartobliwie, że „co jednak wydarzyło się w Trębkach, pozostanie w Trębkach…”.
„Żyję sobie spokojnie”
Na pewno nikt nie bawił się tam przy planszówkach, których wielkim fanem jest Lewandowski. Lubi on również zagrać na konsoli oraz obejrzeć dobry film, szczególnie jeżeli występuje w nim Denzel Washington.
,,Rozczaruję niektórych, ale nie jestem i nigdy nie byłem fanem »Gwiezdnych wojen«. Nigdy nie oczekiwałem z niecierpliwością na ten film. Najbardziej lubię filmy sensacyjne i thrillery. Mój ulubiony film to »Człowiek w ogniu«. Pod koniec jest taki fragment, że emocje buzują i nawet łezka zakręci się w oku. (...) A jeśli chodzi o gry, to wolę »Call of Duty«
To wtedy wyznał, że sława mu „nie ciąży”. „Żyję sobie spokojnie. Nawet po pięciu bramkach w dziewięć minut nie przeczytałem o tym żadnego artykułu. Niezależnie czy piszą o mnie dobrze, czy źle, wolę mieć czystą głowę. Dzięki temu łatwiej mi dać z siebie to, co najlepsze, w następnym meczu” – podkreślił i zauważył jednocześnie, że pokazuje na zewnątrz tylko to, co chce. „Wiele osób prosi mnie o mnóstwo rzeczy. Mogę przeprosić, że nie zawsze odpisuję czy oddzwaniam. Ale czas odpoczynku u piłkarza też jest bardzo ważny. Ludzie muszą zrozumieć, że tak funkcjonuję i wszystko musi być poukładane” – wytłumaczył dziennikarzowi TVP Sport.
Niestety niektórzy kibice nie potrafią tego zrozumieć. „Byłem kiedyś w restauracji, miałem usta pełne jedzenia, a tu podchodzi do mnie człowiek, prosząc o wspólne zdjęcie. A przecież byłem w trakcie posiłku z Anią czy z kimś z rodziny. Taka osoba powinna poczekać przynajmniej, aż będę wychodził, a nie tłumaczyć mi, że ona za pięć minut musi wyjść, dlatego potrzebuje zdjęcia już teraz. Przykro mi, ale w takiej sytuacji to ona musi się dostosować, bo chyba nie wypada przeszkadzać komuś w trakcie posiłku z kimś bliskim” – wspominał Lewandowski.
,,Czasami sami dowiadujemy się z zewnątrz o pewnych rzeczach z naszego życia. My jednak tego nie śledzimy. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie ma sensu się tym przejmować. Czy to coś zmieni? Jeżeli nie są to jakieś wymyślone rzeczy, to nie mamy nic przeciwko. Dla innych ludzi to też praca. Generalnie wszystko, co się dzieje, zostawiamy z boku i staramy się zachować dystans
Robert Lewandowski jako ojciec. Ma stanowcze podejście?
Małżeństwo Lewandowskich jest często opisywane w prasie, mimo iż starają się chronić swoją prywatność, a szczególnie prywatność córek: 5-letniej Klary i 2-letniej Laury. Rąbka tajemnicy o ich życiu uchyliła ostatnio Monika Sobień-Górska w książce „Imperium Lewandowska”, w której znalazło się również miejsce dla wywiadu z Anną. W ich rozmowie pojawiła się m.in. kwestia wychowania dzieci.
,,Ostatnio pokłóciliśmy się o to, czy dawać dzieciom smartfona przy stole, żeby obejrzały sobie bajki. Poszliśmy w osiem osób do restauracji. Powiedziałam do koleżanek: »Dziewczyny, na piętnaście minut włączam dzieciom bajkę, bo nie spały, więc są marudne, a chcę chwilę spokojnie z wami porozmawiać«
„Lewy”, jak się okazało, wcale nie był zachwycony jej pomysłem. „»Po co dajesz im telefon przy stole? Powinny z nami spędzać czas, rozmawiać«. Każda z naszych koleżanek w towarzystwie miała pomoc męża przy dzieciach, ale Robert nie jest osobą, która może non stop biegać za dziećmi w restauracji, bo by go inni goście zamęczyli o zdjęcia, autografy. Ja to rozumiem. Ale po prostu czasem chcę odpuścić” – opisywała Anna.
Zauważyła przy tym, iż jest „bardziej pobłażliwa i pozwala dziewczynom na więcej” niż Robert, który ma zdecydowanie bardziej stanowcze podejście do wychowywania swoich pociech. Finalnie Lewandowska przyznała mężowi rację w opisywanej wyżej sytuacji, ale jednocześnie zauważyła, że „życie nie jest idealne”.
,,Gdy czekamy na jedzenie, wolę pozwolić im obejrzeć bajkę i w tym czasie porozmawiać. Potem i tak ja muszę je wziąć, przewinąć jedną, pójść na siku z drugą, w tym czasie ta pierwsza już marudzi i tak w kółko. Ale Robert jest tu twardy
RS