Moto

Pod rogatką prosto w... pociąg. Nagranie z polskiego przejazdu stało się hitem na świecie

Wypadek na przejeździe kolejowym
Pod rogatką wprost w... pociąg. Nagranie z polskiego przejazdu stało się hitem na świecie (fot. PKP)
podpis źródła zdjęcia

Ten samochód, niczym ćma do żarówki, jedzie wprost w bok rozpędzonego pociągu. Auto po uderzeniu wykonuje kilka piruetów w powietrzu. Kierowca nie odnosi obrażeń. Po obejrzeniu nagrania pojawia się jednak pewne pytanie. Co tak właściwie się stało na tym przejeździe kolejowym?

To nagranie naprawdę mrozi krew w żyłach. Gdy do przejazdu kolejowego z zamkniętymi rogatkami z pełną prędkością zbliża się pociąg PKP Intercity, jednocześnie wjeżdża na niego białe Renault Megane Coupe. Samochód przejeżdża pod półzaporą i uderza w bok rozpędzonego pociągu. Już w tym punkcie warto zaznaczyć, że kierowca auta przeżył. Właściwie nic mu się nie stało.

 

Przeczytaj także: Policjanci musieli obudzić kierowcę. Dosłownie. Spał w aucie na środku skrzyżowania

Auto przejechało pod rogatką wprost w pociąg. Co tu się stało?

Nagranie jest szokujące. Szokujące na tyle, że odbiło się echem nawet na świecie i w światowych mediach motoryzacyjnych. Przytacza je np. serwis Carscoops. Co tu się jednak właściwie wydarzyło? Przedstawiciele PKP nie potrafią wyjaśnić tej sytuacji. Piszą w swoim oficjalnym komunikacie o tym, że "mimo sprawnej sygnalizacji i zamkniętych półrogatek, 18 lutego 2025 r. przed godz. 9:00 w Świebodzinie samochód osobowy wjechał w bok pociągu z Warszawy do Berlina".

 

Serwis Carscoops mówi o szronie na szybie. Że to on sprawił, że kierowca nie dostrzegł ani rogatek, ani pociągu. To jednak mało prawdopodobne. Po uderzeniu auto robi w kadrze kilka piruetów. Wtedy można dostrzec, że szyba była czysta. Dlatego ja postawiłbym raczej na... telefon komórkowy. Może kierowca akurat komuś odpisywał na wiadomość i zgubił orientację w przestrzeni? Może wydawało mu się, że nadal dopiero dojeżdża do rogatek? To mocno prawdopodobne. Zwłaszcza że auto nie jedzie szybko. A do tego magnetycznie porusza się w kierunku pociągu. Zupełnie jak ćma lecąca w stronę żarówki. Nie ma żadnych objawów hamowania. Światła stopu nie zaświeciły się nawet na sekundę. Brak reakcji ze strony kierującego świadczy o jednym. On ewidentnie musiał nie widzieć, co się dzieje.

 

Przeczytaj także: OPP na A4 pod Wrocławiem to żyła złota. W rok zarobiło 31,4 mln zł



Kierowca przeżył. Teraz czeka go zatem seria problemów

Finał jest taki, że kierowca Renault całe szczęście nie odniósł żadnych obrażeń. PKP natomiast liczy straty. Straty, czyli koszty komunikacji zastępczej, wstrzymania ruchu pociągów, uszkodzonego taboru czy zaangażowania służb. Wszystkie te wydatki pokryje sprawca zdarzenia z ubezpieczenia OC pojazdu. Poza tym kierowca powinien się liczyć z mandatem karnym (do 5000 zł i 10 punktów karnych). A do tego straci samochód. Laguna nadaje się wyłącznie do kasacji.

 

Najsmutniejsze w tej sytuacji jest to, że tego wypadku można było uniknąć. Przejazd był świetnie oznakowany i miał półzapory. Każdy z systemów bezpieczeństwa działał. Nie działał jedynie wzrok kierowcy. A do tego zabrakło mu też zdrowego rozsądku i pamiętania o przepisach drogowych. Mimo wszystko kierujący miał dużo szczęścia. Bo gdyby wjechał na przejazd dwie sekundy wcześniej, do listy kosztów dopisałby jeszcze jeden. Swoje życie.

Więcej na ten temat