Teodozja z Krosna to uczestniczka szóstego sezonu programu „Sanatorium miłości”. Kobieta ma wiele pasji, jest miłośniczką natury i leczenia za pomocą ziół. W naszym wywiadzie wyjawiła między innymi, czym jest dla niej miłość oraz co ceni w mężczyznach.
Udział w programie „Sanatorium miłości” to dla mnie...
Wyzwanie pełne przygód i niespodzianek. W „Sanatorium miłości” poznałam wspaniałych ludzi – nie tylko nowych przyjaciół, ale i całą ekipę. Jestem zachwycona, ponieważ jest to dla mnie ogromne przeżycie. Nie spodziewałam się nawet, że doświadczę tam tylu wspaniałych rzeczy.
Miłość to dla mnie...
Bezwzględny szacunek do drugiej osoby. Jest to takie uczucie, które mówi o bliskości, fizyczności, emocjach, wspólnej trosce. Miłość to takie uczucie „na dobre i na złe”.
Swój dzień zaczynam od...
Rozciągania. Rozciągam się już na łóżku, które jest bardzo duże. Następnie przechodzę na matę i kontynuuję ćwiczenia, co trwa około pół godziny. Później znajduję czas na poranną toaletę. Kiedy jestem już gotowa na kolejny dzień, przychodzi czas na śniadanie. Jestem na diecie ketogenicznej, więc ten pierwszy posiłek jest zazwyczaj bardzo treściwy. Najchętniej wybieram jajecznicę na bekonie, a ostatnio bardzo polubiłam jajko sadzone na miękko z mozzarellą.
Oprócz tego dbam o to, aby na moim talerzu znalazła się cała gama owoców i warzyw: awokado, ogórek, papryka, pomidorki koktajlowe, sałatka. Czasami, gdy mam już dość jajek, spożywam więcej serów. Oczywiście o poranku nie może zabraknąć również kawy i herbaty ziołowej. Ta mieszanka musi być energetyczna i dawać zastrzyk na cały dzień. Zazwyczaj jest to odrobina imbiru, trochę pokrzywy, goździki, limonka. Całość dopełnia jeszcze zwykła herbata i woda.

Relaksuję się, gdy...
Spaceruję. Bardzo dużo chodzę. Codziennie muszę zrobić około 10 tys. kroków, bo wtedy czuję się najlepiej. Czasami zdarzają się takie sytuacje, że po prostu nie mam czasu albo warunki nie są sprzyjające i nie wykonam tych 10 tys. kroków, tylko mniej – wtedy moje samopoczucie jest dużo gorsze. Oprócz tego ogromnie relaksuje mnie słuchanie muzyki. Zawsze po wstaniu z łóżka włączam muzykę. Na początek zaczynam od takich szybszych, dyskotekowych przebojów. Wieczorem zaś sięgam po utwory klasyczne, które mnie wyciszają.
Ostatnio byłam również na łące i zrywałam zioła, których jestem ogromną fanką. Świeże powietrze, przebywanie w otoczeniu zieleni, natura – to również rzeczy, które sprawiają, że czuję się zrelaksowana. W tej chwili wszystko pięknie się zazieleniło, kwitną bzy – szkoda zostać w domu i z tego nie skorzystać.
Moja przygoda z zielarstwem zaczęła się od...
Chwili, gdy zostałam mamą. Dawniej nie było wielu rzeczy, które są dostępne w tej chwili. Dzisiaj pójdziemy do apteki i mamy wszystkiego pod dostatkiem. W tamtych czasach dostęp był ograniczony, zatem gdy moje dzieci chorowały, musiałam znaleźć jakieś rozwiązanie. Koperek, rumianek, mięta – starałam się sięgać po tego typu zioła. Nie ukrywam, że zależało mi również na tym, żeby unikać wszystkiego, co jest sztuczne, co może zaszkodzić moim dzieciom. Natura jest najważniejsza. Dla mnie pokrzywa, mięta, melisa i rumianek to absolutne minimum, każdy z nas powinien to mieć w swojej szafce. Nie wyobrażam sobie również, żeby nie mieć aloesu w doniczkach.
Z ziół przygotowuję również maseczki, wcierki, szampony do włosów. Przed chwilą robiłam miód mniszkowy, który jest wspaniały na kaszel czy przeziębienie. Przygotowałam też ususzoną pokrzywę, z której zrobię pyszne i zdrowe herbaty. Kocham zielarstwo, dzięki swojej wiedzy nie muszę kupować herbaty w sklepach czy aptekach, bo mam różnych roślin pod dostatkiem. Wczesna wiosna to idealny moment na zbieranie i parzenie ziół, ponieważ właśnie w tym czasie uzyskujemy z nich najwięcej witamin. Ważne jest też miejsce, w którym zrywamy nasze zdobycze. Najlepiej udać się na tereny czyste, niezanieczyszczone, czyli tak zwane dzikie łąki.

