tvp.pl

Tajemnica piosenki z „Czterech pancernych i psa”. Tej wersji nie znacie

Kadr z serialu (fot. Witold Rozmysłowicz/PAP)
podpis źródła zdjęcia

Rozpoczynająca odcinki „Czterech pancernych i psa” piosenka zaśpiewana przez Edmunda Fettinga, którą wszyscy kojarzą, jako „deszcze niespokojne” naprawdę nazywa się inaczej. „Ballada o Pancernych” przeszła do legendy razem z serialem. Wiedzieliście, że ma jeszcze jedną zwrotkę?

„Ballada o pancernych” z charakterystycznym, zadumanym śpiewem Edmunda Fettinga jest jednym z najbardziej znanych utworów w historii polskiego kina i jest do dziś równie popularna, jak sam serial. Tekst był jednym z pierwszych wielkich hitów napisanych przez Agnieszkę Osiecką.
Muzykę skomponował z kolei Adam Walaciński, wybitny artysta, który zasłynął pięknymi interpretacjami klasycznej muzyki poważnej oraz utworami do „Faraona” z 1965 roku oraz „Matki Joanny od Aniołów” z 1961 roku. Był również publicystą kulturalnym.
Po oszałamiającym sukcesie Pancernych przy okazji wielkim przebojem stała się i piosenka. Nucono ją na stadionach, imprezach i wszelkiego rodzaju festynach.

„Na łąkach kaczeńce”. Tej wersji nie znacie

Powstała na potrzeby produkcji piosenkę znają wszyscy, ale niewiele osób, wie, że ma ona jeszcze jedną zwrotkę, której nie wykorzystano w serialu. Nie zaczyna się ona bowiem od słów „deszcze niespokojne”, a od słów „na łąkach kaczeńce”. 

W pełnym, początkowym i oryginalnym brzmieniu wokalista śpiewa pierwsze kilka wersów inaczej:
Na łąkach kaczeńce, 
a na niebie wiatr, 
a my na wojence 
oglądamy świat. 

Na łąki wrócimy, 
tylko załatwimy parę ważnych spraw. 
Może nie ci sami, 
wrócimy do mamy 
i do szkolnych ław.

Dopiero po tych słowach znajdują się znane wszystkim, dalsze zwrotki. Pierwszą część pominięto w czołówce z niejasnych do dziś powodów. Przy okazji warto wspomnieć, że kierownictwo produkcji było nieprzychylnie nastawione do piosenki.
,,

Były jakieś dąsy, miano inne wyobrażenia o serialowym hicie. Uważano, że moja ballada będzie "za trudna". Rzeczywistość zakpiła z gustów owych sceptyków


– mówił w 2012 roku „Dziennikowi Polskiemu” Adam Walaciński.

Ballada o Pancernych oczami kompozytora. „To prosta melodia”

Kompozytor, jak sam wspomniał, nie miał pojęcia, że pisze ponadczasowy, wielokrotnie przerabiany, przebój.  Napisałem ją szybko, bo co tu dumać długo nad prostą melodią – powiedział wprost w rozmowie.
Mało brakowało jednak, aby „Ballada o pancernych” nie powstała. Pracę nad muzyką zaproponowano bowiem Wojciechowi Kilarowi. Legendarny muzyk przyjął ofertę, ale jego przygoda z Pancernymi prędko się zakończyła. Pozostawił dla produkcji jedynie piosenkę radiotelegrafistki „Wołam ciebie”. Zamieszczano dzięki niej nazwisko Kilara w napisach końcowych, w związku z czym wielu widzów nie miało pojęcia, kto w rzeczywistości jest autorem muzyki do „Czterech pancernych i psa”.
Pomimo wątpliwości ze strony kierownictwa produkcji i działu ekonomicznego TVP Adamowi Walacińskiemu udało się przekonać do występu Edmunda Fettinga i nagrać razem z nim oraz z Agnieszką Osiecką hit, który dziś kojarzony jest przez miliony Polaków. Kompozytor nigdy nie narzekał, że nie jest kojarzony równie mocno jak jego dzieło.
,,

Nie przeszkadza mi to. Jestem nawet zadowolony, że w ogóle mnie kojarzą, jako kompozytora, choćby tylko dzięki tej balladzie. W historii muzyki znane są przypadki doskonałych kompozytorów, kojarzonych powszechnie z jednym popularnym utworem. Tak jest np. z Fibichem. Jestem więc w dobrym towarzystwie


– żartował w wywiadzie dla „DP”.

Taśmy odnaleziono po ponad 50 latach

Rzeczona „Ballada o pancernych” jest utworem bardzo melodyjnym, a okraszona charakterystycznym śpiewem Fettinga robi wrażenie melancholijno-sielankowe, czyli odpowiednie dla produkcji o podobnym charakterze. Pancerni przecież nie zawsze mają szczęście, a w samym serialu zdarzają się zarówno rzeczy komiczne, jak i naprawdę dramatyczne. 

Motywów ilustrujących, pobocznych do muzyki przewodniej, jest w Pancernych wiele, a poszczególne partytury zachwycają wykonaniem… i prostotą. Adam Walaciński postanowił bowiem nie utrudniać odbioru serialu i skomponował łatwe, wpadające w ucho melodie, zamiast wielkich i odznaczających się utworów. Jego kompozycje mają bowiem obrazować sytuacje, a nie ją zastępować. 

Przy okazji warto powiedzieć, że melodie z „Czterech pancernych i psa” zaginęły już po realizacji produkcji. Znaleziono je dopiero 50 lat później, kiedy robiono porządki z taśmami w archiwum Centrum Technologii Audiowizualnych (dawniej Wytwórni Filmów Fabularnych) we Wrocławiu. Leżały spokojnie na jednej z półek przez ponad pół wieku.

RS

Więcej na ten temat