Zanim rozpoczęła solowe życie estradowe, współpracowała z takimi zespołami jak: Czerwono-Czarni, Tony, Tarpany, Drumlersi czy ABC, a jej utwór „Papierowy księżyc” nuciła niegdyś cała Polska. O kim mowa? O Halinie Frąckowiak, która niedawno objęła fotel jurora w „The Voice Senior”. Artystka opowiedziała nam, czym jest dla niej muzyka, co chce przekazać swoim podopiecznym i dlaczego psychologia jest ważna w życiu każdego człowieka.
Całkiem niedawno dowiedzieliśmy się, że została Pani nową trenerką w 5. edycji „The Voice Senior”. Jak Pani to odebrała?
To była dla mnie bardzo miła niespodzianka. Oczywiście wraz z propozycją pojawiły się emocje, a przede wszystkim wielka radość. Natomiast jest to także zaufanie, że dostałam wspaniały prezent na mojej drodze życiowej i zawodowej. Jest coś, co stanowi ogromną wartość w życiu – są to ludzie, których spotykamy i poznajemy; to wszystko przecież ma wpływ na jakość naszego życia. Jest takie powiedzenie, że z kim (a ja bym jeszcze dodała: z czym) przestajesz, takim się stajesz. Ono ma swoje zastosowanie, bo uczymy się również od ludzi. Mówiąc o tym przypadku, nie tylko my im coś przekazujemy. Ja mam być trenerką, a oni są wybierani, choć przecież to oni wybierają swoich trenerów. Jest więc to wzajemne poznawanie siebie i decydowanie się na współpracę. Tu pojawia się moja ogromna ciekawość, jak to wszystko będzie się toczyło dalej, bo na razie – jak to pani powiedziała – jestem na samym początku.
Co będzie Pani chciała przekazać swoim podopiecznym?
Będę się starała dzielić moim doświadczeniem, zarówno wokalnym, jak i scenicznym. Jestem otwarta i bardzo ciekawa tego, jacy oni są i czego oczekują, dlaczego postanowili wystąpić w tym programie. Jednak jestem też ciekawa, czy będę mogła im przekazać to, co wydaje mi się, że będzie dla nich przydatne lub jest po prostu niezbędne w takiej pracy. To też nasze zadanie, bo przecież nie jesteśmy tu tylko po to, żeby powiedzieć „Jesteś dobry” czy „Ty troszkę słabszy”, tylko chodzi o to, co możemy im przekazać. Ja do tej pory nie uczyłam nikogo, żadnej uczennicy czy ucznia, a teraz właśnie nadszedł taki moment. Moment, w którym mam szansę cokolwiek udokumentować, pokazać, zaproponować.

Nie jest tajemnicą to, że ukończyła Pani studia psychologiczne. Czy dzięki zdobytej wiedzy zauważyła Pani w swoim życiu jakieś zmiany?
Psychologia jest świetnym kierunkiem, działem nauki, który powinien towarzyszyć nam od najmłodszych lat. Mam takie przeświadczenie, że każda pozytywna wiedza rozwija. Gdybym miała na to wpływ, to zapewne wprowadziłabym zajęcia z psychologii najpóźniej w szkole średniej, czyli już na poziomie dorastającego dziecka. Rozumienie drugiego człowieka nie powinno być czymś albo lękowym, albo zupełnie nieznanym i takim, że człowiek musi przyjąć pozycję obronną. Chodzi o to, aby poznawać tę drugą osobę jako kogoś przyjaznego, życzliwego i mądrego. Emocje nie powinny być tą dominującą stroną w porozumiewaniu się. Już w młodych latach powinniśmy być świadomi tego, kim jest człowiek. To nie jest oczywiście sama psychologia; na temat wartości możemy dużo rozmawiać, jesteśmy narodem chrześcijańskim, a więc biorąc to pod uwagę, wiemy, jakimi wartościami należy się kierować. Dobrze jest także wytłumaczyć to od strony naturalnej. Jesteśmy tu na ziemi: w pracy, w szkole… Kim jesteśmy dla drugiego człowieka i kim jest dla mnie ta osoba? Dzięki psychologii na pewno dużo zyskałam, chciałam znaleźć takie potwierdzenie na, być może, moją podświadomość, umiejętność rozróżniania tego, kto jest mi bliski i dlaczego.