Mój największy sukces to...
Wychowanie moich dzieci. W momencie, gdy rozwiodłam się z moim pierwszym mężem, moje dzieci były jeszcze bardzo młode. Syn chodził do liceum, a córka była jeszcze w podstawówce. Musiałam się poważnie zastanowić, czy sama dam radę, czy sprostam samotnemu wychowywaniu. W moim przypadku złożyło się tak, że zostałam ze wszystkim sama, musiałam liczyć tylko na siebie. Nie ukrywam, że stanowiło to dla mnie ogromne wyzwanie.
Zawsze to powtarzam, że musiałam być dla moich dzieci i mamą, tatą, babcią... Nie miałam wokół siebie bliskich, nie mogłam na nikim polegać. Wracając do początku, to właśnie jest mój sukces – wychowanie moich dzieci na wspaniałych ludzi, którzy radzą sobie w życiu fantastycznie. Zarówno syn, jak i córka są niezwykle mądrzy, wykształceni, są po prostu moją dumą. Wiem, że mogę z nimi porozmawiać na każdy temat. Bardzo kocham też mojego wnusia Juliana. Zawsze powtarzam mu takie zdanie: „Jesteś najwspanialszy na świat cały” (śmiech). Mój wnuczek jest naprawdę cudownym małym człowiekiem, który dostarcza mi dużo radości. Rodzina jest dla mnie wszystkim.
W swoim życiu najbardziej żałuję...
Niewykorzystanej szansy w pracy. W momencie, gdy moje dzieci były małe, otrzymałam awans na wyższe stanowisko. Odmówiłam, bo miałam pewne obawy, czy zdołam połączyć pracę z wychowywaniem dzieci. Zastanawiałam się, czy dam radę być przy moich dzieciach na tyle często, żeby czuły moje wsparcie i jednocześnie dawać z siebie 100% w pracy. Jestem ambitną osobą i nie chciałam, aby jedna z tych sfer ucierpiała. Nie chciałam zostawić moich dzieci samych`.
Wyższe stanowisko wiązałoby się w wydłużonym czasem pracy, większym zaangażowaniem, co z pewnością odbiłoby się na relacjach z dziećmi. Muszę dodać jeszcze, że z pewnością mogłabym liczyć na polepszenie sytuacji finansowej, ale dla mnie nie to było najbardziej istotne. Najważniejsze było bezpieczeństwo i samopoczucie moich dzieci. Wychowywanie ich było ponad wszystko, oczywiście nadal chodziłam do pracy, ale nie miałam tak absorbującej funkcji, jaką mogłabym mieć. Zachowałam jednak taki balans – uczestniczyłam w życiu moich dzieci, ale również pracowałam. Dałam radę i jestem z tego dumna.

3 cechy, które najbardziej imponują mi u mężczyzny to...
Pewność siebie, poczucie humoru i stanowczość. Ponadto niezwykle ważna jest dla mnie empatia, wrażliwość, szczerość, dobre maniery, umiejętność słuchania. Jeśli mężczyzna ma podobne cechy co ja, to jest wspaniale, bo wtedy patrzymy na siebie i od razu się rozumiemy. Mężczyzna musi mieć swoje pasje i dawać kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Fajnie jest mieć przy sobie kogoś, kto nas wysłucha i pomoże w razie potrzeby.
Zimna Norwegia czy słoneczna Hiszpania?
Uwielbiam słońce, ale lubię też zimę. Natomiast jeśli na co dzień miałoby być mroźnie, przez te 365 dni w roku, to wybieram Hiszpanię. U nas w Polsce już od wczesnej wiosny aż po jesień mamy słońce. Kiedy jest ciepło i jasno, od razu chce się żyć, stajemy się bardziej energiczni i patrzymy bardziej optymistycznie na otaczający nas świat.
Zima z kolei daje to ukojenie, spokój, wprowadza nas w zadumę. Kiedy wszystko jest oprószone śniegiem, a lód trzeszczy pod butami, to jest w tym zachowana również jakaś magia. Wtedy nie przeszkadza mi nawet to, że mamy czerwone nosy i zmarznięte ręce, ponieważ możemy cieszyć oko tym pięknym białym widokiem, który rekompensuje nam wszelkie niedogodności. Wracając do ciepłych kierunków, to w tym momencie jestem zakochana w Turcji. Ciepłe masaże z dodatkiem olejków, maseczki to mój świat. Będąc w tym kraju, zawsze napawam się tymi cudownymi widokami. To naprawdę piękny kraj.
Gdybym mogła cofnąć czas i powiedzieć coś nastoletniej Teodozji to....
Teodozjo, rób w życiu to, co kochasz... Spełniaj swoje marzenia. Nie przejmuj się wszystkim tak bardzo, nie bierz wszystkiego do siebie. Działaj i ryzykuj, a życie ci to wynagrodzi.
AZG