Obok Pani na fotelach jurorów zasiądą również Maryla Rodowicz, Alicja Węgorzewska oraz Tomasz Szczepanik z zespołu Pectus. Czy czuje Pani od nich wsparcie?
To jest bardzo miłe spotkanie z osobami, z którymi mogę też od czasu do czasu spotkać się na scenie. Tutaj w programie mamy więcej możliwości rozmawiania ze sobą. Są życzliwi, serdeczni, pogodni, nie oceniam ich pracy, czyli jurorowania, ale z pewnością czuję ich wsparcie. Czuję to poprzez rozmowę; mówią, abym nie czuła się onieśmielona, kiedy nie jestem o czymś przekonana. To bardzo piękne postawy.

To teraz pytanie z nieco innej kategorii. Czym jest dla Pani muzyka?
Nie będę bać się powiedzenia tego, że wszystkim. Bo wszystko, co jest dobre, jest wszystkim, prawda? To nie znaczy, że jedno jest wszystkim, oczywiście jest przecież rodzina, która także jest wszystkim, są różne wartości, także różne sprawy, które są nam bliskie… Natomiast jeśli chodzi o muzykę, mnie spotkało to szczęście, że nie miałam kłopotu z wyborem, kim chcę być w życiu. Od początku wiedziałam, że wszystkie sfery artystyczne są głęboko mi potrzebne. Jeszcze we wczesnych latach malowałam, rysowałam czy pisałam swoje wiersze, śpiewałam swoje piosenki, uczyłam się tekstów, bo miałam takie marzenie, że może będę aktorką. Stało się tak, że pewnego dnia zaśpiewałam, przychodząc na koncert, i to już poszło dalej naturalną drogą. Zostałam na scenie i jestem bardzo szczęśliwa, że tak się stało. Bo rzeczywiście muzyką możemy wyrazić najwięcej. Każdy może chcieć inaczej wyrazić siebie, ale ja poprzez muzykę i słowo, które jest równorzędne z nią, w piosence wyrażam to, jaka jestem. Nie staram się kreować swojej postaci, tylko być po prostu sobą.
W pewnym momencie swojego życia musiała Pani podjąć bardzo ważną, a zarazem (jak się domyślam) trudną decyzję. Psychologia czy muzyka? Wybrała Pani to drugie…
Tak, musiałam stanąć przed wyborem, ale nie było to do końca tak kategoryczne. Zawsze śpiewałam i wiedziałam, że nie rozstanę się z muzyką, bo ona jest po prostu moją siłą muzyka jest po prostu moją siłą. Psychologia przyszła także z pragnienia, gdyż chciałam studiować również ten kierunek; oczywiście miałam jeszcze kilka innych kierunków na myśli, ale wszystkiego nie zdołam zrobić w tym życiu, jest ono za krótkie. Trzeba było dokonać wyboru i wybrałam psychologię. Pracowałam przez pół roku w szkole podstawowej, z młodzieżą gimnazjalną i miałam świetne kontakty z młodymi osobami. Co zabawne, te dzieciaki przychodziły do mnie czasami tylko po autograf. Po prostu wiedziały, że to ja, natomiast jeśli był jakiś problem, że temperament ich roznosił, to przychodziły do mnie. To było miłe, ale już nawet nie chodziło o pracę, tylko o to, że ja bardzo lubię i ludzi, i rozmowy z ludźmi, z dziećmi. Natomiast zawsze wiedziałam, że z muzyki nie zrezygnuję, także pozostałam w niej, bo czuję się w tym jak ryba w wodzie.
Na koniec pragnę zapytać, czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie? Czy oprócz objęcia funkcji trenera w programie „The Voice Senior” zaskoczy nas Pani czymś jeszcze?
Niewykluczone, bo jak zaznaczyłam wcześniej, pomysłów mi nie brakuje, oby tylko sił starczyło i czasu w życiu. Mam w sobie też taką ciekawość poznania paru rzeczy, ale jednak nie rezygnując z muzyki… Muzyka po prostu leczy nie tylko mnie, ale i wszystkich ludzi. Chodzi mi oczywiście o muzykę, którą uznaję za dobrą. Świat jest muzyką, jest ona wszystkim bardzo potrzebna. Słucham wszelakiej muzyki, która jest bardzo przyjemna, a zarazem lecząca naszą duszę i nasze uszy (śmiech).
